Tak się ni stąd ni zowąd znaleźć to tu, to tam. Spojrzeć, zajaśnieć, zachłysnąć. Dziękować nie-przypadkowi za nagły łyk szczęścia i błysk oka w krajobrazie.
O Kochanowskim myśleć i jego czarnoleskich strofach, choć to bardzo odległa asocjacja, o tych, którzy niestrudzenie szlaki przemierzają i nowe drogi odkrywają, o tych, którzy to harde życie tutaj za dobrą monetę mają.
Pluskać się w panoramicznym basenie i wygrzewać zmarznięte po długiej zimie kości w saunie, pić szampana na śniadanie i zagryzać croissants z domowej roboty galaretką z pigwy.
Ech. Za życie, za grzech, za las!