Niekończące się, wąskie, zielone i kamienne. Olśniewają. Jakby od dawna nikt nimi nie wspinał się w górę. Kruche w swoim opuszczeniu. Zagarniane przez naturę. Być może szli po nich pątnicy w pokucie na kolanach. Z modlitwą na ustach do świętej rodziny, której kapliczka znajduje się na dole. Obcierali kończyny, by dotrzeć do Matki Bożej Fatimskiej (Capela de Nossa Senhora de Fatima). Piękny mieli widok i przed sobą i po lewej stronie. Błękit nieba jednoczący się z wodami Atlantyku i górzyste, poszarpane wybrzeże Madery. Może czuli się jak ta święta rodzina u stóp schodów – wstępowali na drogę w nieznane, z nadzieją i wiarą, że otworzą się kolejne drzwi. I gdy docierali do góry, to pewnie palili świece w intencjach przeróżnych, ważnych i mniej potrzebnych, dobrego życia, kwitnącego zdrowia i najlepszej przyszłości.
Dzisiaj kaplica zamknięta jest na cztery spusty. Nie palą się świece w ceglasto-metalowej budzie. Czuć tylko swąd starego wosku. Matka Boska opuszczona w XXI wieku. Nie ma przy niej nikogo, a i my odchodzimy do miejsca, gdzie ludzie są. Sto lat temu pewnie byliby pątnikami. Współczesność jednak przekręciła wiarę w wiedzę, a nadzieję dają bankowe konta. Do tego spektakularność miejsca podkreślona jest hasztagiem, co przyciąga bardziej niż niejedna msza. Cabo Girao mówi o sobie, że jest jednym z najwyższych klifów (589 m n.p.m.)* i najwyżej położoną platformą widokową ze szklaną podłogą na świecie, że jest spektakularne i każdy to musi zobaczyć.
3 euro od osoby za bilet zakupiony w automacie i przez bramkę pod czujnym okiem ochrony kierujemy się w stronę rozłożystego drzewka, wdzięcznie i giętko rosnącego przed platformą. Już bez wchodzenia na nią rozpościera się fantastyczny widok na wybrzeże i ocean. Szklana podłoga opatrzona kropkami (ukłon dla naszych błędników) dla wielu turystów okazuje się być nie lada wyzwaniem. Co niektórzy stawiają swoje kroki wyłącznie na czarnych metalowych ramach łudząc się nabytym w ten sposób poczuciem bezpieczeństwa. Pod nogami otwiera się przepaść i tarasowe pola uprawne. Do sierpnia 2003 roku można się było do nich dostać wyłącznie łodzią. Wybudowano jednak kolejkę, by ułatwić rolnikom życie. Kolejka wozi jak najbardziej turystów, jest jedną z wielu takich rozsianych na wybrzeżach Madery.
Stojąc na platformie i mając u stóp małe uprawne poletka czuć dziewiczość. Skrawek ziemi przed oceaniczną otchłanią, dający zdrowy i dorodny pokarm okolicznym mieszkańcom. Wyrywany wprawdzie naturze, trudno dostępny, zdany na łaskę żywiołów, ale treściwy i soczysty, o czym szybko mogliśmy się przekonać próbując m.in. paru gatunków marakui. Gdy wzrok wędruje z poletek na niekończącą się przestrzeń oceanu to można się tylko zadziwić nad nierównymi proporcjami, które człowiek od wieków nieustannie próbuje przechylać na swoją stronę. A natura przychylnie najczęściej nam na to pozwala. I zostawia w spokoju, daje żyć.
* nie jest to prawdą. Cabo Girao znajduje się na siódmej pozycji na liście najwyższych klifów w Europie. Wyprzedzają je Hornelen w Norwegii (860 m), Cape Enniberg na Wyspach Owczych (750 m), Crouaghaun w Irlandii (668 m), Vixia Herbeira w Hiszpanii (621 m), Preikestolen w Norwegii (604 m), Slieve League w Irlandii (601 m). Jednak tylko Cabo Girao ma platformę widokową i to właśnie ona czyni go wyjątkowym:)