Kierując się do najbardziej na południe wysuniętego skrawka Szwecji zaglądamy do Trelleborg – najbardziej na południe wysuniętego miasta Szwecji. Stąd w 1532 roku, jeszcze przed oficjalnym wprowadzeniem reformacji, wypędzono szarych braci, czyli franciszkanów. Mieszkali w klasztorze pw. św. Katarzyny wybudowanym i założonym w 1267 roku i żyli z jałmużny. Fakt ich istnienia świadczy o ważności tego miejsca w tamtych zamierzchłych czasach. Gdy bracia opuścili w XVI wieku klasztorne mury duński król ofiarował kościół miejscowym ewangelikom, a klasztor biednym i chorym. Łatwo się domyślić, że nikt o budynki za bardzo nie dbał, w związku z czym w 1616 roku przyszedł królewski nakaz, by rozebrać kościół, a w ten sposób pozyskany materiał wykorzystać do budowy nieistniejącego już zamku Lindholmen. Z klasztornych murów powstała nowa miejska świątynia i parę innych budynków. Po około 100 grobach zachowała się jedna płyta. Miejsce wciśnięte jest pomiędzy jednorodzinne domki i robi raczej przytłaczające wrażenie. Łatwo się domyślić, że stoją one nie tylko na terenie klasztornym, ale przede wszystkim cmentarnym.
Zanim jednak pojawili się tutaj chrześcijanie w Trelleborgu około 980 roku Wikingowie wybudowali za czasów rządu duńskiego króla Haralda Sinozębego i być może na jego zlecenie swój gród. Istniał on jedynie 20 lat i około 1000 roku został opuszczony z powodu ciągłych ataków Wendów. Widok drewnianych palisad napawa zdumieniem. Badania archeologiczne rozpoczęte w 1988 roku odkryły resztki budowli, oryginalna większość jest jednak niedostępna, gdyż znajduje się pod ulicami i domami miasteczka. Po zakończeniu prac w 1995 roku zdecydowano się odtworzyć jej północno zachodnią część (gród pierwotnie miał średnicę 143 metrów) dodając przy tym całkowicie nowe budynki na muzealne potrzeby. Pomimo doskonale wyczuwalnej nowości rekonstrukcja robi wrażenie. Tak krótki czas, a tak doskonale zachowany ślad. Jedyny, który do tej pory został odnaleziony w Szwecji.