Nikt mu nie wierzył, a mieli wierzyć wszyscy.
Głupia historia. 39-letni rycerz Christian Friedrich von Kahlbutz stoi przed sądem oskarżony przez własną służącą o zabójstwo jej narzeczonego. Że niby Kahlbutz rozsierdzony odmową prawa pierwszej nocy i kłótnią z jej partnerem o łąkę do wypasu owiec (bo narzeczony był pasterzem) miał go nad jeziorem Bückwitz pozbawić życia. Co za pomówienie! Co za absurd! I świadków brak! Kahlbutz ratuje się, jak umie i uroczyście oświadcza, a właściwie daje szlacheckie słowo, że „jeśli on jest mordercą to jego ciało ma się po jego śmierci nigdy nie rozłożyć”. Sąd mu uwierzył. I uniewinnił.
Rycerz był szlachcicem i mieszkał w wiosce Kampehl, którą otrzymał jako lenno za zasługi w bitwie pod Fehrbellin przeciw Szwedom w 1675 roku. Umarł w 52 roku życia (3.XI.1702) i został pochowany w rodzinnej krypcie darczyńców miejscowego kościoła. Gdy w 1794 roku w czasie renowacji świątyni postanowiono przenieść zmarłych do nowej, bocznej krypty i otwarto trumnę Kahlbutza zobaczono go prawie jak żywego.
Jak przysięgał tak się stało.
To, co działo się przez kolejnych 300 lat z brandenburską mumią przechodzi najśmielsze wyobrażenia:
*Za czasów napoleońskiej niewoli w 1806 roku francuscy żołnierze mieli dla żartów postawić mumie na czatach, a nawet chcieli ją ukrzyżować na ołtarzu wiejskiego kościoła. Przy tejże czynności lewa ręka mumii wróciła z rozmachem na swoje miejsce uderzając przy okazji jednego z żołnierzy w policzek, który to żołnierz z przerażenia zmarł.
*W miejscu zbrodni pasterza, narzeczonego służącej, nad jeziorem, szczególnie około północy dopadał przechodzących ogromny ciężar, który opadał dopiero daleko od jeziora. Podobno nawet konie bały się tego miejsca, stawały na sztorc i nie chciały iść dalej.
*W 1806 roku pewien francuski oficer miał wyciągnąć mumię, obrażać ją, opluwać i odwrotnie położyć do trumny. Zażądał jeszcze drwiąco na końcu, by mumia, jeśli naprawdę straszy, odwiedziła go o północy w kwaterze. Następnego dnia oficera znaleziono martwego z karkiem skręconym o 180°. Wszystkie drzwi i okna były zaryglowane … od środka. Wytoczony proces zakończył się fiaskiem – świadków nie było, mordercy nie znaleziono.
*Mumia wykorzystywana była również przez mieszkańców wsi do żartów i weselnych zabaw. W 1913 roku położono ją np. do łóżka świeżo upieczonej małżonki. Jaka była jej reakcja i wpływ żartu na późniejsze małżeńskie pożycie – o tym kroniki już nie informują.
*Pacjenci pewnej przychodni lekarskiej w pobliskim Neustadt doznawali przerażenia, a nawet omdlenia na widok mumii, która przez parę lat miała być jej dosyć wymowną acz niesmaczną doktorską ozdobą.
*Ze starszych przykład brała młodzież – uczniowie wiejskiej szkoły wynieśli pewnego dnia mumię na dach edukacyjnego budynku.
*Z ubrania, w którym pochowano Kahlbutza niewiele pozostało, jedynie buty, czapka i parę bandaży. W latach 30-tych XX wieku do krypty włamali się studenci i skradli buty, które po paru tygodniach odesłali, pisząc w liście, że pite z nich piwo smakowało wybornie.
Aż trudno uwierzyć, że mumia Kahlbutza wciąż jeszcze istnieje. A jednak. Przez malutkie okienko można zobaczyć jego nogi. Drzwi są wprawdzie zamknięte, zaglądamy więc do kościoła, gdzie akurat spożywa posiłek pani, która rycerza i pilnuje i o nim opowiada. Zaprasza do środka i przypomina jego niesłychane życiowe i grobowe losy. I choć przytoczone historie można brać z przymrużeniem oka, to faktem jest, że do niedawna trumna, w której leży rycerz, nie miała nawet szybki.
Dlaczego ciało Kahlbutza tak świetnie się zakonserwowało – nie wiadomo. Badania przeprowadzali Virchow i Sauerbruch, a w latach 80-tych minionego wieku berlińska Charite i zagadki nie udało się rozwiązać. Dzisiaj uznaje się, że rycerz cierpiał na chorobę, od której bardzo schudł (rak, zanik mięśni bądź tuberkuloza). Ta ostatnia zdaje się zgadzać z przekazem, według którego Kahlbutz zmarł dusząc się własną krwią. Cała pośmiertna sytuacja miała się do mumifikacji przyczynić – dębowa trumna, własne opary, brak żyznego podłoża i jakichkolwiek insektów, do tego budowa krypty, która zapewniała przewiew powietrza, pozbawiającego sukcesywnie zwłoki wilgoci. Jednak dlaczego zmumifikowało się tylko jedno ciało, a nie wszystkie znajdujące się w krypcie? Czyżby tylko rycerz obciążony był grzechem morderstwa i fałszywą przysięgą?