Geoblog.pl    mamaMa    Podróże    Jestem w podróży...choćby tylko w głowie 2009    Chilaw
Zwiń mapę
2009
24
lip

Chilaw

 
Sri Lanka
Sri Lanka, Chilaw
POPRZEDNIPOWRÓT DO LISTYNASTĘPNY
Przejechano 11235 km
 
Do Chilaw, do Chilaw - pociągiem. Żeby jechać pociągiem z Waikkal musimy do stacji dojechać tuk-tukiem. Byliśmy nawet umówieni z jednym tuktukowcem o 9, ale po drodze tyle miłych ludzi, którzy pytają dokąd, po co, a może pomoc potrzebna, że gdy doszliśmy do miejsca spotkania, nikogo nie było. Trochę zdenerwowana zastanawiam się, co zrobić. Do Chilaw jedziemy z Kumarą, który będzie wsiadał stację dalej - nie możemy zawalić. Szukamy pomocy w sklepie, właściciel służy swoim pojazdem i oto stoimy na stacji. Fajnie. Tylko że nie mamy biletów. Kasa zamknięta, a podobno musimy w niej te bilety przed odjazdem pociągu kupić. Rozkład jazdy niewiele mówi, starsza kobieta przeciwnie, tylko że nic po singalesku nie rozumiemy, oprócz "hari,hari", czyli w porządku, mamy się nie martwić. Rzeczywiście, 5 minut przed planowanym odjazdem pociągu kasjer przyjeżdża na motorku i bilety sprzedaje - dorosłym całe, dzieciom odcina połowe.
Pociąg opóźniony, nie szkodzi. Fajnie popatrzeć na ludzi stojących lub chodzących po torach, jakby to był chodnik.
W pociągu brudno niemiłosiernie, ale ciekawie. Kołysze na wszystkie strony, jedzie wolno, więc krajobrazy za oknem można podziwiać. Panowie noszą koszyki, paczki, torby z małym conieco do przegryzienia, nasz sąsiad kupuje małe pomarańczowe kotleciki. Wgapiałam się w niego jak sroka w gnat i mnie poczęstował - ocknęłam się w momencie i zaczęłam odmawiać, bo przecież:
- skąd mam wiedzieć co to jest i z czego zrobione (może z tego mięsa, co wisi na straganach w pełnym słońcu);
- ten sprzedający ładował to do małej papierowej torebki rękami! A tymi rękami najpierw sobie drzwi otwierał i Bóg jeden wie, czego jeszcze dotykał;
- smażone wprawdzie, ale kiedy? i jak?;
- w przewodniku piszą: nie wolno, z niewiadomego pochodzenia - nie wolno!
Kumara mówi, że teraz nie wypada odmawiać, jak się tak wgapiałam, wziąć muszę, bo się obrazi. Wzięłam. Pan aż pojaśniał z radości. Ugryzłam, bo mnie zapewniali, ze mięsa tam nie ma - było pyszne, przepyszne! W drodze powrotnej zakupiłam dla siebie całą paczkę, zjadłam i się nie pochorowałam. Jak pojadę jeszcze raz to znowu sobie kupię!

W pociągu biletów nie sprawdzali, ale trzeba je było oddać przy wyjściu, ja nie oddałam, bo nie wiedziałam, co pan do mnie mówi i że w ogóle do mnie i mnie gonili. Na gapę się więc raczej nie da.

Chilaw żyje z handlu rybami i kokosami, turystów tu mało. Jak okiem sięgnąć jesteśmy jedynymi białymi na ulicy, na targu, na plaży, w sklepie. Gdybyśmy byli sami, pewnie nie daliby nam żyć, w związku z tym, że mamy obstawę, nikt nas nie zaczepia. Jaka to przyjemność i jaka ulga.
To właśnie w Chilaw i w tutejszej okolicy żyje najwięcej katolików na Cejlonie - przed laty znajdowała się tu misja Jezuitów, tubylcy mówią "mały Rzym". Miasteczko jak miasteczko, rybny targ omijamy na granicy fetoru, plaża wąska i zabetonowana, z ogromną butelką coca-coli dla strażników (?!).

Jakieś 3 km dalej, w Manneswaram, odwiedzamy jedną z najstarszych świątyń hinduskich na Sri Lance. Dla wiernych jest to miejsce, gdzie Rama, bohater eposu Ramayana, dopełnił ofiary zanim wrócił z uwolnionymi Sitami do Indii. Świątynia poświęcona jest bogu Shiva.
W środku, jak w bajce. Mało wiem o hinduiźmie, a jeszcze mniej o ich bogach, jako dyletantka zachwycam się ferią barw i postaci. Oni się tu modlą, błagają swoje dobre i złe bóstwa o zmiłowanie, składają ofiary i pytają o przyszłość. Młody chłopak w białej szacie przed jednym z ołtarzy najwyraźniej jest w transie - jego głowa kręci się wbrew ludzkim fizycznym możliwościom, a reszta ciała rytmicznie porusza. Stoi obok niego pan, który zadał mu ważne pytanie i czeka na odpowiedź. My też czekamy, nie wierząc, że można się tak poruszać bez środków odurzających. Odbywają się tu procesje, w czasie których wbijają sobie haki w ciało i ciągną np. ołtarze. Mówią, że nie boli. Trans.
Patrzymy na ich bogów - trochę się boję tych wieloramiennych i tych z rozszarpanymi ofiarami na kolanach.

Wokół świątyni handlarze i stragany, wszechobecny kicz i miseczki z ofiarami. W pobliżu przechadza się paw. Inny świat. Inna kultura. Inna religia.
 
POPRZEDNI
POWRÓT DO LISTY
NASTĘPNY
 
Zdjęcia (18)
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
  • zdjęcie
Komentarze (0)
DODAJ KOMENTARZ
 
mamaMa
Anna M
zwiedziła 18% świata (36 państw)
Zasoby: 1402 wpisy1402 5501 komentarzy5501 21979 zdjęć21979 1 plik multimedialny1