Nie trzeba sobie nawet wyobrażać, bo się zwyczajnie na 250-milionowym wulkanie jest. Trądzik naszej planety. Wulkaniczna stałość do pozazdroszczenia - marzy nam się taka długowieczność i takie oko na powolne zmiany.
Wulkan się z biegiem lat spłaszczył, a gdy ludzkość się pojawiła to i schronienia, najpierw małe, a potem coraz większe. Z kamienia, na wzniesieniach, żeby się wrogowie nie dostali. Zamek w Rudnie wybudował w czternastym wieku (ok. 1319 roku) kasztelan krakowski Jędrzej Nawój z Morawicy z rodu Toporczyków, syn Sułka z Morawicy. Nawój był protoplastą słynnego rodu Tęczyńskich, długo bardzo znaczącego i bardzo wpływowego. Najpierw kazał wykarczować las Tenczyn i założyć wieś, a potem powstał drewniany gród z kamienną wieżą zwaną Dorotką.
Gdy Nawój zmarł jego potomek rozbudował dzieło ojca - Andrzej, wojewoda, podkomorzy krakowski i kasztelan wiślicki, wzniósł zamek i przyjął nazwisko Tęczyński.
Z kwadratową obronną wieżą, trzema dodatkowymi okrągłymi, mieszkalnymi skrzydłami, wschodnim dziedzińcem i obronnym murem - mówiono o zamku "drugi Wawel".
Więziono w nim po bitwie pod Grunwaldem znaczniejszych jeńców krzyżackich, prowadzono poufne rozmowy w sprawie małżeństwa królowej Jadwigi i Władysława Jagiełły, goszczono Mikołaja Reja i Jana Kochanowskiego.
Kaplica z rodzinnym grobowcem, kuchnia, attyki na wieżach, renesansowe gzymsowania, arkadowy dziedziniec, barbakan, strzelnice, winnice na zachodnim zboczu wzgórza, na północnym renesansowe ogrody, folwark, łaźnia, dom praczek i browar słodowy - po czym został jakiś ślad?
Męska linia rodu wygasła w 1638 roku, żeńska wniosła zamek w wianie obcym i rodowa siedziba przestała takową być, kogoś interesować, wzbudzać sentymenty i poczucie pielęgnowania tradycji.
System fortyfikacyjny spełnił perfekcyjnie swoje zadanie w czasie szwedzkiego potopu, ale ludzki już nie - najeźdzcy zaproponowali ugodę w wypadku kapitulacji, ludzie uwierzyli, po czym zostali przez Szwedów wymordowani, a zamek splądrowany i spalony.
Pod koniec siedemnastego wieku Lubomirscy się zamkiem zaopiekowali, trochę odbudowali, a potem Sieniawskim, a ci Czartoryskim sprzedali.
Do wszystkich nieszczęść doszedł pewnego dnia 1768 roku piorun i pożar. Już nie mówiono o drugim Wawelu, ale o ruinach, zwłoki rodowe z zamkowej kaplicy przeniesiono do kościoła w Tenczynku i ostał się opuszczony, przez nikogo nie zamieszkany - ten jeden z największych w przeszłości, najbogatszych w Małopolsce. Nawet wizyta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego mu w 1787 roku nie pomogła, a jako własność Potockich był malowniczym widoczkiem z okien ich pałacu w Krzeszowicach.
W dwudziestym wieku beton i łatanie dziur, odgruzowywanie i karczowanie już dobra narodowego, bo po wojnie ruiny stały się oczywiście własnością państwa.
W dwudziestym pierwszym wieku zamurowano wszelkie wyłomy, zamknięto bramę wjazdową i zawieszono kłódkę z tablicą - ZAKAZ WSTĘPU.
* Może wieży Dorotki zakazują oglądać, bo więziono w niej aż do śmierci Dorotę Tenczyńską oskarżoną o nierząd?
* A może bastei grunwaldzkiej, gdzie krzyżacy za swoje bitwy i kokoszenie się więzienne katusze cierpieli?
* A może jedynego w Polsce przykładu unikatowego systemu wjazdowego podziwiać nie wolno - z bramą, barbakanem oraz długą na 60 m i szeroką na 6 zasklepioną sienią przejazdu, składającą się z 5 segmentów, w której ścianie zewnętrznej usytuowano wiele strzelnic?
* A może zasypanej studni wykutej w skale?
* A może plenerów do kręconych tu "Czarnych chmur" i "Rycerzy i rabusiów"?
* A może to w celu uniknięcia konfrontacji z widoczną i słyszaną nocą pośród płomieni i szczęków żelaza kobietą, która znika dopiero, gdy zabrzmi dzwon w pobliskim klasztorze?
* A może to ze względu na dwie noce w roku: Bożego Narodzenia i Wielkiej Nocy, gdy można wykraść wielkie skarby strzeżone przez diabła pod postacią psów i przez cień tajemniczego rycerza, którego gdy ktoś zobaczy, już nigdy nie wróci?
Kiedyś dwie nastolatki uczęszczające do socjalistycznej podstawówki wysiadły na stacji Wola Filipowska i poszły przed siebie do ruin przez pola, łąki, zagrody, strumienie i las. Dziś jedna z nich wchodzi mimo zakazu do środka, pozwala zachwycać się młodszemu pokoleniu formą i bogactwem ruin, zaglądając w każdy zakamarek, wchodząc w każdą wolną przestrzeń i okrążając zamek na koniec wzdłuż murów. Czar i smak jego minionej świetności się udziela - tamtym nastolatkom i współczesnemu jeszcze beztroskiemu pokoleniu.