Miasto marynarskiego święta. Wykrzykują na prowizorycznych scenach, że to stolica, że to przeznaczenie, że honor, odwaga i poświęcenie. Marynarzy jak na lekarstwo, pływają po morzach, za to przebierańców moc. Piją wódkę z plastikowych kubków i noszą białe flagi z czerwoną gwiazdą i sierpem i młotem. Ordery sprzed 30 lat też. Ile rzewności w patriotycznych pieśniach, ile wiary i nadziei, ile dobrych intencji i odważnych życzeń. Rosjanie kotłują się wokół tych źródeł pocieszenia i zapewnień, że kiedyś będzie lepiej. To kiedyś sprzed 30 lat już jest, ale nowe też przyjdzie, jeszcze bardziej obiecujące i świetlane. Jak oni w to wierzą! Aż rzewna łza toczy się do serca dobrego.
Tęsknią za starymi czasami.
Potrzebują pozornego porządku, iluzji swojej naiwności, nadziei, wiary, obietnic choćby płonnych. Czerwone gwiazdy szarzeją na stacjach metra, budynkach ogromnych, czerwienieją na sztandarach i czapkach - rogatywkach młodych marynarzy. Nie trzeba tego wyrywać z pamięci, śladów dobrych, poukładanych czasów, gdy każdy był równy. A może nawet równiejszy.
Nie wstydzą się przeszłości, ani teraźniejszości. Taki los. Przeznaczenie. Trud ludzkiego życia.
Jesteśmy zmęczeni emocjami minionych dni. Notoryczny brak snu w Berlinie, porywczy lot i szampan do mikrofalówkowego lotniczego obiadu. Bloody Mary dostajemy na zapas, stewardessa lubi i rozumie nadchodząca rozterkę rosyjskiej sjudby. Nad Leningradem można się tylko wódki trzymać. Bo zanim dotrze się do St.Petersburga trzeba zetknąć się z Leningradem.
Leżymy na Marsowych Polach. Stare Rosjanki zdzierają z siebie eleganckie szaty i rozkładają spódnice w panterki do siedzenia w może nie tak odświętnej bieliźnie. Młode mają pod części bikini. Wypukłości i trzęsące się części ciał. Nagrzany południowo ciepłym słońcem mózg. Oczy niedowierzają, a reszta się cieszy. Lubię żart wypływający z nieoczekiwanych sytuacji. Lubię spokój odpoczynku i niepokój zdającej się czekać drogi.
Lubię rosyjski flair.
Naiwność rozrzewnienia.
Hardość pewności.
Rezygnację.
- Co robisz w życiu?
- Żyję.
Dialog na miarę rosyjskiej mentalności. Za ostatnim słowem rozlewa się przestrzeń egzystencji i wszystko, co się z nią wiąże.