Niewielki plac, a jakże ogromny. Mieszczą się na nim ludzie, jakaś ich pewna ilość, wszystkie czasy minione, obecne, może i przyszłe, kto wie. Dla nas ten plac to miejsce na podziw, westchnienie, tęsknotę i wspomnienia.
Są momenty, gdy ludzie się tu modlą, poruszeni sytuacją, chwilą, aktualną uroczystością. Modlitwy gromadzą się w niewidocznych tkankach tego watykańskiego ciała, nasycają materiał, powietrze, skrawek nieba nad nim.
Są tacy, którzy się bawią fotografując, wygłupiając, głośno śmiejąc, beztrosko zwiedzając ważny punkt na mapie Rzymu.
Są tacy, którzy odpoczywają, zmęczeni kilku -godzinną, -dzienną wędrówką zaułkami Wiecznego Miasta, zaszywając pod kolumną z jednym świętym. Patrzą na brukową kostkę, na chodzących wciąż ludzi, na swoje stopy, które obute w letnie sandały, niosą i niosą, ufając w słuszność każdej obranej drogi. Celu nie ma. Watykan jest dla wszystkich, tych ważnych i tych zwyczajnych, tylko punktem na chwilę, okazją na wieczne życie bądź jego brak, kolejnym przystankiem na mapie życia, które wciąż rozrasta się szerokim czasem mijanych dni.
Watykan - jego mury trwać jeszcze będą, nie wiemy jak długo, my mijamy się z nim i dobrze, że nie musimy stygnąć na wieki długie w monumentalnej pozycji niezniszczalnych.