Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2018    Nad Brdą i Wisłą
Zwiń mapę
2018
07
lip

Nad Brdą i Wisłą

 
Polska
Polska, Bydgoszcz
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 8088 km
 
Będąc w Bydgoszczy nie miałam pojęcia, że kiedyś mówiło się o niej … mały Berlin. Nie tylko ze względu na wszechobecną zieleń i architektoniczne podobieństwo do stolicy Niemieckiego Cesarstwa, ale też historyczne zagmatwania, gdy miasto zostało w czasie I rozbioru Polski zaanektowane przez państwo Pruskie (1772 rok). I chociaż Bydgoszcz na przestrzeni dziejów zmieniała przynależność dosyć często to wpływy niemieckie widoczne są doskonale do dziś.

Swoją drogą takie zmiany przynależnościowe, jak i w ich konsekwencji napływ nowych mieszkańców, jaki to musiało mieć wpływ na codzienne życie. A może wcale nie? Może asymilacja przebiegała tak, że wszystko i wszyscy stawali się szybko jednym funkcjonującym organizmem? Chciałabym zrozumieć procesy mieszania się mentalności i wielokulturowości. Jednak tylko tam, gdzie nie trzeba tego towarzyszącego ludzkości od zawsze faktu przypłacać strachem, a nawet życiem.

„Mały Berlin” okazał się więc swojski i piękny. Spotkani w nim ludzie zaskakujący i ciekawi, dobrzy i serdeczni. A wędrówkę rozpoczęliśmy od dworca kolejowego, który kiedyś znajdował się na przedmieściach właśnie przez Niemców sztucznie odseparowanych od germańskiego śródmieścia. Tutaj żyli Polacy, a kiedyś polna droga wiodąca do miasta dziś jest długą na 1242 m ulicą Dworcową. Szybko wytworzyła się przy niej struktura gastronomiczno-noclegowa, a przemysłowo-handlowa część miasta wzbogaciła warsztatami rzemieślniczymi. W latach 1890-1914 wyrosły piękne kamienice, które zrobiły z tego traktu najbardziej reprezentacyjną ulicę w mieście. Mieszkali przy niej tacy ludzie, jak Marian Rejewski, kryptolog, łamiący szyfr Enigmy, czy Heinrich Böll, pisarz, laureat Nagrody Nobla w 1972 roku. Spotykamy jeszcze piękny budynek Dyrekcji Kolei (Dworcowa 63) zaprojektowany przez samego Martina Philippa Gropiusa, którego Martin-Gropius-Bau w Berlinie jest jednym z najczęściej odwiedzanych muzeów w stolicy. Sam architekt nie doczekał budowy swojego projektu, zmarł w 1880 roku, a obiekt ukończono w 1887 roku. Oficjalny pruski styl architektoniczny z nawiązaniem do manieryzmu prezentuje się i dostojnie i monumentalnie. Wygląda na opuszczony, chociaż mam nadzieję, że się mylę.

Idąc ulicą do końca dochodzi się prosto do architektonicznego cudu w stylu eklektycznym z formami baroku rzymskiego. Hotel pod Orłem pręży się dumnie ptaszyskiem na szczycie i alegorycznymi postaciami zdobiącymi fasadę, z której jedna jest autoportretem samego jego twórcy, bydgoskiego budowniczego Józefa Święcickiego. To pierwszy hotel przy Przedmieściu Gdańskim, gdyż już na początku XIX wieku istniał tutaj zajazd rodziny Gliszczyńskich. Piekarska rodzina Bernhardt zakupiła zajazd w 1850 roku i rozbudowała go do hotelu z prawdziwego zdarzenia. Emil Bernhardt wykorzystał posag swojej majętnej żony Luizy i porwał na współczesne nowinki typu elektryczne oświetlenie, ogrzewanie parowe, hydrauliczna winda, połączenie funkcji mieszkaniowej z hotelową oraz handlowo-usługową. Bale, w tym karnawałowe, rauty, koncerty muzyki kameralnej i rozrywkowej, najlepsza restauracja w mieście, miejsce spotkań bydgoskiej elity zrzeszonej w „Klubie Kanciastego Stołu”, goście tacy jak marszałek Piłsudski, Stanisław Wojciechowski, Józef Weyssenhoff czy Józef Haller, siedziba bydgoskich rotarian – oj, co tutaj się działo. My zadzieramy głowy do góry i porażeni potęgą orła wchodzimy do środka, bogatego, kipiącego złotem i purpurą, zdobionego hojnie i wypielęgnowanego, zaglądając prawie w każdy kąt. Wychodzimy oszołomieni ochładzając się polecanymi przez zulę lodami i kierujemy do słynnej fontanny Potop.

