Wita nas cały świat – minionym znany. Po wejściu do kościoła klasztornego dawnego opactwa Cystersów napotykamy na Jezusa, Europę, Azję, Afrykę i Henryka III, który to miejsce założył ku pamięci zmarłej żony Agnieszki. 12 października 1268 rok przybyli tutaj zakonnicy z klasztoru Altzella w Saksonii i tak powstało Neuzelle, które dziś żółci się w popołudniowym słońcu potężnym kościołem, ale i pyszni barokowym ogrodem, zdobi Niebiańskim Teatrem i upaja świeżo naważonym piwem.
Stojąc pod chórem we wnętrzu przeraźliwie zimnej w listopadzie świątyni wydaje się ona smukle długa i oszałamia barokowością w najbardziej bogatym w zdobienia wydaniu. Wnętrze kipi, pulsują święci, aniołowie strzegą bogactwa, a szpady, piki i sztylety grożą najcichszej myśli o przysposobieniu dla siebie choćby detalu. Onieśmielony wierny bądź niewierny niemalże drży przed kolejnym krokiem w głąb przepastnego wnętrza pełnego odgórnych zagrożeń. Docierając pod ołtarz i odwracając się cały nabyty przed chwilą lęk okazuje się zbędny – iluzja optyczna wydłużyła i wyolbrzymiła kościół. Emocje się uspokajają i równoważą, a przepych łagodnieje. Święci mają za sobą ludzką i często ułomną przeszłość, szpady to atrapa, a całość jest po to, by chwalić i sławić Tego, w którego się wierzy.
Zdradzę Wam małą tajemnicę – w jednym z bocznych ołtarzy można w gablotce zobaczyć kości św. Floridusa, które przybyły tutaj z rzymskich katakumb, a w nowym, od sierpnia 2014 roku tutaj stojącym, z marmuru indyjskiego zrobionym ołtarzu, spoczywają relikwie naszego polskiego papieża – jego włos...
Ciekawe, gdyż swego czasu klasztor Neuzelle wisiał jak na włosku jako katolicki w morzu protestantyzmu, które zalało okoliczne tereny w czasach reformacji.
A swoją drogą, skąd się biorą relikwie takie jak włos? Nasz papież zmarł w 2005 roku, 9 lat później do Neuzelle uroczyście sprowadzany jest jego włos. Zbierano za życia? Czy przyszły święty miał nałożony odgórnie obowiązek pozostawienia po sobie tego typu "pamiątek"? Istnieje gdzieś jakiś magazyn?
Obok kościoła znajduje się szkoła z internatem, jak i Niebiański Teatr ze scenami z życia Jezusa, nieopodal napotykamy jeszcze jeden kościół, tyle że ewangelicki, a za całym kompleksem odkryjemy barokowy ogród, który zachwyca symetrią i dostojeństwem. Od czasu do czasu przejeżdża pociąg, a na horyzoncie piękna zielono-złocista przestrzeń Dolnych Łużyc.
Podobno za dwa dni mają przybyć tutaj nowi zakonnicy. Po okresie świetności, za której zgromadzono wokół siebie wszelkie dobra, głównie ziemskie, wszystko podupadło w momencie przejęcia Dolnych Łużyc przez Fryderyka Wilhelma III w 1815 roku i zakończyło sekularyzacją dwa lata później. Z klasztoru zrobiono sierociniec i siedzibę seminarium dla nauczycieli. Dopiero powołana w 1996 roku fundacja przywróciła i przywraca wciąż dawny blask i przeznaczenie tego wyjątkowego dla tej części Niemiec przykładu południowo-niemieckiego i czeskiego baroku. Odnowiono oranżerię, wyremontowano kościół, a co najważniejsze znalazł się kupiec słynnego już w XII wieku sąsiedzkiego browaru. Warzy pysznie i ciekawie, oferuje nowe smaki i nieprzyzwoitą jakość, która powala z nóg. Można sobie browar obejrzeć od środka biorąc udział w często odbywających się oprowadzaniach z przewodnikiem. I zakupić buteleczkę. Albo dwie.
A później, może dla rozjaśnienia przytępionych i barokiem i piwem zmysłów, wyruszyć prostą drogą do wioski, mijając malowniczy staw i lokale gastronomiczne w liczbie trzech. Wjeżdżając do Neuzelle wita nas Chrystus, a całość jest senna i dziś w wyjątkowy sposób oszroniona. Trochę dalej od klasztoru znajdziemy słynny z piwnych kąpieli hotel Kummerower Hof, a już za nim zatopimy się w leśny świat parku przyrodniczego Schlaubetal z przeuroczą doliną rzeki Dorche. Przeraźliwy błękit nieba, najpiękniejsza biżuteria ze szronu, która zdobi w blasku słońca liście, gałęzie i czerwony głóg, bezczelne ślady bobrów na pniach drzew, a gdzieś pomiędzy stary młyn, z którego życzliwa ręka wyciąga parujący kubek grzańca i zachęca do wejścia i poczucia zapachu świeżo upieczonego, na biało upudrowanego, ciasta drożdżowego. Niewiarygodnie spokojna tafla mijanego jeziora odbija w sobie cały świat mamiąc zatartą granicą naszej rzeczywistości z podwodną, pełną zapewne stworzeń tajemniczych, które tylko czekają na słabość i oszołomienie. Orzeźwiające powietrze tej pięknej, słonecznej i mroźnej niedzieli dodaje jednak sił i gna do przodu po nowe wrażenia. Jednym z nich jest poczucie, że za chwilę staną przed nami najprawdziwsze góry, gdyż ścieżki, którymi drepczemy pełne są garbatych korzeni i wspinają się obiecująco wzwyż. Jednak zamiast górskich krajobrazów wyłania się stary, zwany pałacem, budynek z 1731 roku w Bomsdorf, które od początku swego istnienia, czyli XIV wieku było siedzibą rycerską von Bomsdorf i jako jedyne w okolicy niezależne od klasztoru Neuzelle. Pałac był wybudowany w stylu barokowym, a w 1850 przebudowany na klasycystyczny. Aż do II wojny światowej żyła w nim rodzina von Kunow. Później na mocy socjalizmu dawał schronienie uchodźcom i przesiedleńcom, by pomału popadać w ruinę. Dopiero jutrzenka wolności przyniosła remont i pensjonat z restauracją. Zawracając do punktu wyjścia natrafiamy na Bażanci Las, w którym z dawien dawna zakonnicy trzymać mieli bażanty. Po 18 kilometrach kompleks klasztorny Neuzelle jak na dłoni, a dokazujący mróz „przypieka” w policzki.
Cudowny dzień.