Czuję się częścią obrazów Beksińskiego. Jednoczę się z aktorem wdzięcznie poruszającym ciałem, jakby ktoś ciągnął go za sznurki, a on, zupełnie nieświadomy zagrożenia, które zebrało się nad nim, uśmiecha się naiwnie i płynnym krokiem idzie. Wchodzi w świat pełen przerażenia, poczwar, zdradliwych miejsc, czyhających potworów, odmętów, których nie widać z jego dobrodusznej perspektywy.
Beksiński wokół. Beksiński przedzierający się przez muzykę. Nieświadomie na jego modłę przedstawiony świat. Akrobacja, miarowy skrzyp kręcącej się kołatki. Gruby sznur, po którym w górę wspina się dziewczyna. Na swoją ochronę ma tylko ręce i nogi. Ufa. Osiąga szczyty i spada szybko w dół. Nie wie, co ją czeka. Nikt nie wie. Przechodzimy przez życie, które na każdym kroku, zakręcie, tuż obok ma przygotowany przerażający scenariusz. Najczęściej omijamy to obojętnie, nie dostrzegając tego, że życie gotowe jest z nami w każdej chwili skończyć. Albo poznęcać się przez długą chwilę. Jednak najczęściej unikamy i maszerujemy dalej. Robimy się butni i pewni swojego. Wierzymy w nieśmiertelność. Sprzedajemy diabłu za ułudę wiecznego, szczęśliwego życia. A ono istnieje najczęściej w naszych głowach. Ponad nimi nieustanne zagrożenie.
Hackesche Höfe zamieszkiwali kiedyś Żydzi, a dzisiaj oprócz sklepów i restauracji można zajrzeć do Chamäleonu – sceny współczesnego cyrku. Osiem połączonych ze sobą dziedzińców już w założeniu i przy budowie uwzględnionych miało aspekt kulturalny. Podobno w 1906 roku było to raczej dziwacznym, nowatorskim pomysłem, który jednak zrealizowano. Budynek poprzeczny pomiędzy pierwszym a drugim dziedzińcem wyposażony był w salę balową, tzw. Neumann'schen Festsäle według planów architekta Augusta Endella. Zarządzał nimi handlarz win i restaurator Wilhelm Neumann, który tuż obok miał swoją restaurację i sklep. Działalność ograniczała się jednak do imprez rodzinnych i firmowych. Od lat 20-tych minionego wieku budynki pomału wymierały, handlarze opuszczali ich podwoje, by w końcu w salach balowych zadomowił się do końca drugiej wojny światowej koncern DeFaKa, który prowadził w nich stołówkę. Usunięto przy tej okazji zdobienia i sztukaterie. Działania wojenne oszczędziły szczęśliwie cały kompleks, ale już socjalizm przyczynił się do nieodwracalnych zniszczeń. Z okrzykniętego własnością narodu kompleksu trzeba było usunąć w 1961 roku zaniedbaną fasadę, a w licznych pomieszczeniach magazynowano towary, bądź prowadzono warsztaty. Na szczęście w 1977 roku zdecydowano się nadać budynkom status zabytku, co zapewne, wraz z upadkiem socjalizmu, uratowało je przed zrównaniem z ziemią. W sali dzisiejszego Chamäleonu odbywały się próby DDR-owskiej państwowej grupy tanecznej.
Po upadku jutrzenki socjalizmu od 1991 roku swoją działalność rozpoczęła cyrkowa scena. Współzałożycielem był clown Harald „Hacki” Ginda, który zarówno występował, jak i był współudziałowcem sceny i grupy. Teatr cieszył się ogromnym powodzeniem, a Chamäleon uznawany był za najbardziej innowacyjną małą scenę berlińską. Z rozpędu otwarto drugą „Glaskasten” w Gesundbrunnen, która przyczyniła się do finansowego upadku artystycznego przedsiębiorstwa. W 2003 roku udało się dzięki sponsorom i licznym datkom uniknąć oficjalnego ogłoszenia upadłości finansowej, rok później jednak do upadłości doszło i po 13 latach scenę z końcem czerwca 2004 roku zamknięto.
Oczywiście historia działalności nie dobiegła jednak końca. Variete zmieniło podmiot i we wrześniu 2004 roku ruszyła nowa działalność. Podfirmy i nowe pomysły, ludzie, którzy się nie poddają i od 2012 roku ustabilizowało się na tyle, że można mówić o sukcesie. Współczesna scena cyrkowa to najlepszy światowy poziom, świetnie wykształceni artyści, innowacyjne pomysł, akrobacje, którym widz przygląda się tuż przed własnym nosem. In-beetween w wykonaniu fińskiej grupy Circo Aereo to zawiśnięcie pomiędzy snem a jawą, to uwiedzenie Ciebie i mnie w światy, które splątane w misterną sieć nieustannie zmieniają formę, by uchronić nas przed izolacją, kruchością, za to doprowadzić do odwiecznego marzenia – jedności. Z sobą, Tobą, całym ludzkim światem.
Widownia składa się z małych stolików, przy których zasiadają cztery osoby. Przed spektaklem kelnerzy donoszą napoje i lekkie przekąski. Wokół secesyjne dekoracje, balkon. 360 m² i miejsca dla 270 gości. Dyrektor teatru doprowadza nas do stolika, w przerwie podchodzi do swoich gości na małą konwersację i żegna stojąc przy wyjściu. Artystyczne nabożeństwo ludzkiej kreatywności. Akrobacja życia.