Naszym oczom ukazuje się niezwykle urokliwy skrawek Bydgoszczy szumiący przyjemnie wspomnianą fontanną. W parku im. Kazimierza Wielkiego otoczona z jednej strony Galerią Miejską i kościołem pw. św. Apostołów Piotra i Pawła, z drugiej Liceum Ogólnokształcącym, a z trzeciej można dostrzec bardzo przyjemne sąsiedztwo pływających po stawie kaczek. Piękny, acz dramatyczny w wyrazie wodotrysk jest repliką oryginału z 1904 roku, który został przez dogorywających wojennie nazistów przetopiony na cele militarne. W 1897 roku ogłoszono konkurs na projekt fontanny, który wygrał berliński artysta-rzeźbiarz Ferdinand Lepcke. Jej budowa trwała do 1904 roku, ale dopiero w 1908 roku fontanna działała poprawnie (po interwencji berlińskich specjalistów!). Dzięki temu, że zachowała się z dwóch kopi jedna w Coburgu, 26 czerwca 2014 roku odsłonięto nowe dzieło sfinansowane ze składek społecznych, dotacji samorządowych i unijnych i scena biblijnego potopu poraża swoją wymową ponownie. Tragizm zaklęty i w kamień i w wodę.

A sam park to były teren zakonu klarysek z pierwszej połowy XVII wieku, na którym siostry stworzyły ogród o powierzchni 3,5 hektarów. Władze pruskie po kasacji zakonu w 1835 roku zamieniły go w park regencyjny niedostępny dla mieszkańców miasta, co miało się zmienić dopiero w 1901 roku. Parę kroków od fontanny możemy z uśmiechem podziękować profesorowi Zygmuntowi Mackiewiczowi za możliwość ponownego podziwiania wodnego dzieła. Profesor był jednym z inicjatorów odtworzenia Potopu. A park nosi imię Kazimierza Wielkiego nie przez przypadek. To ten polski król dokonał lokacji Bydgoszczy na prawie magdeburskim, jak i był budowniczym nieistniejącego już bydgoskiego zamku.

