Druga niedziela tej wiosny wieje wiatrem, siąpi mżawką, kwitnie przylaszczkami i grzeje na przekór łagodnym powietrzem. Szaro, buro, z tendencją do kolorowych, typowo wiosennych, zabarwień.
Buch przylgnęło do Berlina za dumną sumę 3,5 miliona marek (co odpowiada dzisiejszej wartości 23 milionów euro) w 1898 roku. Wioska istniejąca od 1230 roku, rolnicza posiadłość, dziedzictwo, które swoim agrarnym charakterem było łakomym kąskiem dla spragnionego wyżywienia miasta.
Szybko wybudowano pierwszy miejski szpital, pięcioczęściowy kompleks, który funkcjonuje do dziś, zapewne w zmienionej formie niż na początku, ale jednak. Forma inna, gdyż budynków znacznie więcej pozostało, niż współczesna aglomeracja ich potrzebuje. Część więc stoi opuszczona, część jest użytkowana jako luksusowy teren mieszkalny, odgrodzony od świata zamaszystą bramą, przed którą przy paru betonowych blokach zapalona czerwona świeca pamięci ofiarom eutanazji, które były tu masowo uśmiercane przez nazistów. Spalone resztki ciał Ewy Braun i Adolfa Hitlera przywieziono właśnie tutaj do obdukcji i bez cienia wątpliwości zidentyfikowano.
To ponura część buchowskiej rzeczywistości, ta kolorowsza, zabarwiona wiosennym kwieciem zielenieje nabrzmiałymi pąkami. Wokół szpitalnych budynków cała siatka wędrowniczych dróżek upiększonych drewnianymi i kamiennymi skulpturami, które prowadzą do pałacowego parku. 13 mostków i mościków pomiędzy omszałymi ścieżkami, a na lekkim uniesieniu jeden z czterech barokowych kościołów Berlina. Piękny, choć na pierwszy rzut oka na kościół nie wygląda. Zwyczajnie brakuje mu wieży, żeby świątynny obraz był pełny. Chociaż...był kościółem pałacowym i może ten ubytek czyni go wybrakowanym, gdyż pałac rozebrano po wojnie razem z oranżerią. Stoi więc samotny z blokowiskami w tle, a na wyciągnięcie ręki z boku jeszcze jedne historyczne sieroty – pałacowe stajnie, dziś wykorzystywane przez artystów i restauratorów do kulturalnie kulinarnych popisów. Pętlę zamyka socjalistyczny pomnik z gwiazdą w niebie pamięci ofiar walki przeciwko nazistom. Chłodny, strzelisty, nieprzystępny i niedostępny, jak ofiary, które upamiętnia – dusze, które osierociły świat ginąc za słuszne.
Do Buch można dojechać kolejką miejską, której trasa była częścią kolei szczecińskiej z lat 1842-43. Budynek dworcowy jest mieszanką starego z roku 1879 i poźniejszego z lat 1912-14 i wpisany w rejestr zabytków. Opuszczone okna kasowe, zabite deskami, zastąpione automatami, które ani stylem ani kolorystyką nie pasują do hali z zamierzchłej epoki. A zużyte gumy do żucia stały się już nieodłącznym elementem dworcowych krajobrazów.