Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2019    Mao bez głowy
Zwiń mapę
2019
07
cze

Mao bez głowy

 
Chiny
Chiny, Peking
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 13308 km
 
Wybieramy się do Zakazanego Miasta pomimo ostrzeżeń recepcjonisty. Podobno w mieście są tłumy chińskich turystów z powodu święta Smoczych Łodzi. Idziemy pomimo to i już po wyjściu ze stacji metra na plac Niebiańskiego Spokoju robimy w tył zwrot. Kolejka zawrotna, a nam i tak w duszy szeptało, żeby pójść tam, dokąd nie wiodą pierwsze turystów kroki.

Odwiedzamy prestiż i symbol braterskiej przyjaźni Mao Tsetunga, dla większości Chińczyków owianą tajemnicą fabrykę zbrojeniową 798 (nazwy wszelkich obiektów militarnych w Chinach Ludowych rozpoczynały się cyfrą 7). Prestiż leżał w reprezentacyjnej, ale i odstraszającej funkcji Chińskiej Armii, a przyjaźń we współpracy z Wielkim Bratem, który jednak zdecydował się nie realizować zbrojeniowego projektu w zamian polecając DDR. Chodziło przede wszystkim o elektroniczne wyposażenie, w którym specjalizowała się wschodnioniemiecka republika.
W kwietniu 1954 roku ruszyła budowa kompleksu w Dashanzi, które oferowało ogromny, bo 640 000  m² teren, na którym powstała sama fabryka i budynki dla pracowników. Projekt nr 157 przeszedł do historii jako największy między Chinami a DDR. Niemieccy architekci oparli się o styl Bauhaus, funkcjonalny i dość surowy, o co przez cały czas trwania prac kłócili się z nadzorcami radzieckimi, którzy najchętniej widzieliby fabrykę jako obiekt w wydaniu socjalistycznego klasycyzmu. Ponad 100 wschodnioniemieckich ekspertów brało w projekcie udział, a ponad 22 ichnich fabryk dostarczało potrzebnego materiału. Wszystkie okna zakładu skierowane zostały na północ, gdyż z tej strony wpadające do hal światło dawało najmniej cienia, pierwotnie znany był pod numerem 718 i rozsławiony wśród chińskiego społeczeństwa jako zakład produkujący urządzenia gospodarstwa domowego (cieszące się notabene ogromną popularnością). Gdy w 1976 roku umarł Mao, a wraz z nim cała reprezentowana przez niego epoka, nastały zmiany i Chiny zaczęły otwierać się na świat. Elektryczne urządzenia z Japonii i Niemiec zalały wewnętrzny rynek, a zakład noszący wtedy nazwę 798 zaczął podupadać. Aż odkryli go artyści.

Ogromne hale, industrialne stalowe konstrukcje, torowiska, betonowe budynki mieszkalne dla pracowników, a między tym drogi i dróżki, zakamarki i kominy. Cały opustoszały pofabryczny teren stał się idealnym miejscem dla potrzebujących i przestrzeni i inspiracji chińskich czy tajwańskich twórców. Powstało tutaj ponad 100 galerii i pracowni artystycznych, a chiński rząd przymykał od czasu do czasu oko na artystyczną swobodę wypowiedzi. Podobno w międzyczasie wielu artystów wyprowadziło się ze względu na rosnące czynsze i komercjalizację terenu. Podobno są jednak i tacy, którzy właśnie dlatego wciąż tutaj tkwią, by dotrzeć ze swoim przekazem do jak największej masy ludzi.

