"Skończył się dzień. Wypełniła go praca, sprzątanie, gotowanie, pranie i dużo więcej.
Nadchodzi wieczór, noc - i kolejny dzień.
Dzień, w którym w końcu powinieneś otworzyć swoje oczy i swoje serce, aby zobaczyć, że istnieje jeszcze inna strona życia".
Ingrid B.
Ingrid urodziła się w Marienheide w domu, ale, jak sama podkreśla, w pobliżu szpitala psychiatrycznego. Marzyła o tym, żeby zostać stewardesą, jednak gdy w czasie szkolnym odbyła obowiązkową praktykę w wyżej wymienionym szpitalu, poczuła powołanie...pielęgniarki. Mając 17 lat rozpoczęła naukę i po trzech latach marzenie się spełniło - została zatrudniona jako pielęgniarka w znanym nam już szpitalu psychiatrycznym.
Pięć lat później pewien mężczyzna - pacjent szpitala - wyskoczył na oczach Ingrid z okna szóstego piętra. Ingrid nie była w stanie dłużej tam pracować i przeniosła się na oddział anestezjologiczny - przygotowywała i usypiała pacjentów do operacji - robiła to przez 19 lat. Pracowała w szpitalach w Gummersbach, Heilderberg, Mannheim i Lübeck, gdzie zamieszkała, bo zakochała się w ordynatorze ...psychiatrii. Po dwóch latach miłość jednak wygasła.
Jej obecny mąż jest anestezjologiem.
Ingrid urodziła się w tym samym dniu, co jeden z jej starszych braci, tylko trzy lata później. Jej rodzice rozwiedli się, gdy miała 13 lat.
Od dwóch lat próbuje zaaklimatyzować się w Höxter, oswaja kąty, ulice, ludzi...Gubi się. Osiem lat temu urodziła syna, od dwóch lat nie pracuje, ale domowe pielesze to nie jej świat. Pomału wszystko się sypie, ale każdego dnia, każdego dnia próbuje na nowo znaleźć to, za czym tak bardzo tęskni.
O Polakach: " W szkole mówiono, że Turcy, Rosjanie i Polacy są źli - uważałam to stwierdzenie za śmieszne, ale sama nigdy nie miałam z cudzoziemcami do czynienia. Polska i Polacy byli dla mnie zupełnie obcy, odlegi, mało o was wiedziałam. Starsi Niemcy mówili, ze Rosjanie, Polacy i Cyganie sa wszedzie, a ja samą siebie pytałam, dlaczego jeszcze nigdy nikogo z nich nie spotkałam. W 1991 roku poznałam po raz pierwszy Polkę, z którą się zaprzyjaźniłam."
W słoneczny, ciepły, jesienny dzień po raz pierwszy zobaczyłam Ingrid, czekającą na swojego syna przed szkołą. Wydawała się bardzo nieufna, zamknięta i jakby lekko wystraszona. Ingrid uwielbia się bawić, przebywać w dobrym towarzystwie, śmiać się, żartować, rozkoszować chwilą. Ma tzw. nieznośną lekkość bycia w całym pozytywnym tego słowa znaczeniu. Problemy spycha na dno duszy, od lat cierpi na bezsenność.