Każde szanujące się niemieckie dziecko jeździ do Ribbeck, każdy starszy człowiek szanujący się jako dziecko też. W efekcie jeżdżą do Ribbeck wszyscy, którzy mają sentyment do beztroskości pacholęcych lat. Jeżdżą i przebywając w tej cichej wiosce jakich wiele w Havellandzie szukają jednego – gruszy. Nie lipy, jabłoni, dąbu, czy wiśni, ale gruszy właśnie, rozsławionej na cały niemiecki kraj przez kultowego poetę podróżnika Theodora Fontane w wierszu pod tytułem „Herr von Ribbeck auf Ribbeck im Havelland”. Hojny baron von Ribbeck z Ribbeck w Havelland obdarowuje gruszkami ze swojego ogrodowego drzewa przechodzące dzieci, co zupełnie nie podoba się jego chytremu synowi. Gdy starzejący się baron czuje nadchodzącą śmierć, zarządza, by wlożono mu do grobu parę gruszek. Jego spadkobiercy dbają wprawdzie o solidne ogrodzenie i zakazują dostępu do osierocenego drzewa w sadzie, jednak z grobu barona, z pestek gruszek wraz z nim pochowanych, wyrasta grusza, z której każdy może korzystać. W wierszu patetycznie chwali się rękę barona, która nawet po jego śmierci przynosi długie lata błogosławieństwo.
Co ciekawe z krypty żyjącego w latach 1689 – 1759 Georga von Ribbeck naprawdę wyrosła grusza, którą powalił szturm 20 lutego 1911 roku. Jej pień znajduje się w tutejszym kościele, nową gruszę posadzono w latach 70-tych ubiegłego wieku, jako że jednak jej owoce były niedobre, zasadzono kolejną w kwietniu 2000 roku, która pobożnie rośnie sobie obok kościoła do dziś. Rodzina von Ribbeck też mieszka obok kościoła i z owej niesamowitej, poetycko-cmentarnej historii wciąż korzysta. Wprawdzie pałac, piękny, dostojny, niemalże majestatyczny, posiadłość rodzinną, straciła w latach powojennych i nawet w drodze procesu sądowego nie odzyskała, wybierając ugodę (na jakich warunkach – nie wiadomo), ale za to robi z gruszki co tylko się da – octy, balsamy i inne trunki wszelakie do kupienia w starej gorzelni. Podobno firma nieźle prosperuje, jej jakże nietypowe produkty są rozchwytywane być może głównie dla samej nazwy, historii i szlacheckości w nich zawartej.
Samo miejsce tchnie nie tylko poetyckością i sielską atmosferą, ale i powagą wypracowanego przez całe stulecia bogactwa kolejnego w tych okolicach dostojnego rodu szlacheckiego, tym razem von Ribbeck. Przede wszystkim zamek, który przyćmiewa swoim dostojeństwem całą okolicę, choć ja tę zamierzchłość i estymę najbardzieł odczułam na rodzinnym cmentarzu przylegającym do rodzinnej posiadłości. Założono go w 1893 roku chowając tutaj trójkę zmarłych na skutek błonicy dzieci. Oprócz nich spoczywa jeszcze siedmioro innych członków szlacheckiej rodziny, a dla Hansa Georga Karla Antona von Ribbeck zabitego w kwietniu 1945 roku w obozie w Sachsenhausen, gdyż głośno, odważnie i dobitnie sprzeciwiał się nazistom, postawiono kamień pamiątkowy. Białe krzyże, równo postawione w szeregu nieustępliwej śmierci kontrastują nieoczekiwanie z tętniącym tuż obok zamkowo-gastronomiczno-turystycznym życiem. Jakby tylko to było ważne – owocne przechytrzenie skończonego ludzkiego czasu paroma zabranymi ze sobą do grobu gruszkami
Zamek w Ribbeck
Theodor-Fontane-Str. 10
14641 Nauen OT Ribbeck
Otwarty: codziennie oprócz Wigilii i w czasie imprez specjalnych
wstęp: 3€, ulgowy 2€, dzieci do lat 12-tu bezpłatnie