Miejsce jest niesamowite. Faktycznie pełne odwiedzających, ale jednocześnie w wielu galeriach byliśmy zupełnie sami. Chętnie wykorzystywane jako fotograficzne kulisy do zdjęć, często ślubnych, ale i najróżniejszych sesji plenerowych. Sztuka wyziera z każdej strony, ale i masę tutaj desingu, szpanerskich lokali gastronomicznych czy otwartych atelier. Trzy ogromne dinozaury w klatkach witają na wstępie, zobaczyliśmy świetną wystawę o Davidzie Bowie, zapłaciliśmy symboliczny wstęp do białego sklepu w zamian otrzymując napój droższy od tych biletów, odwiedziliśmy tonącą w zieleni kawiarnię, stary pociąg przystosowany do odprawiania konferencji, poobserwowaliśmy wspomniane już sesje fotograficzne i snuliśmy się pomiędzy tym artystycznym szaleństwem trochę nie wierząc, że jesteśmy w socjalistycznych Chinach. Mundurek Mao nie miał głowy, w galerii braci Gao siedmiu Mao strzelało do rozkładającego ręce Chrystusa, a tuż obok despoci XX wieku spotkali się w artystycznym kolażu. Przechodziły nas ciarki, gdy widzieliśmy ilu młodych Chińczyków tutaj przyjeżdża, w miejsce, które kiedyś produkując broń teraz wyraża zaklętą w ludzką duszę potrzebę wolności. Oczywiście ręka partii trzyma nad tym wszystkim swoją pieczę, pierwsze wrażenie nieograniczonych możliwości jest złudne, ale i tak to ogromny kontrast do Pekinu obwarowanego kamerami i równie młodymi ludźmi, którzy w liczbie pięciu czy sześciu stoją w stolicy na strażniczych stanowiskach pilnując i porządku, i politycznej poprawności.

Późnym popołudniem przyjemnie zmęczeni i pełni wrażeń jedziemy do wybranego lokalu w biznesowej dzielnicy, żeby coś zjeść. Na miejscu orientujemy się, że mamy dwie możliwości – albo jemy, albo jedziemy do Red Theatre na pokaz sztuki kung fu. Pekin to ogromne dystanse, często złudnie wyglądające na mapie na bliskie. Przeliczyliśmy się z czasem. Kelnerka nie mówi wprawdzie w żadnym poza chińskim języku, ale rozumie problem i pogania kucharzy oferując jedzenie na wynos. Zamawia też taksówkę przez jakąś chińską aplikację pokazując kilometry i cenę za usługę. Pakuje wszystko do ekologicznej torebki, bierze nas niemalże za rękę i schodzi do czekającej już taksówki. Komfortowo i tanio dojechaliśmy do celu, pyszne jedzonko konsumując na płotku wciąż dziękując za życzenia smacznego w najróżniejszych językach. Pod teatr zjeżdżały autokary z turystami. Zadowoleni weszliśmy i my, by obejrzeć rzewną historię mistrza kung fu, przekazującego władzę w ręce chłopca, który oddany przez matkę do klasztoru prześcignął w kunszcie sztuki walki swojego nauczyciela. Wszystko okraszone pokazami zapierającymi dech w piersiach, spektakl nie tylko się oglądało, ale i czuło – w odpowiednich momentach rozpylano kwiatowe zapachy, co niejednemu romantykowi wyciskało łezkę z oka.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (81)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
danach
danach - 2019-07-22 19:16
Fabryki Ci po prostu zazdroszczę, dzięki za zdjęcia, które oddają klimat, a na przedstawieniu byłam i miło wspominam :)
 
mamaMa
mamaMa - 2019-07-22 19:18
Ja też miło wspominam, nawet bardzo:) Pozdrawiam serdecznie!
 
zula
zula - 2019-07-23 07:11
Zazdroszczę i ja...choć opisałaś tak ,że wszystko widzę oczami wyobraźni !
Miejsce wyjątkowe podobnie jak zdjęcia ,które dokumentują wszystko.
Dziękuję :)
 
marianka
marianka - 2019-07-23 19:50
Brzmi jak rewelacyjny dzień - najpierw taka artystyczna perła, a potem życzliwość i dobre jedzenie!
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1