Kierujemy się w stronę rynku mijając piękne budynki, wsłuchując się w zgrzyt tramwajowych szyn i obserwując biegaczy, którzy dzielnie mierzą się i z kilometrami i z własnym ciałem. Na moście wraca historia tego miasta. Pierwsza o nim wzmianka o kasztelanie bydgoskim z 1238 roku (Sazzlaus de Budegac) i pobór cła właśnie nad rzeką od towarów wwożonych na Pomorze Gdańskie. Swojemu rzecznemu położeniu Bydgoszcz zawdzięczała dorodny rozkwit w XV i XVI wieku. Największy miejski ośrodek handlu spławnego zbożem w Polsce, ale i piwem czy solą, ośrodek rzemiosła z 21 cechami i 80 zawodami, siedziba zakładów-manufaktur i mennica, w której w 1621 roku wybito największe złote monety w Europie – 100 dukatów Zygmunta III Wazy. I to tutaj właśnie mieszkał i pracował słynny Bartłomiej z Bydgoszczy, który w 1532 roku opracował pierwszy słownik łacińsko-polski. Jako przechodzący przez rzekę myślimy o Unii Europejskiej, o wspólnocie i nieustannym dążeniu jakiś ciemnych sił do podziałów i alienacji. Wspólnota jest nam nadana niejako od góry, w sercach i duszach do takiej scenerii tęsknimy, a zamiast mostów często się kłócimy i szukamy pretekstów do waśni. Symbole rozczulają i łagodzą rany, których tutaj w Bydgoszczy jest dosyć sporo. Docierając do rozkopanego dziś Starego Rynku mijamy po prawej Dom Polski, którego zadaniem była walka przeciw germanizacji końca XIX i początków XX wieku i dochodzimy do Starego Rynku, na którym po wyniszczającym miasto potopie szwedzkim 6 listopada 1657 roku król Jan Kazimierz i elektor Prus Książęcych Fryderyk Wilhelm Hohenzollern podpisali traktaty welawsko-bydgoskie umożliwiające miastu uniezależnienie od Polski i Prus. Niestety, później było już tylko gorzej, III wojna północna (1700-1721) przyniosła dotkliwy gospodarczy i demograficzny upadek miasta i choć jego sytuacja poprawiła się lekko za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego to I rozbiór Polski przyniósł należność do państwa pruskiego. Bydgoszcz została stolicą Obwodu Nadnoteckiego, by w latach 1807-1815 przynależeć do Księstwa Warszawskiego, a później być stolicą powiatu bydgoskiego i takiej rejencji w obrębie Wielkiego Księstwa Poznańskiego. XIX wiek przyniósł rozkwit węzłów: wodnego (m.in. dzięki w XVIII wieku wybudowanemu Kanałowi Bydgoskiemu), kolejowego i przemysłów metalowych, maszynowych, drzewnych i spożywczych, a XX powrót na mocy traktatu wersalskiego do Polski. Już po I wojnie światowej Bydgoszcz była jednym z najbardziej polskich miast kraju, na przełomie 1928/29 Polacy stanowili 92% populacji miasta, co przyniosło niestety niechlubne ekscesy antysemickie. Żydzi starali się omijać dworzec główny niecieszący się dobrą sławą, bicie i rabowanie żydowskich pasażerów nie należały do rzadkości. Gdy 3/4 września 1939 roku doszło po agresji III Rzeszy na Polskę do walk z Niemcami, które przeszły do historii jako bydgoska krwawa niedziela, ci drudzy wykorzystali ten fakt propagandowo twierdząc, że to niemiecka mniejszość była okrutnie przez Polaków traktowana. Na tym samym Rynku, na którym Fryderyk Wilhelm ten kraj od swojego uniezależnił, doszło do masowych egzekucji polskich mieszkańców Bydgoszczy, która na pięć lat stała się Brombergiem.

Rynek dziś wpasował się dla nas do swojej przeszłości – poraniony i w rekonwalescencji. Zadowalamy się chłodnym napojem w jednym z licznych lokali i obserwacją ważnego rynkowego wydarzenia, które objawia się rubasznym śmiechem niosącym się echem po kamienicach. O 13:13 i 21:13 w budynku byłej „Gospody pod Zgorzelcem” ukazuje się ten, który przez cztery miesiące bawiąc w Bydgoszczy „różne cuda wyczyniał, a to odmładzał ludzi, a to zwierzęta uzdrawiał, a to z czartem paktował. I nigdy, nawet w największej życiowej opresji sarmacki humor go nie opuszczał” (Józef Ignacy Kraszewski w 1560 roku). Pan Twardowski nie szczędzi dymu i błysków światła, pozdrawia zebranych i znika równie szybko, jak się pokazał. Z cyrografem w ręce, karabelą przy boku, czapce z czaplim piórem i w kontuszu – udany z niego sarmata. Pod wrażeniem mijamy ratusz i docieramy do niezwykłej katedry św. Marcina i Mikołaja, której wnętrze jest … orientalnie kolorowe. Przyjemny chłód, tajemniczy półmrok i feeria niespodziewanych barw przyćmiło wszystko, co w środku jest zgromadzone. Matka Boża Pięknej Miłości i Matka Boża Szkaplerzna, kaplice Świętej Anny i Świętego Szczepana, Jana Apostoła i Ewangelisty, Świętego Krzyża, parę ołtarzy, mnóstwo rzeźb i szczegółów, jednak wszystko tonie w kolorach.

