Baśniowy temat zajmuje nam cały dzisiejszy piękny i świąteczny dzień. Niedaleko Seiffen (można przejść górami na drugą stronę) znajduje się miejscowość Neuhausen, gdzie ze słowiańskim rodowodem zamczysko, jedno z najstarszych Saksonii, o czeskich korzeniach dominuje nad osadą, która szczyci się paroma uznanymi i jeszcze do tego uznania nie zgłoszonymi rekordami. I bajkowym światem dziadków do orzechów.
Pierwsze i największe Muzeum Dziadków do Orzechów na świecie posiada prawie 5 000 tysięcy egzemplarzy w tym :
- największego, działającego dziadka – 3,86 m (na Liście Rekordów Guinnessa od 1994 roku)
- największego działającego, pneumatycznego dziadka do orzechów – 5,87 m (na Liście Rekordów Guinnessa od 1998 roku),
- „Największego” niedziałającego dziadka o wysokości 10,10 m (od 2008 roku na Liście)
- najmniejszego dziadka – 4,9 mm (nie na Liście)
- ogromną wiewiórkę – 2,65 m wysoką, 4 m długą i 590 kg ciężką (również nie na Liście)
- największą pozytywkę świata.
Muzeum nie jest profesjonalną placówką, tzn. takie sprawia wrażenie, jakby ktoś wystawił wszystko co ma na widok publiczny i nie zawracał sobie głowy planami. I rzeczywiście niejaki Jürgen Löschner rozpoczął w 1966 roku zbierać dziadki, nawiązał kontakty z kolekcjonerami z całego świata i katalogował skrupulatnie każdy nabyty egzemplarz. Kolekcją zainteresowała się prasa, telewizja i radio i tak rodzina po dziś dzień, aktualnie w drugim pokoleniu, założyła muzeum i zaprosza turystów za skromną opłatą do środka. Te kolorowe figurki topią zapewne niejedno stwardniałe z biegiem dorosłych lat serce, jak owego rolnika, któremu według legendy okolica zawdzięcza ten doskonały wynalazek. Rolnik był bogaty i leniwy, nie dzielił się z nikim swoimi plonami, a jego lenistwo sięgnęło szczytu, gdy zażyczył sobie wynalazku, który ułatwiałby mu żmudne otwieranie orzechów. Strzelanie do nich zaproponował żołnierz, przecinanie piłą stolarz, a weterynarz postawił na najlepsze kwoki, które wysiadując orzechy miały przyczyniać się do ich samoistnego wyskakiwania. Dopiero stary rzeźbiarz drewnianych lalek po trzech dniach postawił na stole przed bogatym rolnikiem kolorową figurkę z dużą buzią, twardą szczęką i silnym językiem – wymarzoną do rozłupywania orzechów. Rolnik się z zachwytu rozpłynął, urządził orzechową zabawę w wiosce, a stary rzeźbiarz dostał w nagrodę nowy warsztat pracy. Dzieci zyskały nowego przyjaciela – twarde serce rolnika zostało rozłupane kolorowym dziadkiem do orzechów. Koniecznie proszę poddać się ich wpływowi!
Obok muzeum znajduje się jeszcze jedno – Muzeum Produkcji Krzeseł, ciekawe, ale przejmująco zimne w ten lutowy dzień.
Po drugiej stronie ulicy dominuje nad Neuhausen zamek Purschenstein, wybudowany przez Baresza I z północnoczeskiego rodu szlacheckiego Hrabiszyc pod koniec XII wieku. Służył celnikom i wartownikom przy handlowej drodze solnej, a około 1550 roku przy przebudowie nabrał renesansowego charakteru. Zadziwiająco często dosięgały go płomienie, czy to przez uderzenie piorunem, czy wojenne pożogi, ostatni pożar zniszczył większą jego część w 1989 roku. Po II wojnie splądrowany przez trzy lata służył jako szkoła partyjna, a od 1948 roku pod zarządem Caritasu opiekował się sierotami jako dom dziecka, a katolikom oddawał jako miejsce obchodzenia religijnych obrzędów. Dzisiaj jest w holenderskich rękach hotelem lepszej kategorii, w którym można na koniec bajkowego dnia fantastycznie zjeść podziwiając rudawski ośnieżony zmierzch.