Wysoko w lesie, ponad miejscowościami Bruchhausen i Ottbergen, żołnierz na ceglanym sokole. Widać go z drogi prowadzącej do Paderborn, choć stamtąd wygląda jak pomnik leśnika.
W 1932 roku mieszkańcy Bruchhausen postawili tu ten pomnik swoim ofiarom pierwszej wojny światowej. Po drugiej dołączono tablicę z nazwiskami i jej ofiar.
Parę kroków dalej, jakby za żywopłotem - żydowski cmentarz. Parę zniszczonych kamiennych tablic, pośród nich jednego z najbogatszych tu Żydów Józefa Leviego z Bruchhausen. Okolo 1788 roku posiadał majątek w wysokości 5500 talarów.
Nie wiem, co zostało z tego bogactwa, tablice o tym nie mówią. Wiadomo jaki był los Żydów w Niemczech i zastanawiające jest, co przyczyniło się do tego, że pomnik niemieckich żołnierzy został postawiony właśnie tutaj, obok tego malutkiego żydowskiego cmentarzyka.
Żydzi tu spoczywający nie przeżyli tych wojen, ale ich dzieci tak. I znów niejako ofiary obok katów. I znów żart historii.
Ktoś stojąc w tym spokojnym, pięknym o tej porze roku, w maju, miejscu powiedział: "makabryczne".
Ogrom niemieckiego pomnika jest jak ogrom tamtych win.
Niepozorność starego żydowskiego cmentarza świadczy o wieczności. Jednak.