Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2019    Telekomunikacja, płodozmian i ziemniak (pałace i dwory Brandenburgii)
Zwiń mapę
2019
25
maj

Telekomunikacja, płodozmian i ziemniak (pałace i dwory Brandenburgii)

 
Niemcy
Niemcy, Moglin
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 5933 km
 
Przejeżdżając przez Werneuchen zatrzymujemy się energicznie. Zatrzymujemy na czekającym na nas przyzakładowym parkingu i wchodzimy na teren zdziczałego ogrodu. Dwupiętrowy pałacyk jest ledwie widoczny z drogi, ale jest. Francuski renesans, który przyciąga wzrok pomiędzy drzewami i zdziczałymi krzakami. Chyba jest remontowany od środka, udaje nam się tylko zajrzeć przez szybę. Mało jest w wirtualnym świecie informacji o właścicielu tego miejsca. Niejaki Robert Stock (4.IV.1858-13.VII.1912), berliński przedsiębiorca, pionier telekomunikacji, zamożny, inwestujący swoje pieniądze w ziemskie dobra, miał zakupić tę posiadłość dla swojej córki w 1900 roku. Córką była prawdopodobnie młodsza Anna Stock, która 29.IV.1918 poślubiła Otto Maxa Bothe, właściciela fabryki w Berlinie, który wbudował dla niej do dziś stojący pałacyk.

Krótką acz interesującą przerwę kończymy dojazdem do wyglądającej z daleka na opuszczoną fabryki. Czymkolwiek to w przeszłości było jest w części zamieszkane, w drugiej części korzysta z przestrzeni jakiś zakład. Jedziemy więc dalej do właściwego celu naszego dzisiejszego wyjazdu.

Być może i nasi domowi lekarze się nudzą. Marzą o wolnej chwili, w której będą mogli oddać się prawdziwej swojej pasji. Na przykład hodowli kwiatów. Albrecht Daniel Thaer poszedł w ślady swojego świetnie wykształconego ojca i już od szkoły podstawowej przygotowywał do zawodu medyka. Tak lekko z przymrużeniem oka. Często chodził na wagary z kolegami do gospód i salonów gier, a mając 16 lat stwierdził, że nie zna łaciny (nie obce były mu za to języki francuski i angielski). Poprosił tatę o możliwość zrezygnowania ze szkoły, która jego zdaniem niewiele go uczyła. O dziwo rodzic nie miał nic przeciwko, a oprócz prywatnych lekcji matematyki, historii, biologii, anatomii i botaniki zorganizował łacinę. Po roku Thaer mówił płynnie w tym języku i w 1770 roku rozpoczął studia medyczne w Getyndze. Studentem był pilnym, otrzymał tytuł doktora, otworzył własną praktykę i zakupił 32 hektary ziemi w Celle, gdzie mieszkał i pracował. To właśnie o tej ziemi marzył w czasie przyjmowania pacjentów. Nie lubił tego zawodu. Zbyt mocno wczuwał się w sytuację chorych, a w dodatku był świadomy tego, że nie za bardzo może im pomóc.

W 1776 roku udał się w podróż. Do Berlina. W latach 1799-1801 wyjeżdżał do Brandenburgii, gdzie poznał Panią z Friedland. Prowadziła owa dzielna kobieta ogromne gospodarstwo, sama, gdyż jej małżeństwo zostało anulowane po tym, jak mąż ją zdradził. Innowacyjnie i z sercem, czym niezmiernie zaimponowała Albrechtowi. Ten studiował w wolnych chwilach rolniczą i ekonomiczną literaturę, szczególnie o angielskim systemie uprawy pól i zwierząt. Później sam pisał na ten temat książki. Ożenił się w międzyczasie i spłodził 11 dzieci, z których sześcioro zmarło. I marzył o własnym gospodarstwie.

Marzenia mają to do siebie, że się spełniają. Szczególnie, gdy wsparte są systematyczną pracą w tym kierunku. Albrecht został w 1806 roku powołany przez pruskiego króla Friedricha Wilhelma III i jego ministra grafa von Hardenberga na tajnego radcę, przeprowadzł się do Brandenburgii i kupił posiadłość w Möglinie. Założył hodowle owiec, uprawę okolicznych pól i akademię rolniczą, pierwszą taką na niemieckojęzycznym terytorium. Gdy w 1810 roku otrzymał tytuł profesora uniwersytetu w Berlinie w semestrze zimowym prowadził wykłady o rolnictwie na uczelni, w letnim zaś u siebie na wsi.

I choć trudno sobie to wyobrazić właśnie temu człowiekowi zawdzięczamy dzisiejszy wygląd pól, system płodozmienny propagował zagorzale, gdyż jemu współcześni dziwili się, że po piątym zasianiu jednej i tej samej rośliny, ziemia nie rodzi nic. Do tego zajmował się humusem, a nawet rozpowszechnianiem (wspomnijmy o nim nad talerzem) uprawy ziemniaków.

Gospodarstwo wzorcowe w Möglinie jest niezwykle ciche i spokojne, zanurzone w majowej bujnej roślinności. Pałacyk romantycznie położony nad małym stawem, za nim wiejski kościółek z 1598 roku, a pomiędzy odnajdujemy grób lekarza-rolnika i jego lekko uśmiechnięte popiersie. Wokół ćwierkają ptaki, wokół uprawne pola, a na terenie samej posiadłości pustka i cisza. W otaczających pałacyk zabudowaniach gospodarczych jakby ktoś mieszkał, ale już w byłej oborze na końcu, wyglądającej na opuszczoną, przypadkiem odkrywamy prowizoryczny lokal gastronomiczny, bądź klub alternatywnej wiejskiej młodzieży. Wystawy o Thaerze nie udało nam się zobaczyć. Dzisiaj zamknięta.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (26)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (3)
DODAJ KOMENTARZ
marianka
marianka - 2020-03-31 21:19
Ale ożenił się właśnie z Panią z Friedland?
 
mamaMa
mamaMa - 2020-03-31 22:25
A nie, marianko, ozenil sie jeszcze w Celle w 1786 roku z Philippine von Willich, corka wiceprezydenta sadu apelacyjnego. Pochowana jest przed mezem w Möglinie. O Pani z Friedland za chwile napisze, gdyz oczywiscie i ja pojechalismy odwiedzic:)
Z tego co wiem nie wyszla ponownie za maz.
 
marianka
marianka - 2020-04-01 18:26
Ooo, to czekam! Dziękuję! ;)
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1