Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2020    Wodna wieża, radca ziemski i krokusy (pałace i dwory Brandenburgii)
Zwiń mapę
2020
22
lut

Wodna wieża, radca ziemski i krokusy (pałace i dwory Brandenburgii)

 
Niemcy
Niemcy, Dahlewitz
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 20409 km
 
Pałac, a raczej dwór w Dahlewitz to z jednej strony obraz nędzy i rozpaczy, z drugiej symbol wsi. Charakterystyczna, doskonale z daleka widoczna wieża wodna została wpisana w godło gminy.

Stoję przed dworem o pustych oczodołach i bez dachu, myśląc o niesprawiedliwości, a jednocześnie jakiejś dziwnej harmonii zawartej w losach nie tylko ludzkich, ale i takich obiektów, czy też przedmiotów, które zdają się definiować swoją ziemską egzystencję przez nieustanny rytm przemiany dobra i zła. Gdy założono około 1689 roku osadę z dużym gospodarstwem spodziewano się zapewne rolniczego rozwoju i cieszono na zaspokajanie naturalnych i ekonomicznych potrzeb. Trudno uwierzyć że po początkowym sukcesie przyszedł moment bankructwa. Gospodarstwo zostało nagrodą główną w loterii i przeszło w mieszczańskie ręce najpierw jurysty, a później znanego już nam producenta kminkowej nalewki Alosa Gilki. (Jednego członka jego rodziny, Arthura Gilkę, poznaliśmy odwiedzając Kartzow.) W 1896 roku właścicielem został Wilhelm Böckmann, architekt, który zamienił całą dahlewicką posiadłość we wzorcowe gospodarstwo. Powstał nawet towarowy dworzec kolejowy połączony szynami z Berlinem. To Wilhelm zlecił w 1897 roku wybudowanie wodnej wieży, która 20 tysiącami litrów wody nawadniała okoliczne pola uprawne oraz park. I ta wieża stała się dla nas natychmiastowym obiektem pożądania.

Po lewej stronie w starych budynkach podobno mieszkają Polacy, którzy zatrudnieni są w okolicznych fabrykach i rolniczych firmach. Po prawej znajduje się wieża, która na samym dole ma pomieszczenie bez drzwi, w którym ziomkowie urządzili kaplicę. Najpierw o tym nie wiedzieliśmy i odkrycie liturgicznego miejsca w murach, jakby się na pierwszy rzut oka wydawało, ruiny robiło trochę przerażające wrażenie. Odprawia się tutaj msze czy urządza rytuały? Okadza święty kielich, czy może potrzaskane kości ofiar? Nie znajdując odpowiedzi szukamy dojścia do samego trzonu wieży i znajdując je odkrywamy, że owszem, wieża nie jest w najlepszym stanie, ale za to ma wybudowane w środku prowizoryczne wejście na górę w postaci metalowych drabin bez poręczy. Nie dowierzając sama sobie wdrapuję się dzielnie w stronę niebios. I docieram do balkoników po obu stronach. Co za widok na posiadłość i okolicę! Zapiera dech w piersiach i na chwilę odebrał troskę i lęk przed zejściem w dół. Całe gospodarstwo imponuje wielkością, ale i zasmuca dość opłakanym stanem. W jednym z budynków był kiedyś chyba jakiś lokal gastronomiczny, w którym świętowano ślub Alice i Benedikta. Być może wciąż służy jako wiejski klub, na co wskazywałoby wyposażenie wnętrza. Kamienny kościółek i parę nowych domków jednorodzinnych, które przywodzą na myśl małą „Partię Rodziców”, która została założona w Dahlewitz w 2005 roku. Jej strona wciąż w internecie istnieje, a słowo wstępne podpisane jest przez Wernera Jocka jako przewodniczącego partii, która cieszyła się poparciem na tyle, że udało się jej dostać do lokalnych rządów okolicznych landów. W 2009 roku okazało się, że podpisujący wszelkie dokumenty, ale przede wszystkim czeki Werner zwyczajnie nie istnieje. Wymyślono go na poczet zdobywania państwowych dotacji, które zagarniane były przez prawdziwych szefów partii. O dziwo, pieniądze nie zostały prywatnie zagrabione, po wpadce odbył się proces, zakończony dosyć łagodnymi karami, gdyż oskarżeni prawie całość ukradzionych pieniędzy państwu oddali.

