Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2019    Mumie, pałac i kamienny dom (po części miejsca opuszczone oraz pałace i dwory Brandenburgii)
Zwiń mapę
2019
01
maj

Mumie, pałac i kamienny dom (po części miejsca opuszczone oraz pałace i dwory Brandenburgii)

 
Niemcy
Niemcy, Prötzel
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5892 km
 
W kościele, obok którego parkujemy, znajdują się mumie. W dodatku krypta zainfekowana jest zarodnikami pleśni, szczególnie pędzlaka i być może dobrze, że dostęp do niej jest niemożliwy. Spoczywają w niej członkowie rodzin von Kameke i von Eckardstein, byli właściciele pobliskiego pałacu.

Docieramy do niego przedzierając się przez dzikie części parku. Ścieżka najpierw nas prowadzi, by nagle zniknąć, na szczęście wiosna dopiero się zaczęła i gąszcze są jeszcze do przejścia. Gdy docieramy w końcu na tyły pałacu niemiejemy z zachwytu. Sam budynek jest wprawdzie zniszczony i w trakcie renowacji, ale jego położenie i rozmach przestrzeni ograniczonej jeziorem imponują. I mamy ogromne szczęście docierając tutaj dokładnie w tej chwili. Połowa ogromnej łąki obsiana jest żółtymi mleczami, podczas gdy druga połowa została już wykoszona. I jak kat nadjeżdża mężczyzna na kosiarce kończąc swoje dzieło (po skonsumowaniu lodów w pobliskim lokalu mleczów już nie będzie).

Pałac jest barokowy z lat 1712-1717. Jego budowę zlecił Paul Anton von Kameke. Park krajobrazowy w angielskim stylu powstał w 1770 roku. Od 1800 roku kompleks należał do rodziny von Eckardstein, która została w XX wieku wywłaszczona. W latach 1943-45 mieszkał tutaj kontrowersyjny nuncjusz apostolski Cesare Vincenzo Orsanigo, który popierał kompromis i pojednanie z nazistami i bywał u Hitlera na obiadach czy urodzinach. Po wojnie pałac służył gminie, a gdy socjalizm upadł taki sam los dotknął kiedyś największy barokowy kompleks okolicy. Dopiero w 2007 roku zakupił go armeński architekt i budowlaniec Aram Ekavyan, który podobno do dziś walczy z niemiecką biurokracją o zrealizowanie swoich marzeń. Według życzeń i najwyraźniej posiadanych zasobów finansowych właściciel pragnie stworzyć tutaj golfowo-hotelowo-kulturalne centrum o luksusowym charakterze. W minionych latach odbywały się już muzyczne festiwale. 12 lat od zakupy i naoczny stan budynku pozwalają jednak przypuszczać, że prace, a szczególnie te urzędowe, muszą postępować raczej w tempie ślimaczym.

Naprzeciwko pałacu zaglądamy do lodziarni i manufaktury olejowej, w której panuje niezmiernie miła atmosfera i sprzedawane są pyszne lody. Z widokiem na czerwonego oldtimera i piękny pałacowy kompleks odpoczywamy po trudach przedzierania się przez chaszcze i wzmacniamy przed kolejnym wyzwaniem. Niespodziewanie, po drodze do samochodu, dostrzegamy miejsce opuszczone. Jakiś mężczyzna stoi przed bramą i zagląda w prawą i lewą stronę, by zrezygnować i odjechać w towarzystwie sympatycznej kobiety za kierownicą. My nie rozglądamy się po bokach. Na bramie wiszą wprawdzie kłódki, ale okazuje się, że chyba stanowią odstraszającą ozdobę. Sama brama jest zwyczajnie otwarta. Po lewej znajduje się zakład metalurgiczny, który trochę wmieszał się w obiekty nieużytkowane i porzucone narzędzia. Po prawej natomiast znajduje się parę ciekawych, opuszczonych i po części zrujnowanych budynków.

Przedzieramy się przez gęste krzaki i dochodzimy do placu głównego. Niestety, nie wiem do dziś, co się tam kiedyś znajdowało. Parę budynków wygląda na samochodowe garaże, bądź warsztaty, jakieś hale, a część po lewej była może kiedyś młynem, bądź spichlerzem. Kamienny budynek z małymi okienkami i wejściem do podziemi, które z lekkim lękiem odkrywamy. Półkoliste sklepienia robią estetycznie przyjemne wrażenie. Po prawej zionie czernią jakiś tunel, do którego sam wchodzi mój mąż, czego w fotograficznym afekcie nie zauważyłam. Nagle podchodzi do mnie i prosi o udanie się w kierunku mroku w towarzystwie słabego światła telefonicznej latarki. Obiecuje być tuż za mną, której to obietnicy jednak nie spełnia. Jego sylwetka w świetle wpadającym od wejścia ma mi wystarczyć. Pięciolatek łapie mnie za nogę i posuwamy się wydając odstraszające okrzyki do przodu. 100, 200 metrów? Zbyt dużo na płynny marsz do czarnego środka, które nie wiadomo czym się kończy. Mąż informuje, że jemu to wygląda na trumny, czym podsycił ciekawość na tyle, że prawie wsadzamy nos w dół pod ścianą. Trumien tam nie było, jakaś beczka, rozwalone cegły. Ciekawe do czego to mogło służyć. Podczas próby robienia zdjęć telefonem latarka się automatycznie wyłączyła. Pewnie tak dla spektakularności pobytu. Gorzej z powrotem. Cofałam się przodem do tyłu.

Dalej były znów hale i jedno pomieszczenie z długim, ceglanym piecem. Nad tym obiektem znajduje się widoczny z daleka komin. W niektórych pokojach na ścianach widnieją ciekawe graffiti. Jedno podpisane przez szatana. Jakiekolwiek wrażenie współcześni goście chcą pozostawić, jest to zapewne postsocjalistyczny relikt jakiegoś wiejskiego zakładu, który w czasach dobrze zaplanowanej gospodarki miał się zapewne świetnie. Dzisiaj już nie, dzisiaj oddaje się bez zapamiętania naturze. I nam.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (37)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (6)
DODAJ KOMENTARZ
Stock
Stock - 2019-05-03 18:57
U mnie odwrotnie - to zawsze ja wlaze w tunele, a żona mnie stopuje. Ale graffiti super.
 
mamaMa
mamaMa - 2019-05-05 12:37
I zachęcasz żonę równie skutecznie, jak mój mąż mnie, do pójścia w swoje ślady?
 
Stock
Stock - 2019-05-05 16:18
Już przestałem. Ktoś musi mieć mniejszy apetyt na ryzyko żeby dzieci same nie zostały;)
 
zula
zula - 2019-05-08 05:59
Grafity ciekawe i nie jest tak strasznie ...no ale nie poszłabym w tunele,piwnice i ciemne pokoje!
Boję się ale dobrze ,ze KTOŚ idzie.
pozdrawiam Ktosia :)
 
marianka
marianka - 2019-06-01 23:13
O, i 5-ciolatek też poszedł z Tobą? Odważna bestia!
 
mamaMa
mamaMa - 2019-06-02 08:46
Pchają go geny, trzyma rodzica za nogę i idzie...
Mam podobnie, boję się, ale muszę, mam lęk wysokości, ale wiem, że dla widoków warto go pokonać;-)
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1