Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2020    Historie zapomnienia
Zwiń mapę
2020
22
lut

Historie zapomnienia

 
Niemcy
Niemcy, Blankenfelde
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20406 km
 
Nie szukamy zbyt długo, bo też nie ma czego. A sława niecnego czynu przedstawicieli gminy Blankenfelde z 1948 roku wciąż roznosi się wstydu echem. Nie ma pałacu berlińskiego wydawcy Ludwika von Schaeffer-Voit. Co ciekawe nie była to pierwsza taka jego strata. Ludwik kupił najpierw ziemię w dzielnicy Berlina Charlottenburg – Westend i tam zainwestował część swoich milionów w budowę willi. Pieniądze zarobił na wydawaniu pierwszego niemieckiego magazynu dla kobiet z aktualną modą "Der Bazar", a w niedługim czasie nadano mu tytuł szlachecki, dzięki czemu wybudowana willa zamieniła się w pałac. Niestety, wydawcę prześladował pech – jego czterech synów zmarło przed nim, a trwająca sześć lat kłótnia z sąsiadem zmusiła do sprzedaży berlińskiej posiadłości, którą w 1937 roku zburzono. Ludwik znalazł jednak odpowiednie do spełnienia swoich pałacowych marzeń na południe od Berlina miejsce, właśnie w Blankenfelde. Obiekt powstał w 1873 roku i przetrwał jedynie 75 lat. W 1948 roku wspomniani już politycy podjęli niewybaczalną i okrutną decyzję o jego zburzeniu. Z resztek wybudowano tzw. starą aulę. I zachowano bramę wjazdową. Pozostały teren pokrywa osiedle zgrabnych bloków i park, w którym stoją prace artystów okolicy.

Wracając jednak do wydawcy Ludwika na dwóch pałacach jego dziwna historia znikania się nie skończyła. Dla siebie i swojej rodziny wybudował mauzoleum na cmentarzu Luisenfriedhof II w Charlottenburgu. Drugiego takiego okazałego w całym Berlinie nie było – 2 500 m² czyli jedna trzecia boiska i zupełnie prywatny teren, na którym zostało pochowane małżeństwo Schaefer-Voit i ich czterech synów. Najpierw pojawił się Albert Speer z planami budowy Germanii, które przewidywały zlikwidowanie nekropoli na poczet rozbudowy Königin-Elisabeth-Straße, a gdy do tego nie doszło, po wojnie i tak usunięto owe prywatne mauzoleum na rzecz miejskiej autostrady. Urny zakopano w pozostawionej części cmentarza, a na miejscu mauzoleum postawiono kamień pamiątkowy. Do tego wszystkiego dzisiaj trudno znaleźć jakiekolwiek informacje na temat wydawcy pierwszego kobiecego magazynu. Mnie się udało i trochę czuję się z tym jak ów pamiątkowy kamień – przytłaczająco.

Ta historia pasuje do miejsca w lesie, które otoczone metalową siatką zionie grozą i chłodem ludzkiej okrutnej natury. Zapomnienie jednego człowieka przez cały świat w porównaniu z cierpieniem setek innych jest tylko i wyłącznie tragedią w niepojętym wymiarze. Czy tam czy tu – świat umiera w każdym momencie, gdy umiera pamięć o człowieku. I o ludziach.
W Blankenfelde-Mahlow na skraju osiedla domków jednorodzinnych znajduje się teren byłego szpitala dla cudzoziemców z 1942 roku. Okrutna nazwa w obliczu zamiarów, dla których pacjentów tam zwożono. Chorym przymusowym robotnikom ze wschodniej Europy miano tutaj w zamyśle berlińskiego Urzędu Zdrowia małym nakładem leczenia przywrócić zdolność do pracy. I choć większość chorowała na gruźlicę pomysł realizowano pomimo tego. Później otworzono też porodówkę, na której dokonywano głównie aborcji. Pierwsze kobiety, które przyjechały do szpitala najpierw musiały przeżyć śmierć swoich dzieci, by zaraz po tym zostać skierowane do pracy. Zmarło tutaj około 1500 ludzi.
Szpital został wyzwolony przez Armię Czerwoną w 1945 roku, która dalej prowadziła placówkę zdrowotną. A za czasów DDR hodowano … zioła. Baraki służyły za szklarnie. Chyba lepiej nie wiedzieć, skąd mogą pochodzić chętnie kupowane zielarskie specyfiki, gdzie są zbierane, na czyich prochach wyhodowane. Zakład zielarski zamknięto w 1962 roku, ale ogrodnictwo istniało tutaj do 2004 roku. Dzisiaj został budynek strażnika i duża otoczona lasem przestrzeń. Wzdłuż płotu można udać się na wędrówkę wokół terenu byłego szpitala leśną drogą, przy której postawiono tablice informacyjne. Znalazło się paru ludzi, którzy nie pozwolili, by to miejsce odeszło w zapomnienie. Udało się chyba w ostatniej chwili.

Podobnie rzecz się ma z Bruno Tautem, który w Dahlewitz wybudował sobie w latach 1925/26 dom. Dom jak kawałek tortu, z ulicy widzimy jego okrągły brzeg, od ogrodu podobno jest wycięty kawałek o białym kolorze. W środku był kolorowy, a o jego pięciu pokojach Taut napisał książkę pt. „Dom”. Taut był architektem, autorem Osiedla Podkowy, berlińskiego zespołu mieszkaniowego Britz wpisanego na listę dziedzictwa kulturowego UNESCO, ale i innych projektów takich jak hala im. Gieselera w Magdeburgu, osiedla Chata wuja Toma w Berlinie czy kamienic w Katowicach (ulice Barbary, Głowackiego i Skalnej), jak i domów szeregowych przy ulicach Przodowników i Przekopowej (kolonia kopalni Wujek). Długo nie nacieszył się swoim kawałkiem tortu, uciekł przed nazistami w 1933 roku i nigdy już do Niemiec nie powrócił. Pracował w Japonii i Turcji, gdzie zmarł na astmę. Pochowany jest na stambulskim cmentarzu jako pierwszy i jedyny nie-muzułmanin. Jego dom w Dahlewitz należy dziś do malarki i pianistki Hany Dippner, której obrazy od czasu do czasu można obejrzeć w miejscowym urzędzie gminy. Hana otworzyła kiedyś progi swojego domu potomkom Tauta – córka jego córki (Elisabeth Taut) poślubiła w 1966 roku znanego niemieckiego adwokata i polityka Otto Schily, których córka, czyli prawnuczka Bruna, Jenny Schily jest znaną niemiecką aktorką.

Zapomnienie, cierpienie, śmierć, ale na końcu jednak zawsze życie.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (16)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (2)
DODAJ KOMENTARZ
Danach
Danach - 2020-03-04 20:06
Cudne podsumowanie tego wpisu, brawo za poszukiwania dalszych historii aby pamięć przetrwała
 
jowa31
jowa31 - 2020-03-04 21:39
podoba mi się ławeczka ze zdjęcia!
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1