Po bezproblemowym zejściu z wieży zaglądamy jeszcze do ruin pałacu, gdzie najbardziej zachwyciło nas krzesło samotnie stojące pod oknem z pięknym widokiem i nie spotykając żadnego Polaka jedziemy do Jühnsdorf, skąd kiedyś zarządzano gminą Teltow. Tutaj landrat (czyli radca ziemski) Leo von dem Knesebeck (1808-1883) miał swoje pruskie biuro i prywatną posiadłość, gdyż podobno gdy polityka zmęczy się miastem to lubi uciekać na wieś. Teltow była rozległą, rozciągającą się od Charlottenburga (dziś część Berlina, w XIX wieku osobne miasto) po Dolne Łużyce, krainą, a Leo lubiany przez ludzi. Co jakiś czas popadał w konflikty z koroną, według której zbyt spoufalał się z poddanymi, sympatyzował nawet z rewolucjonistami 1848 roku i skończył na tym marnie wycofując w końcu z wielkiej polityki i właśnie w Jühnsdorfie spędzając jesień swojego życia. Dzisiaj jego dom, jakby mogło być inaczej, jest w mieszczańskich rękach. Po latach poniewierki – za czasów nazistowskich ambasada rumuńska, za socjalistycznych szkoła rolnicza i internat – zakupiła go rodzina Müsternmannów, która miała ambitne plany stworzenia wspólnoty mieszkaniowej z przyjaciółmi. Najpierw ci ostatni uciekli przerażeni i rozmachem przedsięwzięcia i wizją koegzystencji, która w realnym wydaniu często grzebie wszelkie idealistyczne marzenia, by w końcu projekt stołecznego lotniska BER, acz budowanego z ogromnym poślizgiem to jednak powoli powstającego, wypędziła stąd samych właścicieli. Pałac wynajmowany jest przez nich dalej, oni sami uciekli do bezlotniskowego Havellandu i w Paretz zakupili zrujnowaną willę. Oby politykom nie przeszło do głowy BER przenosić na drugą stronę Berlina.

Niedaleko stąd znajduje się niewielka wioska Löwenbruch, w której znajduje się piękny dwór należący do przed chwilą w Jühnsdorfie poznanej rodziny von dem Knesebeck. Ojciec wujka Leo von dem Knesebeck, Friedrich-Wilhelm, po zakupieniu posiadłości w Jahnsdorfie wydzierżawił ten dwór, który pozostał w posiadaniu szlacheckiej rodzin aż do zakończenia II wojny światowej. I gdy DDR troski budynkowi nie okazywał żadnej, a upadek systemu przyniósł tylko i wyłącznie opustoszenie, zlitował się nad nim wnuczek ostatniego właściciela Herneid von dem Knesebeck. Herneid był na dworze jeden jedyny raz jako pięciolatek, gdy z matką w 1945 roku uciekał przepędzony do Zachodnich Niemiec. Podobno trafili na wesele i zostali przyjęci i ugoszczeni rodzinnie oraz godnie. W 2011 roku, dowiedziawszy się o smutnych losach posiadłości starszy pan podjął się wyzwania i po nabyciu wyremontował budynek urządzając w nim obszerne mieszkania do wynajęcia. Podobno sam marzy o zamieszkaniu tutaj w tzw. domu Bredowa, który jego prababka wybudowała dla swoich niezamężnych sióstr.

Pełen wrażeń dzień kończymy pałacem w Genshagen. Siedziba baronów rodziny von Eberstein wymuskana rządowymi pieniędzmi i zasłużoną troską dzierżawcy jest zachwycająca. Piękny i ogromny budynek nie tylko że zachwyca architekturą jak i detalami, to jeszcze wprowadza do przepięknego parku, w którym niemalże toniemy w krokusach. W 1854 roku niejaki Karl Ferdinand Schulz przekazał posiadłość swojej córce Frederike Pauline von Ebenstein w prezencie ślubnym, które to dziecko wyszło za mąż za Maxa Barona von Ebensteina. Świeżo poślubiona z wdzięcznością przyjęła prezent i w latach 1878/1879 przebudowała dwór wtedy w stylu neorenesansowym, który zaczęto zwać pałacem. Kolejna przebudowa przyniosła styl neobarokowy widoczny do dziś. Rodzina Von Ebenstein uciekła po wojnie do Szlezwiku-Holsztyna, gdzie dowiedziała się o wywłaszczeniu, a w pałacu Ministerstwo Rolnictwa i Gospodarki Leśnej DDR urządziło sobie szkołę. Gdy przyszedł przełom obiekt wynajął w 1993 roku Berlińsko-Brandenburski Instytut Niemiecko-Francuskiej Współpracy w Europie, który po trzech latach uzyskał prawo zabudowy na 60 lat, a od 2004 roku funkcjonuje jako fundacja. Różnorakie imprezy, stypendia, sadzenie wspólnych drzew, czy przyjmowanie niemieckich i francuskich polityków (np. Gerard Schröder, Jacques Chirac w 2004 roku) są obok utrzymywania pałacu w dobrym stanie głównym zadaniem fundacji.

A krokusy kwitną. Czy arystokracja, czy proletariat czy polityka – krokus ma swoje święte i niezmienne do wykonania zadanie– zapowiedzieć światu cieplejsze czasy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (40)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Pamar
Pamar - 2020-06-03 12:05
To krzesło jest bardzo wymowne... idealny obraz na okładkę książki czy ilustracji wiersza. I jeszcze ten widok...
 
Danach
Danach - 2020-06-04 21:08
Drabina niesamowita, odważna jesteś widoki z góry to moje ulubione , widzę ze Ty tez lubisz iść w górę , tylko krokusów mi brak
 
mamaMa
mamaMa - 2020-06-04 21:16
Pamar, jaki to dobry pomysł - dziękuję:)

Danach - i Tobie dziękuję, krokusy rzeczywiście się nie dodały. Już nadrobiłam!

Pozdrawiam czerwcowo:)
 
marianka
marianka - 2020-06-09 19:01
Piękna wieża!
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1450 wpisów1450 5629 komentarzy5629 23026 zdjęć23026 1 plik multimedialny1