Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2023    Tybetański most
Zwiń mapę
2023
17
sie

Tybetański most

 
Szwajcaria
Szwajcaria, Monte Carasso-Sementina
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 6046 km
 
W nieznośnym upale wędrujemy do Carasc. Żar leje się z nieba, słońce palące, bezwietrzne powietrze i krople potu spływające przy każdym kroku w górę. Próbujemy zachwycać się okolicą, jej śródziemnomorskością, jej palmowo-winogronowym krajobrazem podkreślonym skalistym horyzontem. Trochę się nam to udaje, choć jednak najbardziej skupiamy się na jak najszybszym przechodzeniu od cienia do cienia. W dość dziwnej drewnianej konstrukcji znajdującej się przy dolnej części szlaku napotykamy na lodówkę wypełnioną zimnymi napojami. Sympatyczny gest Szwajcarów, szczególnie w tak gorącym letnim dniu. Kamiennymi schodami dajemy się wchłonąć coraz wyżej pnącej się drodze, ginącej co jakiś czas w gęstwinie krzaków i lasu. Jakieś ruiny opuszczonych domów, jakby kapliczka, drewniany mały most nad niewielką przełęczą i w końcu docieramy do niego – tybetańskiego mostu Carasc. 270 metrów długości na wysokości 696 m n.p.m., 50-tonowy wąż łączący gminy Monte Carasso z Sementiną. Podczas gdy my, dorośli, pomału zbliżamy się do imponującej budowli, nasz syn w mgnieniu oka zaczyna przechodzić na drugą stronę. Robi się na tym moście coraz mniejszy i mniejszy, a my zarzucamy wszelkie fotograficzne zamiary i ruszamy 130 metrów nad ziemią za nim. I podczas gdy on dociera bezpiecznie na drugą stronę, my tuż przed osiągnięciem połowy mostu czujemy pierwsze ogromne krople deszczu. Nie wiedzieć kiedy niebo zaciągnęło się ciemnymi chmurami, z trzech stron zaczęło grzmieć i atmosfera zagęściła się powagą błyskawicznego załamania się pogody. Lekkim truchtem dotarliśmy do końca i dokładnie w tym momencie jakby oberwała się chmura. Lunęło tak, że od razu wiedzieliśmy, cokolwiek byśmy nie robili i my i nasze rzeczy będziemy przemoczeni do każdej, nawet najmniejszej suchej nitki. Szliśmy uparcie dalej, szczególnie, że przed chwilą rozgorączkowane ciała bardzo się taką zmianą ucieszyły. Mniej zadowolony był pies, dzielnie jednak dotarliśmy do punku wyjścia. Obstawiając siebie nawzajem przed rozbawionym wzrokiem właścicieli domów, przy których zaparkowaliśmy samochód, ściągaliśmy wszystko, łącznie z butami, a plecak długo jeszcze zionął wilgocią. Z ręką na sercu przyznaję - tybetański most w Szwajcarii godny jest każdej, nawet tak mokrej wyprawy.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (20)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (4)
DODAJ KOMENTARZ
Stock
Stock - 2025-01-03 16:02
Ale perełka, godna takiej przygody!
 
zula
zula - 2025-01-07 08:55
Most imponujący!!!
Zdjęcia jak zawsze . ..piękne .
zapytam czy stosujesz ,jakiś , filtr bo zdjęcia mają inny koloryt- odcień np niebieskiego .
 
mamaMa
mamaMa - 2025-01-07 19:18
Dziękuję!

Małgosiu - zdjęcia są prześwietlone, bez filtra. Było bardzo gorąco, a słońce świeciło niemiłosiernie - powinnam była coś zmienić w ustawieniach, ale nie pomyślałam o tym. Walczyłam z upałem;)
 
marianka
marianka - 2025-03-02 21:55
Ha, dobre zakończenie ;)
 
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 19% świata (38 państw)
Zasoby: 1477 wpisów1477 5707 komentarzy5707 23647 zdjęć23647 1 plik multimedialny1