Bunkier sumienia.
Życie każdego człowieka zaczyna się tak samo. Od narodzin. Cała reszta jest najpierw łutem szczęścia bądź jego braku, w końcu wyborem.
Niedaleko byłego dworca kolejowego Anhalter Bahnhof stoi nazistowski bunkier z czasów II wojny światowej, w którym znajduje się wystawa naświetlająca potworność führera od każdej strony – tej małej i też dużej. Bo życie Hitlera to nie nagły błysk, objawienie, które rozbłysło w 1939 roku i wywołało wojnę. To nie wypadek. To logiczny program, w którym brali udział zarówno żołnierze Wehrmachtu, jak i … międzynarodowe społeczeństwo. Tak, międzynarodowe, bo przez długi czas świat przyglądał się dyktatorowi i milczał, łudząc się że ten nie posunie się dalej. A on szedł, obwiniał za sabotaże i wszelkie, choćby wyimaginowane zło, innych, szykanował własnych obywateli, którzy wyrażali najmniejszy nawet sprzeciw, skazując ich na obozy pracy, często zabijając, rozmontowując państwo prawa i demokrację na wszelkich możliwych poziomach, oskarżając świat o niesprawiedliwość i rozpad państwa niemieckiego po I wojnie światowej, pałając przy tym żądzą zemsty, anektował regiony i jednocześnie urządzał sportową olimpiadę. Otaczał się poplecznikami, których szczodrze nagradzał finansowymi korzyściami i przywilejami, serwując sobie i im luksus oraz zbytek.
Coś to przypomina?
Bunkier Berliner Story Museum jest gorzkim obrazem wciąż powtarzającej się historii, która z perspektywy wielu z nas jest niemożliwa. Jednostka podejmuje mordercze decyzje i tak je realizuje, że wielu daje się nabrać na zbożne idee patriotyzmu, w efekcie czego świat wokół tonie w wojnie i morzu krwi niewinnych ludzi. Jednostka naprzeciwko milionowego społeczeństwa, które w jakimś momencie zaczyna powtarzać parole, o których nie ma żadnego pojęcia, bo nie zauważyła momentu, w którym odcięto go od prawdy. I wtedy wszystko jest możliwe. Dyskryminacja i rasizm stają się podłożem do masowych morderstw w biały dzień. W poczuciu i krzywdy i subiektywnej sprawiedliwości. A despota zaciera ręce karmiąc się wiecami na ulicach miast czy stadionach. Powszechne postradanie zmysłów.
Idźcie do tego trudnego muzeum. Zobaczycie małego Hitlera, jego matkę i ojca, jego akwarele i pokój, w którym jak zapędzony w najciemniejszy róg szczur popełni samobójstwo. A potem spalą go na ulicach miasta, które miało być stolicą światowego faszyzmu tylko dla takich jak on. Jednak takich właśnie jest niewielu, bo świat to różnorodność. Fakt, który wciąż tak trudny jest do zaakceptowania.
Perspektywa takiej fragmentacji tego wyjątkowo brutalnego jednego ludzkiego istnienia jest piekielnie ciężka, ale jednocześnie potrzebna. Nie zapomnicie obrazów niemowlaka, młodego człowieka i rzeszy ludzi, których ciągnięto nagich po ulicach, rozstrzeliwano nad grobami pełnymi ciał, bitych, zapędzanych do krematoriów tylko dlatego, że jeden człowiek powiedział, że jako naród nie mają racji bytu. Najpierw jedna grupa społeczna, a potem dołączano do nich inne.
Niezapominanie o tym jest najważniejszym zadaniem człowieka. Bo niepamięć to wciąż powtarzająca się w swoich okropnościach historia.
Zobaczycie tutaj spory fragment artykułu z New York Times, w którym Cyril Brown precyzyjnie opisał niebezpieczeństwo, które niósł ze sobą Adolf Hitler. Na 11 lat przed tym, zanim Hitler doszedł do władzy. Artykuł, który do dziś jest nieznany...
Znajdziecie tu książkę, w której opisany jest każdy dzień führera. Krótko i zwięźle.
Dowiecie się, jak często googlowane jest nazwisko Hitler.
Odkryjecie grę planszową z hasłem „Juden raus”, albo Chińczyka, którego napis na polu poucza, by sprytnie korzystać z kostki, by odbierać jak najwięcej Żydom.
Zdziwicie faktem, że autor „Mein Kampf” otrzymał 10% tantiemy ze sprzedaży książki. Oburzycie informacją, że aż 90% Niemców popierało go, gdy wrócił po zajęciu Francji.
Zaszokuje Was, jak niewiele miejsca zajęło pokazanie antynazistowskiej opozycji: jedna tablica o powierzchni dwóch metrów kwadratowych z informacjami o Białej Róży, Edelweisspiraten czy Dietrichu Bonhoefferze. Zamierzony projekt, który ma unaocznić, jak niewielu się ideologii sprzeciwiało i jak małe mieli pole do działania bez narażania życia.
I zesztywniejecie z przerażenia przed olbrzymimi fotografiami z pogromu we Lwowie (1941). Takich zdjęć się nie pokazuje w przekonaniu, że nie można narażać powojennego człowieka na brutalne widoki.
A na końcu poczujecie, jak ważne jest to, by walczyć o demokrację.
Berliner Story Bunker
Schöneberger Straße 23a
10963 Berlin
czynne od poniedziałku do niedzieli
od 10.00 do 19.00
wstęp: 12 euro dorosły, 9€ dziecko (6-12)
zdjęć w muzeum z wiadomych powodów robić nie wolno