Jak w bajce. Jak w starej, niemieckiej bajce.
Wchodzi się do miasteczka i zachwyt.
Teleportacja w beztroski świat marzeń. W dziecięce sny, bajki zasłyszane, bezgraniczną błogość, bezchmurne niebo wspomnień.
Weszliśmy do centrum tak, że najpierw natknęliśmy się na skały, na których wybudowane jest zamczysko z kolegiatą pw. św. Serwacego. Radosny i poważny jednocześnie widok. Majestatyczność i wyniosłość na skalę doniosłości tego miejsca. Tutaj są korzenie niemieckiej państwowości. Niejaki Henryk I Ptasznik, król Niemiec w latach 919-936, założył ten gród. Król, który był postrachem Słowian, który jednoczył plemienia swojego terytorium zapobiegając tym samym rozpadowi na małe księstwa, który przyczynił się do potęgi i chwały swojego narodu na tyle, że niejaki Heinrich Himmler uważał się z okrutną dumą za jego powtórne wcielenie i uzurpował prawo do kontynuowania bardzo selektywnie interpretowanych czynów. Przez całe wieki przechowywano na tym wzgórzu skarby po niemieckim królu (i późniejsze), bogato zdobione Ewangeliarze Ottona i Adelajdy, św. Wiperta i Samuela, relikwiarze św. Katarzyny Aleksandryjskiej i św. Serwacego oraz jeden późnogotycki, grzebień Henryka, dzban z Kany Galilejskiej, karty pergaminowe Vetus latina, pastorał i gobelin z 1200 roku, które ukradł pewien amerykański żołnierz, wysyłając je w paczkach do domu. Wróciły na swoje miejsce w 1993 roku głównie dzięki poszukiwaczowi skarbów Williemu Korte, niemieckiemu prawnikowi, który po długim śledztwie natrafił na ślad spadkobierców żołnierza Joe Meadora, próbujących schedę spieniężyć.
Syn Ptasznika Otto I Wielki ufundował tutaj w 936 roku klasztor żeński. Inicjatorką była jego matka, królowa Matylda, przez 30 lat przeorysza, a głównym zadaniem była modlitwa za wielkiego króla.
Pierwsza wzmianka o Quedlinburgu pochodzi z dokumentu Henryka I Ptasznika dla klasztoru Corvey w Höxter (notabene od 2014 roku należącego do UNESCO), a cała późniejsza historia jego rozwoju i w tym przypadku przyczyniła się do wpisu na listę światowego dziedzictwa. Miasteczko na przestrzeni dziejów rosło w siłę i bogaciło dobrymi politycznie decyzjami. Od średniowiecza należało do Hanzy, handel kwitł podsycany bezcłową strefą od Morza Północnego aż po Alpy, klasztor dostał przywilej targowy i prawo bicia własnej monety, a rzemieślnicy budowali domy. I to właśnie one, z muru pruskiego, w liczbie 1327, stanowią dziś obok wzgórza zamkowego największą atrakcję Quedlinburga. Domki jak z bajki, kolorowe, krzywe, a jednak prosto stojące, z maleńkimi okienkami, rozkosznie się zazębiające, jakby niezdarnie skonstruowane i jeden do drugiego przyklejone. Niewiarygodnie urocze. A wieczorem jeszcze oświetlone adwentowymi światełkami rozrzewniające.
W Quedlinburgu można odnaleźć i polskie historyczne ślady. W 973 roku po Bitwie pod Cedynią miał przybyć tutaj na zjazd dworski książę Polan Mieszko I, by złożyć przysięgę cesarzowi. Historyczne źródła nie do końca jego osobistą obecność potwierdzają, prawdopodobne jest, że wysłał swojego syna Bolesława Chrobrego. Natomiast pewna jest obecność Mieszka w 984 roku na zjeździe wielmożów niemieckich. W 1054 roku właśnie w Quedlinburgu rozstrzygnięto spór o Śląsk, który wrócił za coroczną opłatą do Polski.
Omijany przez pożogi i wojny w czasach DDR na krótko stanął przed groźbą totalnej zagłady. Jako że starówka znajdowała się w opłakanym stanie, a socjalistyczny rząd ani nie miał pieniędzy na renowację, ani historycznego zrozumienia dla wartości całego średniowiecznego kompleksu, postanowiono, że wyburzy się wszystko i zrobi miejsce na zabudowania z wielkiej płyty. Na szczęście i na ten projekt zabrakło funduszy, a restauratorzy z całej Europy, m.in. Polski, od lat siedemdziesiątych minionego wieku zabrali się do rzemieślniczej pracy. Efekt jest zachwycający.
Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie. Muzea (to zamkowe, Dom Rodzinny Friedricha Klopstocka, ojca klasycznej niemieckiej literatury, Muzeum Budownictwa Szachulcowego, Środkowoniemieckie Muzeum Modelarstwa Kolejowego i Zabawek, Muzeum Malarstwa Szklanego i Rzemieślnictwa, Galeria Lyonela Feiningera), kościoły romańskie (kolegiata zamkowa, kościół św. Wiperta i Mariacki), gotyckie (św. Idziego, św. Benedykta, św. Mikołaja, św. Błażeja) i neogotyckie (św. Matyldy i św. Jana), mnóstwo sklepików z rękodziełem, za specjałami gór Harzu, antykami, drobiazgami, które choć być może niepotrzebne to rozgrzewają serca i lokale gastronomiczne, z których najsłynniejsza jest kawiarnia usytuowana w aż siedmiu domach z muru pruskiego. Pokój gościnny Quedlinburga, w którym można poszukać sobie odpowiedniego miejsca przechadzając się od jednego domu do drugiego oczywiście nie na zewnątrz tylko w środku.
Uwielbiam
bywać w Quedlinburgu. I polecam każdemu! Koniecznie!