Wystrychnięto go tutaj na dudka, więc się mści.
Po pierwsze trzeba mieć mocne nerwy, dobrą orientację i silną wiarę, żeby w to miejsce w ogóle dotrzeć. Droga się kręci licznymi zakrętami, widoki monotonne sprawiają wrażenie jakby stało się od kilkudziesięciu minut w miejscu. Nagle na przykład pojawia się wiatrak w środku pola, w którym można spędzić urlop, według powieszonej przy drodze reklamy.
-"Dwa tygodnie tutaj?! W środku niczego?! I co tu robić?
-"Mąkę!"
Jak się dotrze to i tak niewiadomo, że się jest. Zwątpienie ogarnia i niepewność. Zielone połacie trawy szumią rozszalałe morską zawieruchą, choć do morza stąd parę kilometrów. Czyżby mu się tacy goście nie podobali? Goście w domu, który przyprawia go o gniew i złość na straconą duszę i wykonaną za darmo robotę.
Zawarł łatwy pakt - dom dla kobiety. Zakochany sługa wiedząc, że nie ma szans na rękę córki sąsiada, bo za biedny, poprosił szatana o pomoc. Ten nie zwlekał. Haubarg (typowy dom dla tej okolicy) dla niego postawić przez noc to pikuś w porównaniu ze staraniami i zabiegami z przewrotnością o jedną duszę. Dom miał być gotowy przed pierwszym pianiem koguta, duży, gospodarny, ze 100 oknami. Diabeł wziął się ochoczo do roboty. Sługa nie mógł spać. W nocnym szaleństwie bezsenności obudził matkę i opowiedział o podpisanym cyrografie, a ta pospieszyła do kurnika, by w ten sposób zniweczyć czarcie dotrzymanie warunków umowy. Kogut zapiał w momencie, gdy diabeł brał się za setne okno, przez które jęcząc i zawodząc wyskoczył w czeluści swojego królestwa.
Jednak wciąż tutaj rządzi. W końcu to jego majątek "nieuczciwie" zagarnięty przez kolejne ludzkie pokolenia. Wszystko wkoło skrzypi, jęczy, zawodzi. Nigdy nie wiadomo, czy wiatr nie zatrzaśnie drzwi przed nosem, a z ręki nie wypadnie talerz czy waza. Kelnerka przynosi zamówioną herbatę w dzbanku ze śnieżnobiałą filiżanką - niesie tacę przed sobą pieczołowicie zaglądając, czy wszystko jest w porządku. Postawiony na stole serwis zachwyca, podobnie jak drewniany, orginalny wystrój wnętrza. Trzeba chwilę czekać, by herbata naciągła. Odwracam się do tyłu przyciągnięta świdrującym uczuciem na plecach, jakby ktoś dręcząco i niecierpliwie się wpatrywał - napotykam spojrzenie wystraszonych, przerażonych i jakby ostrzegających oczu kobiety z zamierzchłej przeszłości, jak żywej w tym pierwszym ułamku sekundy.
Przechodzą mnie ciarki. Próbuję załagodzić niemiłe wrażenie i zajmuję zmysły stojącą na stole herbatą. Piękny aromat, intensywny kolor, celebracja przeżywanego momentu. Ujmuję dzbanek w dłoń, przechylam w kierunku filiżanki i w tym momencie zastygam z dokładnie takim samym wyrazem twarzy, jak kobieta za mną. Na dnie leży mucha, której tutaj przed minutą nie było.
Diabelski przytłumiony śmiech i bezradność ogarniających uczuć. Głuchy brzęk rozbitego szkła. Czas opuścić szatańskie miejsce. Ogrom i przepych budowli przestaje robić pozytywne wrażenie. Bogactwo nie przynosi szczęścia. Nikt nie wie, co się stało ze sługą i kobietą, dla której był gotów sprzedać swoją duszę. Być może dlatego, że to zamierzchłe czasy - 1647/48 rok - historia o nich zatonęła w setkach innych po niej następujących.