Hej, zawsze myślałam, że to bajka, taka baśniowa terytorialna alegoria: za siedmioma górami. A one naprawdę są: Siedem Gór, leżące między Gronau nad rzeką Leine, Sibbesse i Alfeld. W kraju braci Grimm, ba, w regionie, gdzie żyli i szukali opowieści, które później zapisywali i przekształcali. Byli też w Alfeld, miasteczku leżącym u podnóża Siedmiu Gór i to tutaj usłyszeli historię Królewny Śnieżki.
Siedem szczytów. Stojąc na którymś z nich i patrząc w kierunku północnym można zobaczyć małą wioskę Osterwald, gdzie w XVI wieku wydobywano węgiel kamienny - miejsce pracy krasnoludków, do których trafiła Śnieżka. Krasnoludki mieszkały w malutkim domku za Siedmioma Górami. Kto wie, może Mędrek bawił się na Górze Wschodniej (Ostenberg), Gburek boczył na Wysokiej Tablicy (Hohe Tafel), Apsik kichał na Salowej Górze (Saalberg), Nieśmiałek chował się na Górze Czatów (Lauensberg), Śpioszek drzemał na Domowej Górze (Heimberg), Wesołek uśmiechał się do nieba na Górze Niebiańskiej (Himmelsberg), a Gapcio nie wiedział co robi na Górze Hörzen? Jedno wiemy na pewno: z radością przygarnęły małą śliczną dziewczynkę.
W kierunku wschodnim, na skraju widocznych stąd doskonale gór Harcu, znajdują się ruiny Stauffenburg, gdzie miała mieszkać zła macocha Śnieżki.
W takim miejscu jakże świeże są wspomnienia z dzieciństwa, tamto zadziwienie, strach, lęk, obawa, fascynacja, emocje związane z tym, co się słyszało, wyobrażenie o tym, gdzie się to wszystko wydarzało. Wiara, najczystsza wiara, że ten świat gdzieś istnieje i że chciałoby się choć na chwilę w nim znaleźć. I nagle, już dorośli, go dotykamy: skąpana w słońcu, zimna o tej porze roku, piękna okolica. Droga, las, jego podszycie i runo, doliny, pagórki, rzeka, niebo - wszystko zdaje się być metafizyczne i dziecięce. Czasy, gdy się wierzyło bez zastrzeżeń, gdy się tak bardzo chciało i tak wyraźnie wyobrażało, pewnie już nigdy nie wrócą. Czasy nie, ale my tak. Na dorosłych drogach nie wiadomo dokąd i nie wiadomo po co, możemy wrócić do jasności i naiwności, które tylko w dziecięcym wydaniu nie rażą, ale rozczulają i rodzą dobro. Jak ta kraina.
Bajkowy szlak z kolorowymi krasnoludkami, jako towarzyszami, spokojna przyroda, drzewa pamiętające tamte wydarzenia, duchy ludzi, którzy sobie te historie przekazywali z ust do ust, z pokolenia na pokolenie. Wróciliśmy do pamięci, do wieczorów przy świecach, bo zabrakło prądu i trudno dostępnych w tamtych czasach książek. Wchodzimy na dwie wieże widokowe i podziwiamy nieziemską panoramę tej baśniowej krainy. Krasnoludki oczywiście są, a królewna Śnieżka? Ją zabrał królewicz, a czy to się mogło dobrze skończyć?