Jedziemy sobie do Harzu. Uciekamy przed pracą, wielkomiejskością i ludźmi, którzy trochę częściej się teraz dziwnie zachowują niż w normalnych czasach.
Wciąż zdobywamy cesarstwo.
Decydujemy się na wędrówkę w dolinie rzeki Selke. Chociaż trzeba przyznać, że na miejscu od razu postanowliśmy iść jednak górą. Parkujemy przy zamkniętym, a jakże, starym (istniejącym w tym miejscu od 1851 roku) lokalu gastronomicznym „Zum Falken”, Sokół czuwa nad interesem jeśli tylko ten się kręci. Póki co wszystko zamknięte na cztery spusty, a z lepszych czasów zostały tabliczki informujące, że po odebraniu towaru należy oddalić się o 50 metrów.
Zamiast wzdłuż rzeki decydujemy się podejść pod górę, by dotrzeć do budki ze stemplem numer 204. Najpierw w lesie wita nas jesień, ale już w wyższych partiach robi się biało. Droga szybko lodowacieje, gdzieniegdzie są kałuże czyli jest i mokro i ślisko. Gwarantuje to świetną zabawę każdemu z nas. Najdłużej w pozycji pionowej utrzymuję się ja, ale na końcu dnia każdy ma za sobą tzw. zaliczenie gleby;)
Radości było jednak co niemiara, bitwy na śnieżki odbywały się regularnie, jak przystało na prawdziwe podboje. Nie groźny był jakikolwiek wróg. Na Ackeburg zastaliśmy resztki wału, który dawno temu służył jako schronienie uciekającej ludności. Gdy dotarliśmy do budki na Selkesicht an der Ackeburg (widok na Selke z Ackeburg) jesteśmy zachwyceni majestatem bezludnego krajobrazu. Wijąca się w dolinie rzeka Selke po lewej stronie i trochę zagubiona, ale jednocześnie dominująca w przestrzeni twierdza Falkenstein. Długą chwilę upajamy się widokami, po czym wyruszamy przed siebie z zamiarem zejścia w doliny. Zamiast ścieżek czekają na nas strumyki, które pokonujemy przeskakując z kamienia na kamień. W końcu docieramy na dół i podziwiamy niemalże wiosenne rozlewiska na łąkach. Po odebraniu pieczątki numer 203 przy Mettenberg decydujemy się na małą improwizację. Idziemy różnymi ścieżkami do wspomnianej już twierdzy, co kończy się – i tu uwaga, to ważna informacja świadcząca o stanie szlaków – przenoszeniem na rękach dwóch psów. Dajemy jednak radę i wolimy takie kawałki od tych prostych i monotonnych;) Już o zmroku docieramy do twierdzy. Dramatycznie pod konarami powalonych drzew podchodzimy bliżej. Falkenstein robi ogromne wrażenie. Oparte i wkute w skałę zamczysko ma tajemniczą przeszłość. Wybudowane w latach 1120-1180 nigdy nie zostało zdobyte. Podobno powstało dzięki...morderstwu. Niejaki Egeno II von Konradsburg miał z niewyjaśnionych powodów zabić hrabiego Adalberta II von Ballenstedt. Konradsburg czyli posiadłość rodowa Egeno miała w związku z tym niecnym czynem zostać zamieniona w klasztor. Wtedy jego syn, Burchard von Konradsburg, zdecydował się wybudować twierdzę Falkenstein i od tego momentu rodzina zaczęła posługiwać się mianem grafów von Falkenstein. Na Konradsburg powstał w 1120 roku klasztor benedyktyński.
Twierdza Falkenstein zasłynęła nie tylko z tego, że nigdy jej nikt nie zdobył, ale przede wszystkim jest miejscem powstania tzw. Zwierciadła saskiego czyli spisu praw zwyczajowych z terenu Saksonii. To najstarszy kodeks niemieckiego średniowiecza i pierwsza proza literacka w języku tej epoki powstała w latach 1220-1235. Napisał go ławnik sądowy Eike von Repkow na polecenie szlachcica Hoyer von Falkenstein najpierw po łacinie, ale szybko przetłumaczono kodeks na niemiecki. Regulowano w nim lokalnie prawo ziemskie (w tym sprawy ustrojowe, prawo sądowe i kanoniczne) oraz lenne. Repkow uznawał wyższość władzy cesarza nad władzą papieża i uważał za niedopuszczalne, by papież ustanawiał przepisy sprzeczne z prawem ziemskim czy lennym. Oczywiście kościół nie pozostał obojętny na takie naruszenie hierarchii i Grzegorz XI w 1375 potępił 14 artykułów Zwierciadła uznając je za heretyckie.
Mimo to zbiór przepisów tłumaczono na wiele języków (w tym polski) i wywarł wpływ na rozwój prawa w takich krajach jak Niemcy, Węgry czy Czechy. Dla nas może to brzmieć niesłychanie, gdyż Zwierciadło regulowało na przykład brak możliwości wykupienia się od kary śmierci w niektórych przypadkach oraz łamanie kołem morderców, złodziei i podpalaczy.
Od 1437 roku do wywłaszczenia po II wojnie światowej twierdza należała do szlacheckiej rodziny Asseburg. Współcześnie znajduje się tutaj muzeum, sokolnictwo i lokal gastronomiczny, w którym organizowane są biesiady rycerskie. A dzisiaj zamczysko zamknięte jest na wiele spustów.
W księżycowej poświacie schodzimy do zaparkowanego samochodu. Dumni z tego, że złoto przybliżające nas do cesarstwa jest już nasze.