Dach czterospadowy, dwa piętra, przylegające z dwóch stron budynki gospodarcze, ogród, park – tak wyglądał pałac w Wagenitz około roku 1731.
Salon wejściowy z rotundą i ze znajdującą się nad nim salą teatralną powstały w latach 1849-1853.
Taras z pięknymi otwartymi schodami i grupą rzeźb znajdującą się od strony ogrodu – na początku XX wieku.
Jeden z najpiękniejszych pałaców w okolicy, wybudowany w stylu renesansowej willi, siedziba rodu von Bredow, potężnej, zasiedziałej tutaj od wielu wieków, majętnej i zakochanej w nabytym latami dobrobycie.
Twórczości świątynia z własnym teatrem i gabinetami sztuki, zbiorami historycznych mebli, chińskich waz, jedwabie, portrety przodków i wszelkie inne obrazy olejne. Rozświetlony w słońcu, rozogniony sławą, rozpieszczony coraz nowszymi pięknymi obiektami, które przybywały w jego licznych pokojach. Otulony strzelistymi drzewami i miękkimi trawami strzyżonymi skrupulatnie przez ogrodników, ptasim śpiewem i kwieciem pielęgnowanych rabatek. Rozpluskany stawem i pływającymi na jego źródlanych wodach łabędziami. Roześmiany doborowym wciąż zjeżdzającym się towarzystwem i bawiącymi się beztrosko dziećmi. Perełka Havellandu. Klejnot Brandenburgii.
Spłonął pod koniec wojny w 1945 roku doszczętnie. Przyczyna pożaru nigdy nie została poznana. Ostatnia z rodu von Bredow – baronowa Rosemarie, druga żona poległego w 1941 roku Johanna Ludwiga, pochowanego w tutejszym parku, opuściła wioskę i swój pałac w ostatnich dniach wojny wraz z Międzynarodowym Czerwony Krzyżem. Nie wiadomo czy w rozpaczy czy z powściągliwością godną stanu szlacheckiego. Czy zabrała coś ze sobą? Czy zarzuciła wszelkie czynności powodowana strachem o swoje życie? Znalazła się we Francji, gdzie w Reims wyszła za mąż za Georgesa Gimoneta, który w czasie wojny pracował jako ogrodnik w jej posiadłości.
700 lat istnienia rodziny i pożar i pożoga, która zabrała wszystko . Prawie wszystko...Została wieża szwedzka – jedyna jeszcze istniejąca część pałacu, pełniąca rolę kuchni, a później magazynu do chłodzenia mleka. Wybudowana w 1587 roku jest do dziś najstarszym budynkiem w tutejszej okolicy. Zostały płyty nagrobne w zdziczałym parku, który nosi w sobie nie tylko pamięć tamtych czasów, ludzi, wydarzeń i obrazów, ale i atmosferę dziś tajemniczą i nieodgadnioną, bluszczem zarośnięte podłoże zakryło na zawsze resztki wydeptanych przez tych już minionych ścieżek. Nieodgadnione miejsce niezapamiętanej pamięci.