Dwór „tych von Ribbeck” – tak brzmi oficjalna nazwa posiadłości w Bagow. Bagow jest jednym z moich ulubionych miejsc na krótki wypad za miasto, podobnie jak pobliskie
Päwesin, gdzie buddyjscy mnisi prowadzą piekarnię, przed którą zawsze ustawia się kolejka, oraz Groß Behnitz, wyglądające od strony jeziora niczym fragment impresjonistycznego obrazu.
Renesansowy dworek szlacheckiej rodziny von Ribbeck, z barokową dobudówką, domem dzierżawcy, pralnią, prasowalnią, wozownią, kilkoma stajniami i stodołami, dwoma domami dla służby oraz parkiem dworskim, jest jednym z nielicznych przykładów renesansu w Brandenburgii. Zbudowany został w 1545 roku przez Albrechta von Schliebena, którego upamiętnia niedostępna dla nas płaskorzeźba z piaskowca na parterze. Po wojnie trzydziestoletniej posiadłość wielokrotnie zmieniała właścicieli, a w 1772 roku zakupił ją Otto Karl Friedrich von Ribbeck. Do tej samej rodziny należał również majątek w pobliskim
Ribbeck, literacko utrwalony w słynnym wierszu o gruszy.
18 kwietnia 1944 roku ostatni właściciel dworu, Hans Georg Karl Anton von Ribbeck, został aresztowany i osadzony w obozie koncentracyjnym w Sachsenhausen, gdzie zmarł 15 lutego 1945 roku. Po jego aresztowaniu naziści oddali posiadłość pod zarząd przymusowy. Pod koniec wojny, 28 kwietnia 1945 roku, nocowało tu około stu wyzwolonych z wiezienia brandenburskiego więźniów, a wkrótce potem prawowitych właścicieli wywłaszczono. Ziemię podzielono między ludność bezrolną, a budynki służyły kolejno jako schronienie dla przesiedleńców, szkoła, świetlica i dom wakacyjny. Od 1975 roku działała tu antyfaszystowska izba pamięci. Po zmianie systemu rodzina von Ribbeck odkupiła posiadłość. Ceglasty budynek stoi dziś nieużytkowany. Tchnie z niego powaga i dostojność. Od strony ulicy prezentuje się lepiej niż od strony jeziora, skąd widać socjalistyczne wpływy i takąż samowolkę.
Mijając zająca na bramie docieramy do najwyższego wzniesienia w okolicy - Mühlenbergu, mającego 59,9 metrów n.p.m. Nazwa wzgórza pochodzi od młyna, po raz pierwszy wzmiankowanego w 1745 roku, który spłonął po uderzeniu pioruna. Ten sam los spotkał barokowy kościółek, znajdujący się na południowo-wschodnim zboczu do 1906 roku (inne źródła podają, że pożar wybuchł rok wcześniej). Uratowane elementy wyposażenia, ambona i ołtarz, trafiły do nowego, już rok później w stylu secesyjnym wybudowanego, kościoła. Jego głównym sponsorem była rodzina von Ribbeck. Świątynia zmienił lokalizację i do dziś stoi na skraju wsi, niedaleko wzgórza Mühlenberg. W czasach socjalistycznych niszczała, była profanowana i zaniedbana weszła w nowy system, który zaopiekował się nią wzorowo. Dziś kościół jest wyłaniającą się zza zakrętu perełką. Wzbudza zachwyt filigranowością, detalem i kolorem.
Ze wzgórza Mühlenberg rozciąga się łagodna panorama okolicy, podkreślona żółcią kwitnących słoneczników. Dłuższą chwilę cieszymy się widokiem, zajadając soczyste jeżyny. Zaglądamy jeszcze do Roskow i barokowego pałacu z XVIII wieku. Przed powojennym wywłaszczeniem należał on do starej szlacheckiej rodziny von Katte, której członkowie mieli przybyć do Marchii Brandenburskiej z Niderlandów za panowania króla Henryka I. To z tego rodu wywodził się Hans Hermann von Katte, porucznik armii pruskiej, przyjaciel i prawdopodobnie kochanek następcy tronu Fryderyka II. Król Fryderyk Wilhelm I Pruski, po odkryciu planów ucieczki syna z owym przyjacielem do Anglii, na jego oczach kazał ściąć głowę dwudziestosześcioletniego von Katte w twierdzy Kostrzyn 6 listopada 1730 roku. Nie wiadomo, czy Hans kiedykolwiek bywał w tej jednej z licznych posiadłości swojej rodziny.
Pałac przez wiele stuleci pozostawał w rękach rodu. Po II wojnie światowej służył jako szkoła, a po upadku systemu wrócił na łono rodziny. W 2010 roku wykupił go daleki potomek rodu von Katte, wyremontował i przekształcił w lokal kulturalno-rozrywkowy. Akurat przy dzisiejszej niedzieli jest zamknięty.