Na zupełnym zachodzie Polski targowe baraki, papierosy, zgrzewki kolorowych napojów, krasnale i polsko-niemiecki tłum. Neon, stacja benzynowa i wiklina pogięta na różne użytkowe sposoby. Niekoniecznie trzeba się tutaj zatrzymać, za to koniecznie trzeba pojechać dalej w kierunku Cedyni, która z lat dzieciństwa kojarzy się ze słowiaństwem, zwycięstwem i Mieszkiem I. Wzgórze Czcibora z ogromnym pomnikiem ku czci i pamięci walki z 24 czerwca 972 postawionym tutaj na 1000-lecie tamtych bitewnych wydarzeń. Rząd ówczesny socjalistyczny z upojeniem przygotował się na tę ważną rocznicę, do dziś nie tylko pomnik w postaci orła, ale i pordzewiałe maszty bez trzepoczących narodowych flag i miejsce na znicz ogromny, płonący płomieniem wiecznego i pewnego zwycięstwa. Pokruszony beton, strome schody, przepiękny widok na Odrę i całą cedyńską okolicę. Mieszko ze swoim bratem Czciborem stawili tutaj opór germańskiemu parciu na wschód, hamując zapały Hodona zajęcia Pomorza i wzmacniając wpływy Polan. Duma wypływająca z tego wydarzenia obrodziła mozaikami i skulpturami rozsianymi po miasteczku Cedynia. Duma trochę zapomniana, dzieła się kruszące i niszczejące, opuszczone dzieci socjalizmu. Przed pomnikiem „Grodzisko słowiańskie” postawiono bezczelnie drogowy znak, a na ścianie domu przy rynku z dość dużej mozaiki została połowa, z jeszcze widocznym rokiem 1972.
Warto jednak spędzić na owym wzgórzu parę chwil, posilić się przywiezionym prowiantem, popatrzeć na rozlewającą się Odrą przestrzeń, odkryć pobliskie wrzosowiska i zadumać się nad naszą słowiańskością, której znaczenie można dla siebie na nowo odkryć.
W samej Cedyni cisza i spokój sobotniego popołudnia. Koty wylegują się na krawężnikach, osiedle Obrońców Stalingradu wymarłe, jedynie starszy pan siedzi przy drodze na ławce i pilnuje stoiska z miodem poruszając głową w rytmicznym nurcie przejeżdżających samochodów. Kościół dumnie wyciągający ku niebiosom strzelistą wieżę, ryneczek z pomnikiem narodowym udekorowanym biało-czerwonym kwieciem, wieżyczka widokowa z młodzieżą głównie męską, znudzoną jakże wyraźnym brakiem zajęcia i klasztorem cysterek z 1266 roku. Klasztor, który od XIII wieku przez trzy stulecia dominował gospodarczo i religijnie nad Cedynią i okolicą, bogaty w ziemie, a nawet przez jakiś czas należący do Państwa Krzyżackiego. Zniszczony sekularyzacją XVI wieku przestaje istnieć, a budynek uzurpuje sobie szwedzki król Gustaw Adolf, by kierować stąd armią w czasie wojny trzydziestoletniej (1618-1648). Przez kolejne lata aż do 1945 roku wykorzystywany jako myśliwski dworek czy urząd pocztowy, po wojnie przez 50 lat był tylko i wyłącznie ruiną. W 1997 już w rękach prywatnych remontowany przez osiem lat jest dziś klimatycznym hotelem – w byłych celach mniszek można spędzić zapewne niejedną upojną noc.