W Berlinie jest słonecznie i niebezpiecznie.
Gnieździ się zmora rozterki jak zadra.
Wydaje się, że wystarczy się oddalić, a minie, przeminie, zginie i przepadnie.
Spokojnie zobaczymy.
W blasku słońca przemieszczamy się do mgły wyspy Rugii. Przejeżdżamy most, który zabiera jej prawdziwą wyspiarskość, a który łączy dla dobra i jej i ją nawiedzających brzegi niezbyt od siebie oddalone.
Największa wyspa Niemiec.
Z południa na północ to 52 km, ze wschodu na zachód 41 km.
W lutym 2011 roku wpisano stary las bukowy, znajdujący się w Parku Narodowym Jasmund, na listę Światowego Dziedzictwa Przyrodniczego Ludzkości UNESCO.
Brzegi kredowe podziwiane, malowane, obfotografowywane od wielu, wielu lat. W grudniu zeszłego roku przygniotły i skazały na śmierć 10-letnią dziewczynkę, która wyszła tam ze swoją mamą i siostrą na bożonarodzeniowy spacer.
Za czasów Chrystusa mieszkało na wyspie wschodniogermańskie plemię Rugiów, od których pochodzi jej nazwa. Od VII wieku było tu królestwo zachodniosłowiańskich Ranów, a w 1130 roku Bolesław Krzywousty wyspę zdobył dla siebie, zresztą za pomocą wypożyczonej od Duńczyków floty. Po 38 latach przeszła w ręce Danii jako lenno, później w ręce książąt pomorskich, pod rządy cesarstwa niemieckiego, DDR, by w końcu zakotwiczyć się na stałe we wzorowej niemalże demokracji.
Ze swoim białym złotem, bo tak kredę tu nazywają, szczególnie w turystyce, gdzie 70% ofert kosmetycznych czy hotelowych na niej się opiera.
Z odcinkiem 2500 kilometrowego Niemieckiego Szlaku Alei, najdłuższego szlaku turystycznego Niemiec.
Zatrzymujemy się w Bergen auf Rügen w bardzo przyjemnym hotelu, w którym wieczorem wygrzewamy sobie kręgosłupy w specjalnie do tego celu skonstruowanej kabienie.
A nad brzegiem morza z owymi kredowymi cudami spacerujemy w Sassnitz, miasteczku wypoczynkowo-turystycznym, uznanym oficjalnie kurorcie. Spacerujemy ostrożnie i z rozwagą, bacznie obserwując nieruchome kredowe skały. Dziś nieruchome, ale może już jutro pogrzebią pod sobą jakąś niewinną istotę, ot tak, dla wykonania wyroków przeznaczenia...