Niemiecka autostrada. Ach, niemiecka autostrada.
Co to za fenomen, co za twór niesamowity wywołujący w człowieku tak potrzebne poczucie porządku - ładu i składu.
Piękne, proste, szerokie drogi, czasem lekko przechodzące w zakręt.
Nawierzchnia równiutka, gładziutka, wypieszczona do granic możliwości.
Pobocze tak przezornie wyposażone w dużą ilość słupków ze światełkami odblaskowymi, w odpowiednią ilość znaków, w razie gdyby kierowca przeoczył, nie zauważył zajęty podziwianiem niemieckiej precyzji.
Zjazdy, o których informują znaki już kilometry przed, z możliwością wyjazdu, gdyby kierowca się pomylił, albo rozmyślił.
Brak reklam, choć nie, od czasu do czasu pojawiają się ogromne tablice z sępami, wrednie wyglądającymi lekarzami lub młodymi ludźmi z informacją, że lubili szybką "sportową" jazdę - reklama rozsądku zdjętej z gazu nogi.
Roboty drogowe, wciąż przepraszające, że są, a wokół, obok nich objazdy, przejazdy, wszystko precyzyjnie zorganizowane, ładnie, lekko i przyjemnie, żeby się kierowcy zbyt nie denerwowali; nawet przy wąskich przejazdach wygospodarowane miejsce na zatrzymanie się bez przeszkadzania innym, dalej jadącym, w razie problemu czy ochoty. A na końcu podziękowanie za wyrozumiałość i informacja, że robimy to dla Państwa! Żeby wam się jeszcze wygodniej jeździło!
Parkingi: dla tych, co mają jedzenie ze sobą i chcą tylko siusiu zrobić i dla tych, którzy chcą zjeść coś ciepłego i za to zapłacić. Czyste, zadbane, porządne. Te drugie witające wszystkich serdecznie - psy wodą w miskach przed drzwiami wejściowymi, dzieci placem zabaw w środku i na zewnątrz, dorosłych horrendalnymi cenami tego, co na półkach i w menu.
Stacje benzynowe, o których informują tablice, z podanymi kilometrami do następnej. Stacje benzynowe, gdzie wszystko jest, gdzie pomogą, doradzą, się zaopiekują, wysłuchają.
Ach, niemiecka autostrada, szczyt dokładności i precyzji - można na jej cześć peany pisać, można popaść w ekstazę, wniebowzięcie.
Wszystko odbywa się na niej sprawnie, kierowcy z zastygłymi twarzami zjeżdżają sobie z drogi. Z niemiecką wyrozumiałością stosują się do przepisów drogowych, a ci nieliczni, którzy korzystają z braku ograniczenia prędkości, nikogo nie oburzają.
A jeśli zdarzają się korki, to są one przyjmowane z lekką irytacją, ale i pogodzeniem się z tą autostradową rzeczywistością. Zresztą dla większości nie są zaskoczeniem, każde radio informuje o nich przynajmniej co godzinę. Samochody cicho i spokojnie posuwają się do przodu, do miejsca, w którym korek nagle znika, rozpływa się - i one, uwolnione od siebie, wyrywają się do upragnionej swobody w tym poukładanym motoryzacyjnym świecie niemieckiej infrastruktury.
Niemieckie autostrady - nudne jak cholera. Ale ile spraw można przemyśleć, jak można się uspokoić i złagodnieć. Tam wszystko staje się proste. Niemcy mówią: "Porządek to połowa życia".