W końcu przychodzi czas na bydgoską Wenecję, niezmiernie uroczy zaułek na Wyspie Młyńskiej nad Młynówką, gąszcz zabudowy miejscami wchodzący w wodę z jednej strony, z drugiej z Bulwarem Weneckim. Lokale gastronomiczne są chętnie odwiedzane przez mieszkańców i gości, którym być może miejsce wyda się znajome i widziane już choćby w serialu „Czterej pancerni i pies”, albo w filmie „Magiczne drzewo”. Mijamy Starą Farbiarnię, w której według elewacyjnych informacji ma powstać filia jednego z najsłynniejszych hoteli świata, kładką Klenczona idziemy w kierunku Opery Bydgoskiej, prezentującej się malowniczo na przeciwległym brzegu. Marząc o przejażdżce tramwajem wodnym kierujemy się, mijając malownicze młyny Rothera, do bydgoskiej mariny, niestety, typowych tramwajów wodnych nie ma. Można popłynąć statkiem, ale bez możliwości zakończenia przejażdżki w innym niż marina miejscu. Podziwiamy piękny widok, przyglądamy tańczącym paniom i korzystamy z tramwaju szynowego, by powrócić do zuli.

I tutaj muszę Jej koniecznie coś wyznać – zula, Twoja Bydgoszcz jest i piękna i ciekawa:-)
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (44)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (8)
DODAJ KOMENTARZ
stock
stock - 2018-08-04 16:26
Ile informacji! I piękne zdjęcia pięknego miasta, szczególnie ładne ujęcie fontanny!
 
zula
zula - 2018-08-04 17:27
Dziękuję mamaMa !
Twoje historyczne spojrzenie na moje miasto jest bezcenne...kolejna kartka pięknej książki napisana !
Zdjęcia takie jak miasto - śliczne !
:)
 
BPE
BPE - 2018-08-04 21:21
nie spotkałyście się …..
 
mamaMa
mamaMa - 2018-08-04 21:34
BPE - jak nie? Zula nasze odwiedziny juz zrelacjonowala, zajrzyj do jej wpisow:-)
I musze Ci powiedziec, ze bydgoska goscinnosc to nie byle co;-) Bylo swietnie, podobalo sie nam wszystkim bez wyjatku:-)
 
danach
danach - 2018-08-05 00:04
Z ciekawością przeczytałam relację z Bydgoszczy. Ja też jestem pod wrażeniem piękna miasta oraz gościnności zuli.Warto do Bydgoszczy wracać !!!
 
zula
zula - 2018-08-05 06:31
@ BPE zapraszam na stronę,,Wywiady,niespodzianki,, z 6 lipca 2018
Tam pisze o moim spotkaniu z mamaMa.
Miło mi będzie gościć Waszą rodzinę w moich progach !
:)
 
zula
zula - 2018-08-05 08:36
@ BPE
...i coś jeszcze proszę poczytaj na tej samej stronie lecz z datą 19.07.2018.
Kolejny Gość u zuli i to taki gość ,że hej!
Jest tam także pewna propozycja ,
Blanko co Ty na to ?
 
marianka
marianka - 2018-08-05 09:37
No to kolejny powód do odwiedzin Bydgoszczy. Jej, tak kusicie tą północną Polską!
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 1403 wpisy1403 5503 komentarze5503 22018 zdjęć22018 1 plik multimedialny1