Ojczyzna mistycznych druidów praktykujących właśnie tutaj na świętym wzgórzu swoją pogańską religię pod czujnym okiem wszechmocnej bogini Medb. Ceremonialna stolica 142 arcykrólów, których panowanie zakończyło się w V w. n.e. wraz z nadejściem chrystianizacji. Jedno z najważniejszych prehistorycznych miejsc Europy z korytarzowym grobem epoki kamiennej, w którym ma spoczywać ród elfów Tuatha Dé Danann ( istnieli naprawdę, jednak nie jako elfy i koboldy, ale ludzie, którzy przybyli na wyspę w epoce kamiennej). Dla Celtów siedziba bogów i brama do wiecznego świata. Miejsce akcji irlandzkiej mitologii.
Druidzi przekazywali tutaj swoją świętą wiedzę młodym pokoleniom. Proces, który mógł trwać nawet 20 lat. Nauczali o nieśmiertelności duszy, o reinkarnacji, gwiazdach i ich ruchach, o nieśmiertelnych bogach. Strzegli tradycji i wpajali cnoty moralne. Wysocy urzędnicy dworu królewskiego. Posiadali tzw. prawo geasa, czyli mogli nakładać na pojedyncze osoby nakazy, których złamanie groziło zemstą nadprzyrodzonych sił. Wierzono w ich niezwykłą moc, że mogli zamienić dzień w noc, a lato w zimę, rozkazywać żywiołom i ingerować w boskie sprawy. Byli znawcami w ziołolecznictwie. Wiedzieli kiedy najlepiej zebrać płody i jak je wykorzystać w zdrowiu i chorobie. Jednak gdy Irlandia rozwinęła się politycznie, ich władza się skończyła, Wojownicy nadawali sobie królewskie tytuły i insygnia władzy przejmując to miejsce w posiadanie. Pierwszy z nich, Conn Ceadchathach , kazał w kraju wybudować drogi kończące się w Tarze. Kolejni w czasie trzydniowego święta dożynek, tzw. Samhain (prekursor Halloween) wysłuchiwali skarg, ogłaszali nowe przepisy i kończyli spory. A pierwszy historycznie udokumentowany król Tary Cormac MacArt (rządził w latach 227-266, wnuk Conna) nie tylko że odrestaurował zabudowania świątynne, to jeszcze każdej jesieni urządzał przyjęcia, podczas których zgromadzeni w sali bankietowej goście w liczbie tysiąca sadzani byli według rangi – wojownicy, dworska świta, druidzi, rzemieślnicy, budowniczowie i artyści. Przygrywali im na harfie muzycy, a bardowie wyśpiewywali o ich bohaterskich czynach rzewne pieśni.
Władza królów z Tary rzadko sięgała poza granice prowincji Meath i Leinster, jednak uznawano ich za najwyższych w kraju. I właśnie z powodu tego symbolicznego znaczenia chrystianizacja wyspy rozpoczęła się właśnie tutaj. Św. Patryk udał się do Tary, gdy tylko dowiedział się, że król Loghaire wezwał wodzów do siebie w dniu 26 marca 433 roku. Ukazał się dekret zabraniający rozpalania ognia, który Patryk mimo to na przeciwległym do Tary wzgórzu w Wigilię Paschalną rozpalił, o czym władcy donieśli druidzi. Wszelkie próby ugaszenia i uśmiercenia winowajcy nie powiodły się. W dzień Wielkanocy misjonarze wmaszerowali do Tary. Król Laoghaire miał się kłócić z Patrykiem, gdy ten próbował go nawrócić i udowadniać istnienie Trójcy Świętej za pomocą koniczyny. Nie udało się, ale monarcha zezwolił na głoszenie nowej religii. Tym samym proroctwo druidów się spełniło – rozpalony przez świętego ogień nigdy nie będzie ugaszony. Św. Patryk wraz z Brendonem i Ruadhanem zbierali się później tutaj na synody. Teren został zniszczony na początku XX wieku, gdy pewien Anglik miał wizję, że ukryta jest tu Arka Przymierza. Kopano i szukano zawzięcie, dopiero gdy przeniesiono się na drugą stronę drogi okoliczni wieśniacy przepędzili iluzjonistów.
Budzę się przed szóstą rano po niespokojnej nocy. Ubieram i idę na święte wzgórze. Nie zapomnę tej ciszy i tego dźwięku jednocześnie ogarniających zmysły. Światła wyrazistego i przestrzeni niemalże się niekończącej. Nie zapomnę momentu, gdy podeszłam do kraty korytarzowego grobowca, z której nagle wyleciał ptak. Wystraszył mnie w chwili, gdy próbowałam zajrzeć do środka. Nie zapomnę iskrzącej się pokojowo rosy na soczyście zielonej trawie. I oporu w powietrzu, gdy podchodziłam do Lia Fail, fallicznego kamienia koronacyjnego arcykrólów, który wzdychał, gdy kandydat był odpowiedni. Bałam się go dotknąć, ale zrobiłam to. Łączy bogów nieba i ziemi. Nie mogłam przestać tam chodzić, od sali bankietowej po drzewo pełne symboli współczesnych ludzi, którzy wciąż szukają tutaj odpowiedzi na swoje pytania i siły na swoje słabości. Na końcu stanęłam przed nim, św. Patrykiem z koniczyną w dłoni. Intruz czy wybawca? Wczoraj na tle groźnych i czarnych chmur ten pierwszy, dzisiaj na tle błękitnego nieba ten drugi.
Po jego przybyciu Tara zamarła. Nie zostało nic z zabudowań. Tylko wymowa, symboliczne znaczenie, energia, którą nasycili to wzgórze druidzi pozostała i trwa do dziś. Tutaj zbierali się Irlandczycy, gdy zaczynało im grozić niebezpieczeństwo, gdy potrzebowali siły w walce z wrogiem. W 1002 roku zgromadził wszystkich władców irlandzkich prowincji Brian Boru, mianował się arcykrólem, by zwyciężyć w walce przeciwko najeżdżającym kraj wikingom. Tutaj w 1789 roku walczyli irlandzcy rewolucjoniści United Irihmen przeciwko angielskim zaborcom i zginęli co do jednego. Tutaj w 1843 roku irlandzki aktywista Daniel O’Connel zebrał pół miliona rodaków, by wezwać ich do walki przeciwko Anglikom.
Święte wzgórze, święty wiatr, święte milczenie.
Gdy wróciłam do domu czekało na nas najmilsze i najsmaczniejsze śniadanie w Irlandii. Z miłością do detalu, książeczkami dla malucha, różnorodnością i świeżością, własnoręcznie wypieczonym chlebem, truskawkami i migdałami do serów. A sok pomarańczowy ze szklanej butelki.
Święty czas.