Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2017    Najstarszy nadbałtycki kurort
Zwiń mapę
2017
21
sty

Najstarszy nadbałtycki kurort

 
Niemcy
Niemcy, Heiligendamm
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 0 km
 
Panie i Panowie - mam przyjemność rozpocząć Nowy Rok wypadem nad morze – witam w pełnej krasie i euforii życia w najstarszym kurorcie nadmorskim kontynentalnej Europy – Heiligendamm!

Są tacy w pełnym towarzyskiego życia Berlinie, którzy pod czernią długiej nocy budzą się, by dotrzeć na dworzec i wsiąść do pociągu, docierającego już pod osłoną szarego dnia do uroczego Bad Doberan i stamtąd wyruszają marszem w kierunku Bałtyku. Dlaczego by do nich nie dołączyć? Wprawdzie pewność tej decyzji lekko się chwieje przy łagodnym skwierczeniu smażonej przed piątą rano jajecznicy, jednak łyk dobrej kawy stawia w obliczu konsekwencji wynikających ze zgłoszenia uczestnictwa do pionu i pochłania nas czerń kończącej się berlińskiej nocy. Metro żyje dogorywających imprezowiczów życiem, dla nich czas zatrzymał się w miejscu, a humor dopisuje jak nigdy, doskonale podrasowany używkami wydającymi znane i łatwo rozpoznawalne zapachy. Uścisk dłoni ponadnarodowy, a wyglądana grupa piechurów w jeszcze lepszych humorach. Co jest takiego w duszach długodystansowców, że uśmiechają się o każdej porze, podczas gdy inni, na pewno nie zapaleńcy, zionęli by podłym nastrojem i burczeniem nadętych, acz niewyspanych głosów?

Dziarsko dostosowujemy się do atmosfery i tak już pozostanie przez kilkanaście kolejnych godzin. Do Berlina wrócimy znów pod osłoną nocy:-)

Trasa wyniosła około 20 kilometrów i zaczęła się we wspomnianym Bad Doberan. Bad to zdrój, a Doberan pochodzi z języka połabskiego i oznacza „dobre miejsce”. Podobno łabędź wyfrunął po trafnym strzale meklemburskiego księcia Henryka Borwina I, który upolował jelenia, z wyraźnym krzykiem „dobr, dobr” i tak już pozostało. Ucieszył się, gdyż książę obiecał w miejscu udanych łowów ufundować klasztor, który zobaczymy po powrocie znad morza. Jednak najpierw liczy się ono i do niego maszerujemy przez urocze miasteczko i wzdłuż torów nostalgicznej kolejki wąskotorowej Molli, kursującej po 15 kilometrowej trasie od 1886 roku. Spektakl dołączania parującej i buchającej lokomotywy do słodkich wagoników zatrzymuje nawet zapalonych piechurów.

Po około 11 kilometrach pośród raczej nieciekawych, płaskich i polnych krajobrazów docieramy do szumnego Bałtyku, który ukazuje się w mglistej poświacie, za to wyjątkową w prawie szmaragdowym kolorze wodą. Zapiera dech i uderza euforią widok nieoczekiwany, szczególnie w kontraście z berlińskim porankiem i obrazem ogromnego miasta. Morze łagodzi, otula, wietrzy i uspokaja skołatane miejskie dzieci. Plaża szeleści mokrym piaskiem, muszle dają się odnajdywać, a kormorany suszą skrzydła w towarzystwie zawsze rozkrzyczanych mew. Jest przestrzeń ograniczona horyzontem i molo zapraszające w trzewia morskich fal. I Heiligendamm – najstarszy kurort nadbałtycki, osada, która miał powstać na skutek modlitwy oszalałych od strachu przed sztormem mnichów z Doberan, która to modlitwa przyniosła ową świętą groblę jako wybawienie. Co ciekawe takie ukształtowanie terenu powstało naprawdę na skutek sztormu w XV wieku.

Pierwszy kurort Niemiec i kontynentalnej Europy powstał dzięki poglądom i recepcie osobistego lekarza meklemburskiego księcia Fryderyka Franciszka I - Samuela Gottlieba Vogela. Książę cierpiący na różne ciała i duszy dolegliwości otworzył pierwszy sezon jako pierwszy gość właśnie w Heiligendammie w 1794 roku. Przez następnych 80 lat kurort funkcjonował jako dobra kameralne pod jego zarządem, nadzorowane przez wynajemcę. Do 1870 roku wybudowano tutaj parę klasycystycznych willi i budynków, które przyczyniły się do powstania drugiej nazwy osady – białe miasto nad morzem. I do dziś biel dominuje w krajobrazie, biel, która załamuje się biegiem nieubłaganej historii przy bliższym podejściu. Parę nadmorskich, przepięknych w formie, willi jest zwyczajnie opuszczonych i zaniedbanych, wspaniale za to prezentuje się Grand Hotel, w którym nocował amerykański prezydent George W. Bush w 2006 roku, a w 2007 roku odbyło spotkanie szczytu grupy G8.

