Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2020    Niemiecki Szlak Baśniowy - menhir, tańcząca lipa i baśń o królu Drozdobrodym
Zwiń mapę
2020
30
lip

Niemiecki Szlak Baśniowy - menhir, tańcząca lipa i baśń o królu Drozdobrodym

 
Niemcy
Niemcy, Niedenstein
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 21696 km
 
Gdy wokół trwała 7-letnia wojna (1756-1763) wykopano go z mozołem z ziemi. Tyle go pod nią, ile nad nią. Natrudzono się, gorliwie pracowano łopatami w nadziei, że głęboko pod nim ukaże się skarb. Wyłoniły się jedynie ludzkie kości. Menhir był sobą – miejscem kultu, zgromadzeń i sądów. Zbudowany z kwarcytu, którego nie ma w okolicy. Podejrzewa się, że przywieziono go tutaj skądś w III wieku p.n.e. W I wieku p.n.e. Chattowie widzieli w nim swojego boga Wodana i oddawali mu cześć. Do dziś właśnie tak się nazywa, Wotanstein, czyli skała Wodana. Wygląda mistycznie.Lekko zakrzywiony w jedną stronę, otoczony świętymi dębami, obsiany maleńkimi dziurkami. Dostojny i niewzruszony. Co niektórzy opowiadają sobie o diable, który rozwścieczony budową kościoła przez Bonifacego z dębu Donara w pobliskim Fritzlar chciał zniszczyć wstrętny mu obiekt rzutem kamienia. Ten jednak utknął mu w rękawie i spadł na pole w Maden. Dziury w nim to ślady diabelskich pazurów.

Niedaleko stąd, w Niedenstein, jedziemy do lipy sądowej bądź tańczącej. Stare drzewo posadzone zostało prawdopodobnie w roku założenia miasteczka 1250. Niewiarygodnych 700-800 lat z równie niezwykłą historią. Najpierw miały odbywać się obok niej rozprawy sądowe, później jednak zdecydowano się na zupełnie inne jej użytkowanie. Lipa służyła do tańca. I to nie pod nią, co uniemożliwiał jej rozrost – niskie drzewo z trzema pniami, z których wyrastało sześć rozłożystych konarów. To między nimi właśnie wybudowano podest otoczony balustradą, do którego wiodły schody. Na samym środku wystawała gałąź, wokół której wybudowano stół i ławki. Podobno po raz ostatni tańczono tutaj przed I wojną światową. W XX wieku parkiet zniknął, ale legenda o roztańczonym drzewie pozostała.

Same miasteczko Niedenstein jest kulisami baśni o królu Drozdobrodym. Baśni o zarozumiałej księżniczce, która przebierała w kandydatach na męża kręcąc nosem, na najróżniejsze jej zdaniem wady. Ten za gruby, ten za wysoki, a jeszcze inny miał zbyt wystający podbródek. Jego broda przypominała księżniczce dziób drozda i tak też młodego królewicza z sąsiedniego kraju nazwała – Drozdobrodym. Ile musiało być śmiechu na dworze! A ile żalu w odesłanych z kwitkiem młodych mężczyznach. Król w końcu zdenerwował się na swoją córkę i oświadczył, że wyda ją za mąż za pierwszego lepszego żebraka, który pojawi się przed pałacem. I tak się stało. Wybredna księżniczka wyszła za mąż i przeprowadziła do jego nędznej chatki. Pozbawiona dworskich przywilejów wszystko musiała robić sama, a nawet podjęła się pracy. Najpierw mąż naniósł jej wierzbowych gałęzi, by mogła z nich pleść kosze. Księżniczka jednak tego nie umiała i tylko poraniła sobie ręce. Mąż kazał jej więc tkać, co jednak też nie było jej mocną stroną. W końcu żebrak wysłał ją na targ, by tam sprzedawała garnki. Jednak po paru dniach pijany żołnierz wjechał na koniu na plac targowy i rozbił jej wszystko. Rozzłoszczony mąż o tragedię obwiniał żonę, która rozstawiła swój asortyment na rogu. Wysłał ją w końcu na dwór króla okolicznych terenów, by tam została pomocnicą kucharza. Pewnego dnia odbywały się uroczystości zaślubin królewicza i księżniczka zza drzwi obserwowała przyjęcia. Młody książę dostrzegł ją i poprosił do tańca, czego mu odmówiła. Z przerażeniem rozpoznała w nim króla Drozdobrodego, z którego kiedyś szydziła. Do tego wszystkiego rozbiła garnki, które niosła z kuchni i całe jedzenie rozsypało się po podłodze. W tym momencie królewicz uśmiechnął się, wziął ją za rękę i oświadczył, że też ją poznaje. Zakochał się w niej, a gdy ta tak niewdzięcznie go potraktowała, postanowił ją ukarać. Przebrał się za żebraka, gdyż chciał nauczyć ją pokory. Królewna była przeszczęśliwa – wyszła za królewicza, przebrano ją w królewskie szaty i odtąd żyli długo i szczęśliwie.

Gdy wędrujemy do ruin zamku Nydensteyn wyobrażamy sobie, że gdzieś tutaj rozgrywała się miłosna akcja. Nędzna chatka mogła stać na skraju lasu, a zamek Drozdobrodego górował nad okolicą. Jego historia jest wprawdzie historią obrony przez pazernością biskupów z Mainz i Fritzlar, ale czy to nie może się zazębiać? W imieniu Chrystusa nawołującego do pokory zagarniało się w czasach chrystianizacji co tylko było możliwe. Królestwa, ziemie, księżniczki i ludzi, którzy zrezygnowani poddawali się kościelnej woli.

Niewiele z zamku pozostało. Na szczycie wzgórza Niedensteiner Kopf stoi teraz wieża widokowa, z której roztacza się wspaniały widok. I na okolicę i na parę kamieni, które pozostały po zamku.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1466 wpisów1466 5661 komentarzy5661 23366 zdjęć23366 1 plik multimedialny1