O jednym z ostatnich pierwotnych lasów nizin europejskich trzeba pisać pięknie i obficie. Relikt pierwotnych krajobrazów leśnych na staroglacjalnych wysoczyznach morenowych (wg Wikipedii), który składa się z czterech dawnych puszcz: Jałowskiej, Błudowskiej, Czrniłkowskiej i Łyskowskiej. Zaczął powstawać 11 tysięcy lat temu w początkowym okresie halocenu, najpierw w formie czegoś pomiędzy tundrą i tajgą.
A później się zaczęło. 8-10 tysięcy lat temu pojawiły się łowieckie plemiona, a ślady człowieka osiadłego 4,5 tysiące lat temu. I on, ten człowiek, wykorzystywał jej zasoby, najpierw w sposób naturalny, a później rabunkowy, niszczycielski i bezwzględny. Im bardziej się człowiek „rozwijał”, nabierał wprawy w nabywaniu władzy, rządzeniu i dzieleniu się na lepszych i gorszych, tym mocniej cierpiała puszcza i jej mieszkańcy. Za żadnego polskiego króla zwierzęta nie zaznały spokoju. Wprost przeciwnie. Zabraniano miejscowym wstępu do niej, pod różnorakimi karami nie wolno im było korzystać z jej zasobów, tylko po to by król mógł to robić w nadmiarze. Simona Kossak opisuje w swojej „Sadze Puszczy Białowieskiej” jedną wielką rzeź. Nie mogłam przez nią przebrnąć, przez strony, na których opisane są łapanki, rozpościeranie sieci, nagonki i jatka, która kończyła się beczkami pełnymi solonego mięsa. Wywożono te beczki w różne świata strony jako dary dla innych, sytych władców. I często mięso docierało zepsute, zgniłe, ale liczył się gest. Oprócz królów panoszyło się tutaj duchowieństwo i szlachta. Jako lepsi posiadali np. w średniowieczu przywilej korzystania. Jak oni to robili? Przejeżdżali przez wioski, w których ludzie głodni nie mogli nawet o jednej jagodzie z lasu pomarzyć i nie krajało się im serce?
Władysław Jagiełło zaopatrzył się w puszczy w zasoby żywności przed wojną z Zakonem Krzyżackim. Dla wojsk litewskich wyłapywał tarpany, a w 1426 roku schował się w puszczy przed dżumą. Miał las dla siebie i swojej żony na wyłączność.
Zygmunt Stary zabronił jakichkolwiek łowów. Puszcza była polem do popisu wyłącznie dla niego i na jego potrzeby.
Zygmunt August jako pierwszy użył tutaj broni palne. Posłał swoim rodzicom, Zygmuntowi Staremu i Bonie Sforzej, 35 beczek solonej dziczyzny.
Za Zygmunta III Wazy puszczę zaliczano do, uwaga, królewskich dóbr stołowych.
Za Jana Kazimierza ze względu na toczące się wokół wojny nasiliło się kłusownictwo. Okolica zaczęła się wyludniać przetrzebiona głodem, epidemią dżumy i najazdami wrogich wojsk.
Jan III Sobieski zezwolił na przemysłowe korzystanie z puszczy.
August II Mocny objął puszczę ochroną wyłączając z użytkowania gospodarczego. Podobno na polowania chodził sam.
August III Sas kontynuował politykę ochrony puszczy podobnie jak poprzednik i jak on na polowania udawał się sam.
Za Stanisława Poniatowskiego znów rozwinął się przemysł puszczański.
Ostatnie królewskie polowanie odbyło się od 30 sierpnia do 2 września 1784 roku.
Pozostało po tej królewskości pustkowie. Wiele gatunków zwierząt zniknęło na zawsze. Napełnione brzuchy i nasycona żądza władzy zatraciła się w przepastnej historii. Postawione pomniki, na zawsze zapisani w historii narodu wzbudzają podziw. Uciskając poddanych i trzebiąc własny kraj zapisali się ku pamięci naszej. Bronimy ich jak swoich, powołujemy na przodków skrobiąc w sobie drzazgi dumy i patriotyzmu. A to takie bezprawiem podszyte. Takie mierne.
Później pojawili się Rosjanie. Katarzyna II i jej następca Paweł I rozdawali puszczańskie dobra dygnitarzom, a ci eksploatowali je rabunkowo. Jednak już kolejni carowie puszczę chronili powołując na nowo służbę osoczniczą w 1802 roku, wstrzymując wyręb i zakazując polowań na żubry. Niestety w 1811 roku znaczna część lasu została strawiona przez trwający cztery miesiące pożar, a zniszczeń dopełnił przemarsz wojsk napoleońskich. Później, od połowy XIX wieku wznowiono wyrąb, a w latach 1888-1912 odbywały się carskie polowania. Pod koniec XIX wieku sprowadzono do puszczy ogromną ilości zwierzyny – łosi, danieli i jeleni (z Syberii, Kaukazu i Europy). Nie trudno sobie wyobrazić, jak to wszystko wpłynęło na jej stan.
Później przyszły wojny. W czasie I najpierw rabunkowo działali Niemcy, później żołnierze maruderzy natchnieni rosyjską rewolucją przynieśli czas anarchii. Polowali bez umiaru i grabili okoliczne fabryki i tartaki. Gdy wojna się skończyła padł ostatni żubr, w kwietniu 1919 roku, łosie zostały całkowicie wytępione, a jeleni pozostało tylko parę. Od lutego 1919 roku wojska polskie zaprowadziły trzyletnie puszczańskie porządki, od 1929 roku rozpoczęto hodowlę żubrów, których pierwsze okazy zakupiono w Niemczech.
W czasie II wojny puszcza poniosła straty podobne jak w czasie I. Z tą różnicą, że lokalna ludność została wywieziona przez władzę radziecką, a zastąpiono ją niedoświadczonymi pracownikami leśnymi. Sami Niemcy przy wycofywaniu się wysadzili w powietrze pałac w Białowieży. Gdy wojna się skończyła Stalin, podobno za namową delegacji NKWD, pozostawił część puszczy w Polsce. Czyli swojemu wrogowi Polska zawdzięcza wyjątkowy pomnik przyrody.
Puszcza jest cicha. Milczy niemalże wymownie. Nie opowiada o krzywdach. Nie zdradza bólu zwierząt i strachu jatki. Nie szumi o ogniu i swądzie spalenizny. Nie skarży się na swoje krzywdy. Trwa. Człowiek potrzebował ogromnego szmatu czasu, żeby zrozumieć, jak bardzo takich miejsc potrzebuje, jakie to ważne, żeby ich nie niszczył, nie ingerował, nie roztrwaniał na doczesne dobra. Chociaż jesteśmy tutaj akurat w roku, w którym Trybunał Sprawiedliwości orzekł, że wycinka drzew w Puszczy Białowieskiej, którą państwo polskie prowadziło od 2017 roku, była niezgodna z prawem unijnym i jej zakazał. Polski rząd dostosował się do wyroku.
Do Puszczy można wejść tylko z przewodnikiem. Gdy otwierają się wrota wszystkich przechodzą ciarki. Świątynia naturalnej religii. Kwintesencja naszego istnienia. Puls życia i jego głęboki sens – jako kontynuacja pod jakąkolwiek postacią. Tutaj nabiera znaczenia określenie, że nic w przyrodzie nie ginie. Nie zdajemy sobie sprawy, nie jesteśmy sobie w stanie nawet tego wyobrazić, jaką symbiozą jest cały nasz świat.