Jedziemy do pępka mistycznego celtyckiego świata. Tak obiecują przewodniki. I ostrzegają przed brakiem spektakularności.
Na miejscu jest kościółek, otwarty sklepik z pamiątkami, małe bistro i jeden domek, które oferuje noclegi. Pytamy się o wolne miejsca. Urocza staruszka mówi najpierw, że nie. I mówi coś jeszcze, nieśmiało przechyla bielutką główkę i w końcu daje się przekonać. Jutro rano mają robić nową szafę. Nie planowała gości. Jednak ta święta rodzina... Zgadza się i możemy rozłożyć nasze skromne rzeczy w uroczym pokoiku, który jest cały sobą wyrazem elegancji i wygody. I idziemy trochę pospacerować, poczuć atmosferę, odprężyć się po wizycie w tłumnym mieście.
Ja już wiem, już czuję, już dosięgnęło mojego jestestwa szpiku – to jest to! To jest to wyjątkowe i szczególne miejsce tego kraju! Przestrzeń i święty wiatr, szept druidów i muśnięcie bogów...
Wszystko zmienia się, jak w kalejdoskopie, nastrój, światło, kolory, ciepło, zimno, wiatr, tylko atmosfera, TA wyjątkowa atmosfera jest niezmienna, majestatyczna, przytłaczająca i unosząca na piedestały świętości i nieznanej ceremonii. Zatyka oddech i zapiera w piersiach. Osacza i wyzwala...