Skusiła nas pozycja na mapie. Poszarpane zachodnie wybrzeże Irlandii wygląda inspirująco i zachęcająco, więc dlaczego by nie spędzić tam paru nocy. Trzy konkretnie. Gdy dojechaliśmy późnym wieczorem do wybrzeża wokół otaczała nas czerń. Gdyby właściciele mieszkania po nas pod kościół nie wyjechali, prawdopodobnie nigdy nie trafilibyśmy do domku zagubionego wśród głazów. Jednego z paru rozrzuconych, często wciśniętych pomiędzy szare i srogie kamienne bryły.
W domu było przeraźliwie zimno, a do tego wszystko od góry do dołu był wyłożony kafelkami. Młodzi ludzie z trójką dzieci zdawali się być dumni z dobrobytu i zachęcali do korzystania ze wszystkiego. Przepraszali za chłód, ale olej opałowy ma przyjechać jutro. I właśnie następnego dnia wiedzieliśmy, że skrócimy pobyt do dwóch nocy. Na 85 km dzielących nas od Kinvary potrzeba było prawie dwóch godzin jazdy wśród przejmującego krajobrazu. Trochę za dużo, jak na miejsce wypadowe na wycieczki po okolicy, w sumie cztery godziny dojazdu. Właściciele bez problemu oddali następnego dnia 70 euro za trzecią noc i uśmiechali się pobłażliwie. Nie powiedzieliśmy im tego, ale w takiej scenerii w domu trzeba mieć drzewo i kominek.