Zagubiony gdzieś w Polsce, wśród pól, łąk, obok wiatraka - przypadek nieistniejącej przypadkowości.
Głogowiec.
Wieś i czyjś były majątek, rodowe gniazdo i patriotyczna opoka. Tak sobie jest, jeden z wielu, pod księżycem dobrej przeszłości, która nijak się ma do teraźniejszości. Przyszłość zdaje się tutaj nie wchodzić w zakres jakichkolwiek kompetencji, nie ma jej, choć cicho i niezauważenie staje się kolejnym odhaczonym rokiem.
Głogowiec zmieniał właścicieli jak rękawiczki:
- najpierw Głogowscy herbu Grzymała rodowe gniazdo sobie tu uwili;
- potem Wieszczyccy: Jacek, Ludwik, Rudolf Józef
*Ludwik testamentem spisanym w Głogowcu wiosną 1797 roku przekazał swój majątek małoletnim dzieciom: 5-letniemu Rudolfowi i 1,5-rocznemu Ludwikowi, a opiekę nad nimi oraz dożywocie na połowie majątku powierzył żonie Brygidzie z Zabokrzyckich i zmarł;
*Rudolf, gdy dorósł, majątek przejął. Jako, że był działaczem samorządowym i patriotycznym, posłem na Sejm Królestwa Polskiego, brał udział w powstaniu listopadowym i podpisał ustawę sejmową o detronizacji cara, groziły mu represje. Nie ugiął się, ale wybrał emigrację. Głogowiec sprzedał w 1832 r.
- Bonawenturze Zabokrzyckiemu, ten pięć lat później
- Teresie z Zabokrzyckich Skarzyńskiej, która Bonawenturę wykiwała i o obiecanym bogatym dożywociu dla niego zapomniała, Bonawentura procesował się ile mógł, aż zmarł po roku.
Paradoksalnie po nich właścicielem został sędzia pokoju
- Eugeniusz Lempicki,
a w latach 1903-1939
-Ignacy Szebeko, poseł do Dumy i poseł Drugiej Rzeczypospolitej.
Od 1945 Głogowiec należy do wszystkich. Czyli do nikogo. PGR przeminął, świetność rodowa też, dwór z końca dziewiętnastego wieku o cechach domku letniskowego od strony niesamowitego platana klonolistnego, pomnika przyrody, się pyszni, od strony parku, który wytrawny ogrodnik musiał zakładać, straszy zapadniętym i zarośniętym frontem.
Tylko kościół, kościół z piętnastego wieku, gotycko-renesansowy, nawiedzenia Najświętszej Marii Panny, u bram niejako miejscowości, trwa, lekko bleknąc w dziejach historii. Cudowny obraz Matki Bożej Głogowieckiej - pani ziemii kutnowskiej, cel pielgrzymek od dwóch już stuleci, koronowany przez ks. kardynała Stefana Wyszyńskiego koroną przez papieża Pawła szóstego podarowaną. Placówka obrony wiary i ojczyzny - tu znaleziono mogiły poległych w walce z tatarami i groby powstańcze z 1863 roku, tu powstała za socjalizmu Droga Krzyżowa Umęczonego Narodu Polskiego z kapliczkami nawiązującymi do polskich dziejów, tu postawiono w 1983 roku pomnik ofiarom Katynia, tu modlił się Ignacy Mościcki i głosił kazanie kapelan Solidarności ks. Jerzy Popiełuszko, tu na patriotycznych uroczystościach Ryszard Kaczorowski czy Lech Wałęsa bywali.
Solidarność walcząca, modlący się naród i nieuginający się przed nikim i niczym kapłani. Dziś wyblakły tamte ideały, rozmyły się i jakby straciły sens bycia - bo czy o to wtedy chodziło - bezrobocie i urągającą biedę rolniczych sierot PRL-u?
Głogowiec będzie sobie sennie trwał - otulał ciszą i niezmiennością przybyszy, odkrywał proste tajemnice i naturalny sposób na przetrwanie: spokój dusz karmionych lekko mijającymi dniami i zdrowymi warzywami z własnych popeegierowskich ogródków.