Bożonarodzeniowy koncert – legendarny, wyjątkowy, niepowtarzalny, rozpoczynający proces, którego spadkobiercami jesteśmy i my – krótko, ale z rozmachem, emocje i pracownicy niemieckiej poczty, którzy dla idei na chwilę zamienili się w muzyków. Malutkie pomieszczenie wymoszczono kocami, wannę również, postawiono przed nią mikrofon i nagle po raz pierwszy na żywo popłynął z radia głos spikera zapowiadający wydarzenie i kolęda „Cicha noc”. 22 grudnia 1920 roku wyemitowano po raz pierwszy w Niemczech na żywo ludzki głos i muzykę. I choć mało kto to słyszał (wtedy słuchanie radia było zakazane) to jednak jego rozwoju tym samym nie dało się więcej zatrzymać.
Symbolem miasteczka Königs Wusterhausen po zamku Fryderyka Wilhelma z XVII wieku zostały anteny.
Pierwsze nadawcze eksperymenty przeprowadzali tutaj żołnierze z batalionu telegraficznego w 1911 roku używając wozów konnych, na których stawiano odbiorniki, dzięki czemu łatwo było je przemieszczać, a anteny utrzymywały w powietrzu balony. W latach 1913-16 powstały koszary, a tzw. Senderhaus 1 (stacja nadawcza 1) jest najstarszym tego typu budynkiem w Niemczech. We wrześniu 1919 roku teren przejęła niemiecka poczta, a w koszarach zamieszkali jej pracownicy. Inspirowani pomysłami inżyniera doktora Hansa Bredowa, który latem 1920 roku przeprowadził nieudokumentowane próby kulturalnych audycji radiowych czytając wiersze Heinricha Heinego i grając na harmonijce, cierpliwie dążyli do spełnienia jego i swoich marzeń o powszechnej dostępności do rozrywkowego odbiornika. Jak już wspomniałam ta „niedorzeczność” była zakazana, ale oni eksperymentowali...
Na zdjęciu muzycy prezentują się bardzo poważnie i profesjonalnie, dobiegające z głośnika nagranie tamtego wyjątkowego dla niemieckiego radia wydarzenia z kolei radośnie. Trudno uwierzyć, że to urzędnicy-pasjonaci, że akurat paru umiało grać na klarnecie, pianinie i skrzypcach. Dokonali przełomu i choć na powszechność radia trzeba było trochę jeszcze poczekać, to właśnie tutaj się ona rozpoczęła. Ta ich pasja zdaje się wciąż trwać, muzeum jest oazą ciepła i otwartości, jego pracownicy to skupieni w towarzystwo miłośnicy, kiedyś zatrudnieni w istniejącej tutaj do 1995 roku radiowej stacji nadawczej. Gdy przechodzę do historycznego pianina i owej wymoszczonej wanny jeden z nich podchodzi do mnie niemalże płynąc i łagodnie acz znacząco zwraca uwagę na czarną zapisaną tablicę przytwierdzoną do masztu. Nieopatrznie ją minęłam bez należytej uwagi, a to wyjątkowy wyraz uznania organizacji IEEE (Institute of Electrical and Electronics Engineers) – kamień milowy. IEEE to amerykańskie stowarzyszenie zawodowe techników, inżynierów i naukowców z dziedzin elektryki i elektroniki, które przyznaje kamienie za naukowe osiągnięcia, bez których świat wyglądałby inaczej (w 2014 uhonorowano polskich matematyków za złamanie szyfru Enigmy). Lutz Dunker (tak nazywa się objaśniający ów eksponat pan) sam zatroszczył się o zwrócenie uwagi świata na wyczyn niemieckich pocztowców. Po długim procesie weryfikacyjnym tablica przybyła do Königs Wusterhausen w 2016 roku, a za nią przedstawiciele IEEE i dokonano uroczystego jej odsłonięcia. Pan Dunker jest tym faktem wzruszony do dziś…
Reszta muzeum jest fascynująca, masa technicznych zabawek, pomieszczenia całe zajęte przez wyjątkowe, stare, acz wciąż funkcjonujące nadajniki, radia na pieniądze, gdyż tak kiedyś się go słuchało – wrzucając monetę, uwalniającą głos i muzykę w eter na godzinę, studio nagraniowe, silnik Diesla Deutz VMA266 z 1935, jedyny na świecie i w dodatku wciąż funkcjonujący, o czym można się raz na miesiąc przekonać, makieta z lasem anten, kiedyś tutaj stojących w liczbie 22, z czego najwyższa miała 243 m wysokości (zniszczona w czasie niepogody w 1972 roku), kolekcja kamer telewizyjnych i telewizorów itd., itp. Gubimy się w labiryncie pomieszczeń i pięter z przyjemnością, anteny na zewnątrz nagle są niezmiernie znaczące i ważne, a miarowy szum pobliskiej autostrady nadaje wciąż radiowego tonu. Stare koszary wyremontowane zamieszkane zostały przez cywilów, a w uroczej wodociągowej wieży znajduje się kawiarenka, niestety dziś zamknięta. Nigdy bym nie pomyślała, że tego typu muzeum może wzbudzić aż takie emocje u laików. A jednak już zamierzam się na wysłuchanie audycji radiowej w trzecią niedzielę miesiąca stąd nadawanej - przez tych pasjonatów i ich dzieci.