Chełmno to osada, która w zamierzchłych czasach musiała zmierzyć się z chrześcijaństwem. Pierwotnie gród rozbudował się na górze św. Wawrzyńca (dziś wieś Kałdus). Zamieszkujący go Słowianie wyznawali politeizm, czcili siły natury i duchy przodków. Uznawali bóstwa innych plemion, a nawet czasem ich wyższość, ale z nadciągającym chrześcijaństwem, który nakazano odgórnie, nie mogli się pogodzić. Gdy Piastowie chcieli wybudować w grodzie katedrę, spotkali się z tzw. reakcją pogańską. Katedry nie ukończono, a osadę przeniesiono w obecne miejsce, które wtedy uchodziło za tzw. lokację na surowym korzeniu (wiek XIII). Mieszko przyjmując wraz z rodziną chrześcijański chrzest, liczył głównie na korzyści polityczne i rozwojowe dla swoich poddanych. I rzeczywiście cel udało mu się osiągnąć, gdyż wraz z napływem wykształconego kapłaństwa dotarła i wiedza o roli, melioracji podmokłych terenów, nowych narzędziach, dwupolówce i zaawansowanym budownictwie, zaczęły powstawać nawet szkoły. Jednak szerzeniem nowej wiary i wyjaśnianiem jej zawiłości nikt na dworze nie zawracał sobie głowy i słowiańska ludność dalej swoje bóstwa czciła, a zmarłych jeszcze w XII wieku pogańskim obyczajem na stosach paliła. A wiarę chrześcijańską pod groźbą kary egzekwowano, straszono ludzi diabłami, o których ci nigdy wcześniej nie słyszeli, nakazywano udział we mszach i przyjmowanie kilku sakramentów, a za złamanie postu wybijano zęby. Pomimo rodzaju nijakiego wiadomo, że działania owe prowadziło duchowieństwo. Ludność rdzenna więc walczyła. I tym sposobem w Chełmnie pierwotny zamiar wybudowania katedry spalił na panewce.
Jak wiemy na niewiele się to zdało i nowa religia, podkolorowana lokalnymi wierzeniami, zakorzeniła się na dobre. A Chełmno jest dzisiaj prawie w nienaruszonym od średniowiecza urbanistycznym stanie, zachowało się aż sześć kościołów, niemalże w całości obwód murów miejskich, renesansowy piękny ratusz i parę kamienic, których podwaliny datuje się na wiek XIII.
Zakon krzyżacki wybrał ówczesny Kulm na siedzibę I Komturii i diecezji chełmińskiej, a miasto, które wstąpiło do Hanzy i od 1466 roku należało do Prus Królewskich zaczęło się prężnie rozwijać. Dopiero 22 stycznia 1920 roku powróciło na stałe do Polski, wyjechali stąd wszyscy Niemcy, którzy jednak wrócili w czasie II wojny światowej, by wymordować w pobliskich Klamrach polską elitę, jak i resztki żydowskiej społeczności, niszcząc przy tym i synagogę i kirkut. W tym nieszczęściu miasto jednak poza tym niewiele ucierpiało, dzięki czemu do dziś zachowało swój oryginalny charakter.
Wchodzimy do centrum jakąś boczną uliczką, ciesząc się na spokój i średniowieczno-renesansowy klimat. Jakież było nasze zdziwienie, gdy się okazało, że pozory bardzo mylą. Paralelna do ulicy 22 stycznia ulica Grudziądzka pełna straganów i ludzi tętniła festynowym życiem, a z rynku dobiegały przaśne dźwięki polskich przyśpiewek. Na scenie przed zachwycającym ratuszem kolorowe zespoły ludowe na przemian z egzotyką hinduską przytupywały realizując hożo choreografię w cieniu biało-czerwonej oraz błękitnej flagi. I choć intencja przyćmienia budownictwa była więcej niż wyraźna, zachwyciliśmy się ratuszem. Niezwykle świeżo i wyjątkowo wyglądającym renesansowym cudem z XIII wieku, który rozbudowując się w latach 1567-1572 został zaopatrzony w wagę miejską, salę obrad rajców i salę reprezentacyjną na piętrze, a w latach 1884-1887 w salę sądową, więzienie i sklep. Dziś mieści się w nim Muzeum Ziemi Chełmińskiej. Za ratuszem odkrywamy czerwieniejący z dumy kościół Wniebowzięcia Maryi Panny, jedna z najpiękniejszych budowli wczesnogotyckich w Polsce. Niestety zamiar wejścia na wieżę się nie powiódł, gdyż otwierana jest ona w niedzielę dopiero o 14. Po przerwie na kawę i przyglądaniu się intensywnym grupie pań pod sklepem o wdzięcznej nazwie „Pokusa” udajemy się w kierunku dawnego klasztoru cysterek, później benedyktynek, a dziś Sióstr Miłosierdzia z 1266 roku, mijając po drodze imponująco wyglądający budynek dawnego Zespołu Królewskiego Katolickiego Gimnazjum, dziś Zespół Szkół Ogólnokształcących i udajemy do podominikańskiego kościoła św. apostołów Piotra i Pawła. Wieża ciśnień z 1899 roku chyba najlepsze czasy ma już za sobą, a obok kościoła odkryjemy niezmiernie ciekawy mural. Dalej wzdłuż murów i Baszty Prochowej historia niejako zatacza swój krąg. Nie wiem, co na to powiedzieliby nasi słowiańscy przodkowie, ale przypuszczam, że uznaliby niejakiego świętego Walentego za bóstwo jak każde inne. I to niezmiernie ciekawe, że pomimo całkowitego przyjęcia chrześcijańskiej wiary, takie nadaje się jej symbole i tak czci wzniosłe świętych ideały. Ławeczka jak się patrzy, oblepiona wieczność symbolizującymi kłódkami, zachęca, by na krótką chwilę poczuć smak słodkiego, miłością zabarwionego, pocałunku. I w tym momencie, drogi czytelniku, wczesnofeudalni rodacy zdają się chichotać. Reakcja pogańska wciąż słyszalna echem;-)