Podobno w dziewiętnastym wieku ludzie bardzo się dziwili, gdy nagle wybudowano w Petershagen nad Wezerą wieżę. Ceglaną, trochę dziwaczną, z jeszcze dziwniejszą dwójką, wyglądającą jak Z, w dacie. W 1826 roku fabrykant Fritz Schrader zapragnął mieć hutę szkła z wieżą podobną do tych angielskich. A gdy już ją miał dniami i nocami pracowano u niego na zmiany i produkowano szkło, wysyłane potem statkami Wezerą na cały świat.
Okazało się to być dobrą inwestycją, wokół huty wyrastały jak grzyby po deszczu domki pracowników. Co ciekawe domki budowano oczywiście specjalnie dla "szklarzy" i w każdym mieszkaniu był tzw. ciemny pokój, umożliwiający wysypianie się w ciągu dnia!
W 1998 roku z huty szkła zrobiono muzeum. Niewiele się zmieniło. Domki na terenie muzeum jak stały tak stoja, ktoś w nich mieszka, ale czy to byli pracownicy? Trochę to na pewno stresujące - takie tłumy zwiedzających codziennie. Chociaż z drugiej strony...
Dziś huta wychodzi naprzeciw, przyciąga, zachęca, dwoi się i troi, żeby się nią zainteresować. Przed wejściem brzuchaty kataryniarz z tańczącą małpką, w środku miła obsługa cierpliwie tłumacząca co, gdzie i jak, dla dzieci przygotowano stacje z zadaniami do wykonania, teatr kukiełkowy bardzo zabawny, dla wszystkich plecienie koszy, pokaz wytapiania szkła, robienie wzorów na tkaninach, tapet, ach, co dusza zapragnie. Skądś dobiegają dźwięki afrykańskich bębnów , tylko o zadowolenie żołądków nie bardzo zadbano, na terenie muzeum tylko jedna restauracja typu: "socjalistyczna mordownia na dworcu PKP".
Miło.
Muzeum należy do 17 muzeów rozsianych na terenie landu Nadrenia-Północna Westfalia, o idei pisałam przy okazji cegielni.