Mniejsza siostra Herrenchiemsee jest urocza w wiosennym, błękitno-zielonym wydaniu. Klasztorno-artystyczna, malutka, przytulna i spokojna na tym jeziora oceanie. Podczas gdy na wyspie sąsiedniej powstał klasztor męski, tutaj w 766 roku Tassilo III założył klasztor żeński, a przyszła święta i prawnuczka Karola Wielkiego Irmingarda została w 866 roku jego opatką. Czczona od XI wieku i to właśnie wtedy pozbawiono jej zwłok czaszki, którą dołączono ponownie dopiero w 1922 roku, gdy rozpoczął się jej proces beatyfikacyjny (zakończony sukcesem, świętą została w 1928 roku). I pewnie to ona przez stulecia o klasztor bardzo dbała, który w czasie sekularyzacji 1803-35 choć przestał oficjalnie istnieć to nieoficjalnie pozwolono mniszkom w nim dalej mieszać, a że nie znalazł się kupiec, król Ludwik I Wittelsbach założył go ponownie z jednym warunkiem – mniszki miały prowadzić szkołę dla dziewcząt, co też skrupulatnie czyniły do roku 1995. Dzisiaj prowadzą sklepik i oferują seminaria o najróżniejszej tematyce, m.in. można pofilozofować o literaturze rosyjskiej ... po rosyjsku.
Budynek klasztorny ma karolińskie fundamenty, a kościół powstał w XI wieku, jego dzwonnica z dachem cebulowym z XII wieku jest symbolem wyspy. Karoliński jest również budynek zwany Torhalle z zachowanymi malowidłami ściennymi.
A artystyczna jest druga część ostrowia, na cmentarzu pochowanych jest wielu malarzy i pisarzy, którzy spędzili tutaj swoje życie tworząc pod cichym urokiem okolicy. Powstała kolonia malarska inspirowana grą świateł, wodą i odległymi Alpami. Dzisiaj w około 50 domach mieszkają wciąż artyści, których atelier są otwarte dla gości i ich portfeli, a wysepkę można nabrzeżnie okrążyć ciesząc się nie tylko ciszą i spokojem, ale i łagodnym klimatem, a przede wszystkim wyraźnym zwolnieniem biegu czasu. Jakimś świętym cudem zatrzymuje się w kadrze i nie przemija chaotycznością i z pośpiechem. Polecam!