Sącząc gorący sok z rokitnika o intensywnym pomarańczowym kolorze nie spodziewamy się, że popołudniowy nastrój ożywi się nieoczekiwaną niespodzianką eleganckiej dworcowej restauracji. Nie zdradzę tajemnic stołów, wspomnę tylko, że ubawił nas nie tylko zbieg okoliczności, ale przede wszystkim jego wyrafinowanie. Pomaszerowaliśmy z powrotem jak barany do Bad Doberan za kierownikiem grupy, którego nieoczekiwanie uskrzydliły dwa półlitrowe kufle piwa i tempo zrobiło się zdrowo rytmiczne. Droga prowadziła wzdłuż ulicy i torów buchającej Molli, przy przejeździe zgłoszono usilną prośbę zmiany trasy z lewej na prawą, kuszącą wszystkich romantyczną wstążką otuloną szarymi gałęziami olbrzymich dębów. Postulat dotarł do trzonu pozytywnie i takoż został rozpatrzony, a Bad Doberan pokazał się nam z zupełnie innej strony.

Letnia książęca rezydencja Fryderyka Franciszka I, wielkiego księcia, władcy Meklemburgii, przepełniona gośćmi, którzy chcieli pobyć w modnym i nowym miejscu, pękała w szwach. Kasyna, wyścigi konne (prawdopodobnie właśnie tutaj 10 sierpnia 1822 roku odbył się pierwszy wyścig w galopie w Niemczech), tańce i prezentowanie się na krowiej łączce zamienionej w dostojny park Kamp z namiotem słynnego mediolańskiego gastronoma Gaetano Mediniego, koncertami książęcej kapeli i fajerwerkami, jak i uroczystym oświetleniem w czasie każdego letniego sezonu, należały do najgustowniejszego tonu. Zgromadzone wokół chałupy ze słomianymi dachami szybko zastąpiono doskonałymi w stylu i zaprojektowanymi przez najlepszych ówczesnych architektów budynkami typu teatr, pałac, salon, jak i uchodzącym za najstarszy hotelem nadbałtyckim, noszącym dziś miano Friedrich-Franz-Palais. Czerwony Pawilon wybudowano w 1808 roku w stylu klasycyzmu i chinoiserie, by serwować napoje i urządzać koncerty. Biały Pawilon powstał pięć lat później, a całość prezentuje się po dziś dzień niezmiernie egzotycznie. Oddalony o dobrych paręset metrów kompleks poklasztorny z ogromnym kościołem pocysterskim i orientalnie się prezentującym budyneczkiem, w którym kiedyś składano wydobyte przy okazji nowych pogrzebów kości mnichów, trochę niknie w splendorze kuracyjnych i kąpielowych interesów. Być może to cicha zemsta historii na braciach cystersach, którzy w 1171 roku założyli tutaj pierwszy klasztor zniszczony osiem lat później przez zebranych w powstanie buńczucznych Słowian, co przyniosło jednak ponowną, tym razem aż do reformacji udaną próbę zakorzenienia obcej dla tubylców wiary i cały kompleks działał sprawnie, bogacąc się niepomiernie o 66 dóbr i wsi, które do klasztoru nagle przynależały. Reformacja położyła temu nie tylko religijnemu, ale i gospodarczemu rozwojowi kres, dobra przeszły w ręce władców ziemskich, dalej wciąż sprawnie zarządzającymi instytucją.

Szarówka podkreśla niesamowity charakter i kształt tutaj nieoczekiwanie znajdującej się w stylu gotyckim przebudowanej świątyni, niestety, o tak późnej porze zamkniętej. Biały łabędź z koroną na szyi wdzięcznie i z gracją wyciąga łapę do tyłu, jakby chciał odbić się do ponownego lotu ze znanym nam już krzykiem „dobrze, dobrze”. Doberan przeszedł długą drogę od słowiańskiego założenia, przez religijne władztwo po kuracyjny i kąpielowy blichtr, by zapaść w sobotnio-styczniową szarówkę ciszą przeszywającego i wyludnionego niemalże prowincjonalnego miasteczka. Lubię takie oblicza latem tętniących turystycznym życiem mieścin. W Cafe zikke czekają pośród kompletnie zarezerwowanych stolików dwa wolne miejsca i dwa pełne kufle złocistego napoju, który uspokaja i znieczula odzywające się lekkim bólem nadwyrężone mięśnie.

Piechurzy zgromadzeni na stacji kolejowej mają jeszcze szersze uśmiechy i błysk spełnienia w oczach. Jutro następna tura wojaży, za tydzień kolejna i tak aż po życia kres. Berlin błyska światłami kolejnego towarzysko-kulturalnego wieczoru, intensywnego smakiem i różnorodnością, które to walory tracą dla nas cały sens w obliczu znużenia nadmiarem ruchu, śmiechu i wietrznego, morskiego powietrza. Na szczęście tylko na chwilę, na krótkiej nocy sen.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (21)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (5)
DODAJ KOMENTARZ
zula
zula - 2017-02-05 07:29
... jedna z pań życzy kolejnych pomysłów i wędrówek !
Styczeń i piąta rano to prawdziwe wyzwanie...
:)
 
BPE
BPE - 2017-02-05 13:27
ale super.......kolejny rok zapewne bardzo ciekawych wpisów ( czego Ci życzę ) ......
ta cudowna buchająca lokomotywa ........uwielbiam !
 
jowa31
jowa31 - 2017-02-05 19:03
kurorty zima ciut "wymarłe" , ale też fajne
pozdrawiam i wielu wypraw życzę
 
danach
danach - 2017-02-19 04:45
Ładnie rozpoczęty rok podróży , życzę wspaniałych wypraw Tobie a sobie ciekawej lektury :)
 
mirka66
mirka66 - 2017-05-07 21:54
Nowy rok i nowe podroze.
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1