„Widziałem piękną dolinę przy Kownie
Kędy rusałek dłoń wiosną i latem
Ściele murawę, kraśnym dzierga kwiatem;
Jest to dolina najpiękniejsza w świecie.“
Adam Mickiewicz spacerował właśnie tu najchętniej. Używający miłosnego życia poeta odnajdywał wytchnienie pośród zieleni i z cichym pluskiem strumienia w tle. Tworzył, układał w głowie poematy, a powyższy cytat pochodzi z „Grażyny”. Bardzo łatwo wyobrazić sobie spacerującego poetę, jego myśli, jego uczucia. Gdy tylko ma się podobną wrażliwość inspiracja leży jak na dłoni. Bywał tutaj sam, ale i w towarzystwie przyjaciół i z
Karoliną Kowalską. Gdy w czerwcu 1823 roku wracał do Wilna, przyjaciele zorganizowali w dolinie jego pożegnanie. Wyryli na kamieniu inicjały AM i rok 1823.
Z romantyzmem przenosimy się do włoskiego baroku, do wyjątkowego obiektu Europy Wschodniej, uznawanego za najpiękniejszy zespół klasztorny na Litwie. Lekko odpadający tynk nadaje mu patynowego wyrazu, zatrzymanego w czasie charakteru. A wnętrze jest krzyczącym wyrazem ludzkiego lęku przed nieznanym i nieodgadnionym. Sztukaterie, obrazy, kolumny, marmury, mierne bogactwa, które składamy na ołtarzu niepotrzebującego przecież niczego Boga.
Fundatorem kompleksu był kanclerz wielki litewski Krzysztof Zygmunt Pac, który w 1660 roku poinformował zakon kamedułów o swoim zamiarze. Projekt nijak miał się do zakonniczej reguły, która przewidywała jedynie budowę niewielkich świątyń. Pomimo tego zarówno papież jaki sejm Rzeczypospolitej zatwierdzili fundację. Być może pomysł przeszedł, gdyż Pac zaklął w projekcie zamiar postawienia pomnika potędze swojej rodziny i marzył o rodowej nekropolii, czym kościół jednak się nie stał. Co ciekawe dla fundatora zaprojektowano dostojny sarkofag, jednak w końcu pochowano go pod progiem kościoła.
Budowa rozpoczęła się w 1667 roku i trwała jeszcze po śmierci hojnego fundatora, który zmarł w 1684 roku. Jego spadkobiercy, szczególnie przybrany syn, nie szczędzili środków i prace ukończono w 1690 roku, a kościół konsekrowano w 1712 roku.
Zwiedzanie zaczynamy od grobowej kaplicy z podziemiem, gdzie stoją puste grobowce z drewnianymi podgłówkami. Na ołtarzu pozostała malutka trumienka. Przyznaję uczciwie, że z wrażenia zapomniałam zrobić zdjęcia. Stamtąd niedaleko do kościoła na planie sześcioboku, imponującego wnętrza wypełnionego marmurami i malowidłami. Poświęcony jest Najświętszej Marii Pannie, św. Romualdowi i św. Marii Magdalenie de'Pazzi, która przez Paców uznawana była za swoją krewniaczkę. Genealogicznie widzieli się w antycznej Italii i utrzymywali kontakty z florencką rodziną Pazzich. Za jednymi drzwiami znajduje się małe muzeum poświęcone historii klasztoru z wymownymi eksponatami typu walizka i różaniec. Na zewnątrz znajduje się parę grobów, a w celach zakonników mieści się hotel Monte Pacis.
Przejeżdżamy w stronę Bałtyku i popołudnie spędzamy na plaży Mierzei Kurońskiej. Najpiękniej, jak tylko można – z miłością w świetle zachodzącego słońca:)