Poznań w przedostatni dzień 2009 roku jest czarno-biały, w kolorze sepii, radziecki i komunistyczno-socjalistyczny.
Proszę w tej kwestii nie zgłaszać zastrzeżeń, na dzień dzisiejszy nikt nie jest w stanie tego zmienić.
Kloce, olbrzymie kloce betonowych płyt, kwadratowe bądź prostokątne pudełka przy prostych i nijakich ulicach. Gdy się wjeżdża do Poznania od zachodu to jakby czas się cofał z prędkością rakiety. Nagle robi się mgliście, powietrze gęstnieje, kłębi się oparami samochodowych rur, w oczach szarzeje od asfaltu i betonu i niekończących się miejskich arterii. Te kloce wyrastają sobie majestatycznie, jedne za drugim, zagęszczone malutkimi okienkami. Przestrzeń ograniczona cofającym się czasem. Powrót do namacalnej przeszłości. W klocach mrówczą się mieszkańcy miasta. Zjadają bożonarodzeniowe resztki i stroją pokoje sylwestrowymi gadżetami. Wchodzą i wychodzą, jeżdżą i stoją, pracują albo i nie, uczą się i kochają. Aktualnie najpewniej odpoczywają.
Przy osiedlowych uliczkach nie ma wołg i warszaw, są mercedesy i fordy, które komicznie wyglądają w tym zastygłym od 40 lat świecie. Budynki niemo świadczą o atmosferze czynu i prostocie robotniczej klasy.
Z ulic wchodzimy w parkowe alejki. Aleje. Zaśnieżone, zabłocone, niektóre nieskazitelne, niektóre zadeptane. Pomniki, cmentarze, walka. Ktoś tu ciągle za coś życie oddawał - różni ludzie za różne sprawy. Jedni dla drugich wrogami byli, każdy dla siebie w słusznej wojnie ginął, ich groby się o siebie ocierają i chwalą życie na ludzką potęgę. Bohaterowie wojen, powstań, partyzanckich walk. To tu, to tam. Zniczy, goździkowych wieńców już brak. Ale czerwona gwiazda się ostała i nazwisko Stalina pod radzieckim peanem na cześć. Gieroj sowietskiego sojuza i tylko Bogu znany Kanadyjczyk z Wielkopolaninem niezłomnym, zacnym i zasłużonym.
A Abakanowicz Abakany w kupie postawiła, bez głów. Stoi masa, razem, zjednoczeni niektórzy, a inni samotni, odwracają się, odizolowują, pierś wyprężają. Razem na jednym podłożu stoją, życie przecież, a jednak chcą się wyrwać i swoją krwią ślad osobny zaznaczyć. W całym parku cmentarze porozrzucane, pomniki też, a Abakany razem muszą, ale ich osobność aż krzyczy, aż zachwyca. Wszyscy tak mamy - ściśnięci w globalnej wiosce zacietrzewiamy się w narodowych dumach i lokalnym patriotyzmie.
Ten inny Poznań - z zabytkami, koziołkami i kulturą - każdy zna. A jak nie to przewodnik trzeba sobie kupić.