W poniedziałkowy poranek nawet najnieprzyjemniejsze hotele zostają w tyle, szczególnie, gdy przed nami rozpościera się wizja pobytu na wulkanie. Na stratowulkanie, którym jest Nevado de Toluca, gorąco pożądany przez nas wczorajszy cel podróży. Dzisiaj rzeczywiście po samochodowych tłumach ani śladu, wjazd otwarty i wolny.
Jedziemy i myślimy, że to niesamowite. Czwarta co do wysokości góra Meksyku z 4690 m n.p.m. (chociaż według najnowszych pomiarów może spaść na piąte miejsce) jest do zdobycia samochodem. Droga usiana kamieniami prowadzi na wysokość 4200 m n.p.m.. Widoki są z każdym kilometrem coraz bardziej oszałamiające, pogoda jest idealna, słońce podkreśla i wulkan i roztaczające się krajobrazy. Z parkingu wolnym krokiem, gdyż rozrzedzone powietrze wyraźnie daje się we znaki, docieramy do krateru, w którym są piękne szmaragdowe jeziora o wymownych nazwach Słońca i Księżyca. Odnaleziono tutaj 18 stanowisk kultu prekolumbijskich Indian z resztkami ceramiki. Legenda góry istnieje do dziś, czego byliśmy świadkami wczorajszego popołudnia. Nie dziwimy się. Jest mistycznie i klimatycznie. I koniecznie trzeba się tej atmosferze oddać. W całkowitym braku słów.