Wychodzimy na śniadanie.
Idziemy w kierunku Piazza del Popolo wśród majestatycznych domów, przy których ludzie są mali, wątli i nie rzucają się w swojej ilości w oczy. Nie przeszkadzają. Na tle tych monumentalnych, pięknych w swojej prostocie budowli wypadamy cherlawo i niewidocznie. Cudowny widok. Uspokaja zaniepokojone uczucie, że tłum, że masa, że się pogubimy. Idzie się spokojnie ulicami budzącymi się do życia. Już jeżdżą na potęgę samochody, mieszkańcy kupują w kioskach prasę, zamykają okiennice, schodzą na dawkę kofeiny, turystów w tych okolicach i o tej porze nie ma. Raczej nie ma.
W atelier Canova Tadolini nie jest nieprzyzwoicie drogo, ale przyzwoicie za drogo. Poranny luksus w miejscu sztuki mieszającej się z komercyjnym sposobem na życie. Stoliki są filmowe, poukładane w prostą elegancję, nie przeszkadzają figurom z gipsu żyć.
Wśród zamaszystych postaci drgających nadaną im wielkością, prozaicznie jest jeść śniadaniowe tosty z jajkiem czy mozzarellą. Chyba lepiej usiąść przy stolikach na zewnątrz, a do środka wejść jak do świątyni i zamknąć buzię.
A potem pójść do Galerii Borghese, która po 17-letniej renowacji nareszcie jest otwarta. Zwiedzanie jest uporządkowane systemem: trzeba kupić bilety z wyprzedzeniem, które wystawiane są na konkretny dzień, konkretną godzinę i ważne 120 minut - tyle, żeby oszaleć od kształtów, wielkości i bogactwa ludzkich możliwych fantazji. Orgia wszystkiego - od podłogi po sufit.
Kardynałowi Scipione Caffavelli-Borghese udało się zebrać najsłynniejszą i najcenniejszą prywatną kolekcję sztuki. Udało się to bardzo odpowiednie słowo. Zbierał dzieła w niekonwencjonalny, czasem brutalny sposób, kradł na przykład obrazy z prowincjonalnych kościołów. Kochał tak sztukę, że był gotów zdradzić dla niej wszystkie ideały? Kardynał otrzymywał od papieża reprymendy za urządzanie wystawnych bankietów w czasie Wielkiego Postu i dochodzenie inkwizycji w związku z podejrzeniem o homoseksualizm. Bogacił się na stanowisku i protegował artystów, zmarł w swojej słynnej willi w wieku 56 lat.
Dwie godziny to dużo i mało w tej świątyni sztuki - oglądając wszystko i na każdym piętrze chce się uciec i odpocząć od ilości cudów, zatrzymując przed jednym dziełem Berniniego, Canovy, Tycjana, Rafaela, Rubensa, Caravaggia...można sycić nim oczy w nieskończoność i z westchnieniem żalu reagować na przypominanie o mijającym czasie.
Wokół willi park dla wszystkich. Posągi, świątynie w roli ruin, pinie dumne, rowery do wypożyczenia, trawy do się wylegiwania, place zabaw i małe zoo.
Z tego przepychu przejdziemy szybko do najsłynniejszej fontanny w mieście. Oczywiście mijamy po drodze to i owo, ale przecież nie można o wszystkim, o każdym zakątku, zaułku, zabytku. W tym mieście-muzeum każdy znajdzie coś dla siebie, jeden pójdzie drogą przewodników, inny się pogubi, zapląta i da się odnaleźć swoim "skarbom", swoim rzymskim duchom.
Ta fontanna takim dobrym rzymskim duchem jest. Oblegana niemiłosiernym bezkresnym tłumem się pyszni i rozpościera jak najpiękniejsza perła skryta w poszarzałej muszli. Wyłania się nagle, ale powoli, niemalże kinowo, przyprawiając o bezdech i lekkie drżenie serca. Trzeba się napić łyka jej wody, żeby wrócić do Rzymu. Nie, wiem, to było kiedyś, dziś trzeba wrzucić monetę lewą ręką przez prawe ramię, które to wrzucanie oficjalnie jest zabronione. Jedną na powrót, dwie na miłość, trzy na ślub. 600 000€ w roku się tam wrzuca. Jedne źródła podają, że suma ta przeznaczana jest na renowacje, inne, że na Caritas. Nieważne. Ważne, że się tu jest samemu wbrew tłumowi, że się można położyć na kamieniu, usiąść gdziekolwiek i patrzeć z zamkniętymi oczami na wieczność płynącej nieustannie wody.
Nieustanność cechuje Colosseum. Nie wiem czy to dobry rzymski duch. Cudo niezwykłe - okrzyknięte architektoniczną doskonałością. Tak, tak, zgadza się, ale to, jak z niego korzystano...krew, zabójstwo, wymyślne egzekucje i tortury, walki, szybkie usuwanie zwłok, żeby było miejsce na nowe, morskie bitwy, żądze władzy i okrucieństwa. Przyprawia o dreszcz. Humanitarny dziś świat zjeżdża z wszelkich jego zakątków, by się Colosseo zachwycać, stać w kolejce, wydawać pieniądze na bilet i tam być - w miejscu, które wieki całe ociekało ludzką i zwierzęcą krwią - 300 000 - 500 000 ludzi i miliony zwierząt zostawiło tu swoje życie.
Podobno tak długo będzie istniał Rzym, jak długo stoi Colosseum.
Co za mieszanka! Rzym miejsc estetycznych i makabrycznych.