Pasmo przeżycia i trwania wbrew wszystkiemu, pasmo górskie kojące harmonijnym krajobrazem i bielą nieoczekiwanego w czasach trwożnych pogodowych proroctw śniegu.
Rudawy – co za prozaiczna nazwa. Ta niemiecka – Erzgebirge – ma w sobie godność hardości spędzanego tutaj życia wielu pokoleń ludzi, którym przyszło się zmierzyć z górskimi trudami na kapryśnej matce ziemi. Jednym daje wygodę wielkich miast, ale i trwogę anonimowości i pęd tysięcy ich mieszkańców, innym spokojny, ale skromny i wciąż o przetrwanie walczący byt pośród żywiołów pogody. Jeśli jest słońce i deszcz, śnieg i mróz może być dobrze, jeśli tylko zabraknie jednego elementu, to rozpacz głodu i chłód niekończącej się zimy, który zabija słabszych. Od stuleci wydobywano tutaj kruszce, walczono o nie, o pracę, o godny byt. Gdy chwiała się gospodarka, gdy kończyło się zapotrzebowanie, szukano innych możliwości. Te dziś pięknym rękodziełem lśniące świeczniki, bożonarodzeniowe piramidy czy dziadkowie do orzechów o najróżniejszych kształtach i rozmiarach wyrosły na egzystencjalnym strachu, drżącą ręką prowadzone dłuto, które nie każdemu przyniosło pełną spiżarnię.
I Wismut krwiożerczy, sowiecki potwór atomowy, konglomerat, który rzucił w te okolice tysiące ludzkich istnień po II wojnie światowej, dokooptował do żyjących tutaj od pokoleń rodzin na siłę, by w czeluściach naszej bogatej matki ziemi drążyć uran i wywozić go do Kraju Rad. Nikt nie mówił tym ludziom, że uran jest radioaktywny, dostawali piszczące urządzenie do ręki, a im intensywniejszy dźwięk, tym lepszej jakości kruszec, a oni spoceni, goli, brudni wyrabiali swoje planowane odgórnie normy. Cały ten region naznaczony jest historiami pracowników Wismutu. I jeśli się tego nie wie, to jest to kraina o niezwykłej urodzie i wdzięku, a jeśli się wie, to czai się za tym naturalnym pięknem jakiś ból, jakby wciąż jątrząca się rana.
Dzisiaj jednak – cudownie błękitne niebo, fantazyjnie ukształtowany krajobraz, śnieg dokąd okiem sięgnąć i puszysta wygoda kominkowej sali z trzeszczącym echem palącego się drwa.