Przyjmujący w siebie najpierw kolejnych członków rodziny von Schwerin, którzy go w coraz to nowe szaty ubierali, a później tych, którzy go z tych ubrań odzierali – cień samego siebie, zamek Stolpe. Zamknięty o tej porze roku na cztery spusty, za to remontowany, wygląda trochę tak, jakby nie wiedział, co ze sobą zrobić. Okaleczony, ogołocony, z dużym bałaganem wokół siebie i nie najfajniejszą pogodą tego dnia, zdany na łaskę kolejnych pokoleń, które się wprawdzie starają, ale jednak on musi trwać w dość uwłaczającym mu stanie.
Na jego miejscu stał dom rodziny von Schwerin, którego członek, Dietrich, otrzymał osadę w lennie w 1321 roku. Gdy kolejny potomek tej rodziny, Otto, odziedziczył majątek w 1575 roku wybudował renesansowy dwór. Ten został przebudowany przez Erdmanna Fryderyka w latach 1690-1700 na barokowy. I to on, wiedząc, że umrze bezpotomnie, zdecydował, że po jego śmierci Stolpe ma zostać majątkiem wolnym, czyli należeć do kogoś, kto go kupi. Właściciele zaczęli się zmieniać, by w końcu w 1895 roku powrócić do rodziny von Schwerin. Bernhard nabył dawną posiadłość rodzinną za 330 tysięcy reichsmarek i podarował swojemu synowi Fryderykowi w prezencie ślubnym. Ten, a jakże, przebudował go w stylu historyczno-romantycznym, jakby akt nadania w tak szczególnym dniu zobowiązywał do zmiany stroju. Powstały trzy dodatkowe wieże, arkadowa galeria z zaokrąglonymi oknami, jadalnia oraz skrzydło zachodnie. Gdy Fryderyk w 1924 roku umarł, jego żona Frieda została w zamku, dbając i o niego i o całą okolicę, a nadciągający nazistowski reżim potępiała z całych sił. Na nic się to zdało, rozpętała się wojna, w wyniku której do Stolpe dotarła Armia Czerwona, przepędzając właścicielkę. Na skutek reformy rolnej nieobecna rodzina została wywłaszczona, a na salony zawitali uchodźcy. W 1949 roku stało się coś, co do dziś przyczynia się do widocznego zażenowania: rozebrano środkową część zamku, by w ten sposób z uzyskanego materiału wybudować chłopom domy. To, co ocalało z ferworu upaństwowienia, służyło za biuro gminy, gabinet lekarski, lokal gastronomiczny, mieszkania, a nawet obóz na dziecięce wakacje. Jeszcze w 1974 roku doszło do ideologicznej zmiany szat – żeby go oszpecić, zedrzeć arystokratyczne oblicze, rozebrano wieże, półokrągłe okna zamieniono na prostokątne, tynk w kolorze ochry zastąpiono szarym i wyprostowano renesansowy szczyt z tyłu zamku. Do tego przestano o niego dbać, socjalistycznie rzucono na pastwę wilgoci. I gdy nadeszły nowe, demokratyczne czasy to sprzedano za jedną markę gminie zastrzegając, że kolejne zmiany mają prowadzić do udostępnienia go na cele publiczne.
I tutaj zamek się uśmiecha, pręży dumnie i napawa nadzieją. Rekonstrukcje i remonty trwają od 2001 roku i co najważniejsze planowana jest odbudowa nieistniejącej części środkowej oraz założenie parku. Zanosi się nie tylko na lepsze czasy, ale i na nową szatę, być może nawet zaprojektowaną przez znającego się na rzeczy projektanta.
Obok zamku w byłej remizie, w której rodzina von Schwerin trzymała konie i dorożki, znajduje się restauracja oraz pokoje gościnne. W sezonie od 28 marca do końca października zamek na pewno czuje się lepiej. W wiosennej, letniej czy jesiennej szacie, z letnikami czy weselnymi gośćmi oraz turystami napełnia się życiem i optymizmem. Zimowy sen przyjmuje jako konieczne zło, grubymi nićmi szyty czas odpoczynku.