Za związki z Rosją i tzw. polityczny katolicyzm Remplin spłonął 10 kwietnia 1940 roku. Jego właściciel pochodził z rosyjskiej linii Meklemburg-Strelitz, zapoczątkowanej przez Jerzego zu Meklemburg, który ożenił się z Katarzyną Romanową. Kupił Remplin w 1852 roku dla siebie i swoich potomków. Na szczęście. Gdy w Rosji wybuchła rewolucja rodzina wróciła na włości i jeszcze 27 czerwca 1939 roku zdążyła bawić się na weselu Franca Ferdinanda von Isenburg i Iriny Tolstoj. Po pożarze, w wersji oficjalnej wywołanym niesprawnym kominem, zachowało się tylko skrzydło północne, opuszczone przez wywłaszczoną po wojnie rodzinę. Dziś straszy pustką i dewastacją zabitą starymi dechami. W renesansowym stylu wybudowaną, na barokową w XVIII wieku przebudowaną, posiadłość trudno odnaleźć w naruszonej socjalizmem przestrzeni. W obszernym, kiedyś do największych zaliczanym w Meklemburgii, najpierw barokowym, a od 1860 roku na angielski przekształcanym parku na samym końcu majaczy wieża obserwatorium astronomicznego. Zaskakujący widok odsłania nie tylko przestrzeń aż po horyzont, ale przede wszystkim do nieba i gwiazd. Tutaj Friedrich von Hahn wybudował na przełomie 1792/93 prywatne obserwatorium wyposażone w doskonałe instrumenty naukowe typu największy w Europie zwierciadlany teleskop. Obserwatorium zaliczane dziś do najstarszych w Niemczech, choć została po nim jedynie wieża odbudowana niedawno. W 1800 roku Hahn odkrył przy użyciu teleskopu o ogniskowej długości 20 stóp centralną gwiazdę mgławicy Pierścienia w gwiazdozbiorze Lutni. A swoje obserwacje o powierzchni księżyca, planet, słońca wydał w 17 publikacjach. Miał w pałacu 12 tysięcy książek oraz własną kapelę muzyczną. Odziedziczył jako jedyny posiadłości po ojcu, pomimo posiadania jeszcze dwóch braci. Pierwszy najstarszy zginął jednak w pojedynku, a drugi starszy został ubezwłasnowolniony. Gdy Friedrich zamieszkał w Remplinie zmodernizował rolnictwo, wybudował huty szkła i szklarnie, w których hodowano egzotyczne owoce i kwiaty. Zdystansowany, płacił wszystkim po równo, za co był cenionym, budował szkoły i szczodrze obdarowywał fundusz "organizacji na rzecz potrzebujących osób rodzaju żeńskiego". I, o ironio, jego portret, jak i rzeźba postaci zaginęły, grób jest prawie niewidoczny, wszystkie naukowe przyrządy wyprzedane, a książki spalone przez uchodźców marznących w pałacu pod koniec wojny. Zostało jednak coś, co przypomina wielkiego astronoma z Meklemburgii –
krater imienia Hahna na Księżycu.
Remplin po Friedrichu odziedziczył jego syn Carl (Friedrich) von Hahn, który na początku XIX wieku niemożliwie zadłużony sprzedał posiadłość Jerzemu Wilhelmowi von Schaumburg-Lippe. Carl był miłośnikiem teatru, takim z krwi i kości i bez opamiętania. Znany jako teatralny hrabia, całe swoje dyrektorskie życie poświęcił melpomenie, jak i cały swój majątek. Zmarł podobno jako mecenas i doradca scen w całkowitym zubożeniu i z powyginanym dną moczanową ciałem. Od Jerzego Remplin przeszedł w ręce Karola von Maltzahn, a od tego do Jerzego zu Mecklenburg, który związał się w rosyjskim dworem, za co pałac został podpalony.
Coś niesłychanego jest w tej rosyjsko-astronomiczno-teatralnej przeszłości. Jakby teren wziął sobie to wszystko zbyt do serca i odegrał rolę życia aż do...wypalenia. Dzisiaj marznie z tęsknoty za barokowością nie tylko tamtych budynków, ale i ludzi, którzy swoje pasje wyrażali tak zabójczo i z taką mocą, że ich echa pobrzmiewają do dziś. Niby tak niewiele pozostało – to nieszczęsne pałacowe skrzydło, gospodarcze budynki, barokowa odrapana wieża wjazdowa i rozległy park z odnowioną wieżą nieistniejącego już obserwatorium, ale wciąż drży muzyka takich sławnych gości jak Robert Szuman czy Piotr Czajkowski, wciąż widać pod skorupą piękno i dystynkcję. Scena dla rosyjskiej duszy i przestrzeń dla nieboskłonu bezkresu. Ze szczyptą zamienionego w szary pył socjalizmu. Zapiera dech.